Tatiana Sosna-Sarno: Naiwnie wierzyła, że świat stoi przed nią otworem
17.09.2014 | aktual.: 22.03.2017 07:57
Dziś nieco już zapomniana Tatiana Sosna-Sarno rzadko pojawia się na ekranach i niechętnie uczestniczy w imprezach branżowych. Nawet jej 60. urodziny, które obchodziła 16 września, przeszły niemal bez echa.
Dziś nieco już zapomniana Tatiana Sosna-Sarno rzadko pojawia się na ekranach i niechętnie uczestniczy w imprezach branżowych. Nawet jej 60. urodziny, które obchodziła 16 września, przeszły niemal bez echa. Kiedyś jednak piękna aktorka chętnie stawała w świetle reflektorów, a widzowie zachwycali się jej urodą i talentem – zwłaszcza komediowym, kiedy w „Alternatywach 4” wcielała się w sekretarkę Jadzię (na zdjęciu).
Chociaż zagrała w kilkudziesięciu filmach i zdobyła uznanie na teatralnej scenie, nie udało się jej przebić. Niestety, nie miała szczęścia do castingów i zazwyczaj powierzano jej role drugoplanowe; pojawiła się w „Człowieku z żelaza”, zagrała Dankę w „Kłamczusze” opartej na popularnej powieści Małgorzaty Musierowicz, a jej najnowszym projektem był „Ostatni klaps” Gerwazego Reguły, wciąż czekający na swoją premierę.
href="http://film.wp.pl/tatiana-sosna-sarno-naiwnie-wierzyla-ze-swiat-stoi-przed-nia-otworem-6025247838610049g">CZYTAJ DALEJ >>>
''Uważałam, że będę chłopcem''
Urodziła się 16 września 1954 roku w Warszawie. Swoje dzieciństwo – choć naznaczone rozwodem rodziców – wspomina z sentymentem. Była dziewczynką psotną i żywiołową; lalki szybko poszły w kąt, bo mała Tatiana o wiele większą przyjemność znajdowała w „chłopięcych zabawach”. Nawet włosy ścięła tak, jak jej ulubieni bohaterowie z bajki – bliźniacy Kaczyńscy.
- Od najmłodszych lat uważałam, że będę chłopcem – wspominała w Super Expressie. - Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale ulubionym serialem był "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Bez wiedzy mamy, kiedy ona wyjechała, poszłam do fryzjera i kazałam się obciąć, jak bohaterowie bajki. Zresztą w ogóle byłam bardzo samodzielna... Uwielbiałam grać z chłopakami w piłkę i któregoś dnia bramka przewróciła się na mnie i porządnie rozcięła mi głowę. Wróciłam do domu zalana krwią. I tak do 12. roku życia myślałam, że będę chłopakiem, aż któregoś dnia zauważyłam, że wzbudzam zainteresowanie płci przeciwnej. Nie powiem... Spodobało mi się to.
''Chcę zostać aktorką''
Marzenie o aktorstwie zrodziło się w zasadzie zupełnym przypadkiem. Dziewczynkę zainspirowała jej starsza siostra Barbara, która marzyła o wielkiej karierze na scenie i od najmłodszych lat uczęszczała na rozmaite kółka teatralne. To ona zaraziła Tatianę tą pasją.
- Lubiłam bardzo się wygłupiać – opowiadała w Super Expressie. - Wczuwałam się w rolę tak, aby rozśmieszyć dzieci z klasy. A one najpierw się ze mnie śmiały, a potem powchodziły pod ławki i trochę się za mnie wstydziły. Bo w ich pojęciu strasznie się wygłupiałam. Skończyło się tym, że trafiałam na każdą szkolną akademię. W wieku 13 lat napisałam w pamiętniku: "Chcę zostać aktorką".
Z miłości do Magdy Zawadzkiej
Drugą inspiracją do obrania takiej, a nie innej ścieżki zawodowej, była aktorka Magda Zawadzka, którą Sosna-Sarno szczerze podziwiała.
- Jak byłam nastolatką, uwielbiałam ją – zachwycała się w Super Expressie. - Kiedy grała Hajduczka z szablą na koniu, gdy grała w sztuce "Życie snem" Calderona. Takie "męskie" role... Wiedziałam o niej wszystko, miałam nią wyklejony cały pokój. Nawet kwiaty nosiłam Magdzie do Teatru Dramatycznego.
Po maturze nastoletnia Tatiana postanowiła zmierzyć się z komisją egzaminacyjną w szkole teatralnej. Miała twarde postanowienie, że jeśli nie dostanie się za pierwszym razem, będzie to oznaczać, że się nie nadaje i porzuci aktorskie plany. Jej nazwisko znalazło się na liście przyjętych. A, jak wyznawała Sosna-Sarno, wszystko to robiła z miłości do Zawadzkiej.
- Marzyłam, że jak skończę studia aktorskie, to będę z nią grać – wyznawała. - Czy Magda o mojej tamtej fascynacji wie? Ależ oczywiście! Opowiadałam jej o tym wiele razy.
Trudny powrót
Studia ukończyła w 1977 roku. Miała już wtedy za sobą debiut w filmie „Dom moich synów” i wierzyła, że świat stoi przed nią otworem. Niestety, choć za swoje występy aktorka zbierała świetne recenzje, a widzowie darzyli ją prawdziwą sympatią, propozycji było niewiele.
Na początku lat 80. wyszła za mąż, zaraz potem na świat przyszła jej córka Karolina, a cztery lata później syn Robert.
Sosna-Sarno grywała coraz mniej, aż wreszcie zupełnie zniknęła z ekranów. A kiedy zapragnęła wrócić, okazało się, że nie ma już dla niej miejsca. Musiała szybko znaleźć inny sposób, żeby jakoś zarobić na swoje utrzymanie...
''Skończyłam z biznesem''
- Był rok 1990 – wspominała w Super Expressie. - Miałam odchowane dzieci i chciałam znowu grać. Przyszłam więc do jednej wytwórni. Zapytałam, czy może ma jakąś rolę... Pani spojrzała na mnie z niechęcią. Machnęłam ręką. Za coś trzeba było żyć, więc założyłam "Ell Molino", pierwszą pizzerię w Warszawie. Wielu aktorów w tych trudnych czasach pracowało u mnie jako kelnerzy. M.in. tam był kręcony "Czterdziestolatek. 20 lat później"...
Znajomi byli pod wrażeniem jej zmysłu biznesowego. A Sosna-Sarno na pizzerii nie poprzestała. Otworzyła klub „Scena” i cały czas się dokształcała – została menedżerem sztuki, wykładała na uczelni. Choć odnosiła sukcesy, teatr stale ją do siebie przyciągał. Wreszcie przestała się opierać.
- Znowu zamknęłam klub i z monodramem wyjechałam do Australii. Aktorstwo mnie wciągnęło. Skończyłam z biznesem – dodawała.
''Czuję, jakbym przeżywała drugą młodość''
Ostatnio wiele mówi się o jej romansie z Jerzym Gruzą. Sosna-Sarno z wdziękiem odpiera jednak te plotki.
- Znamy się kilkadziesiąt lat – mówiła w Super Expressie. - Tak, jesteśmy parą, towarzyską. Chodzimy razem na premiery, na spektakle, wspieramy się, trzeba w tych trudnych czasach. Nie mieszkamy razem, choć jesteśmy sąsiadami. Cenię pana Jerzego za to, że jest tak energicznym, pracowitym człowiekiem.
Przyznaje również, że choć filmowcy o niej zapomnieli, nie zamierza tak łatwo zrezygnować, nawet nie myśli o emeryturze i wciąż wierzy, że uda się jej ponownie zaistnieć na wielkich lub małych ekranach.
- Marzą mi się dobre role, chciałabym pokazać, że jeszcze mogę, potrafię – zapewniała. - Aktor to zawód na całe życie. Dzieci odchowałam, wnuka mam. Czuję, jakbym przeżywała drugą młodość.
(sm/mn)