"Też go kocham": inteligentna, zabawna komedia romantyczna. Dawno takiej nie było [recenzja]
Jeśli tęsknicie za niegłupią komedią romantyczną, która nie będzie powielać tych samych, ogranych motywów, a dostarczy rozrywki na dobrym poziomie, koniecznie wybierzcie się na "Też go kocham".
Annie (Rose Byrne)
to szefowa lokalnego muzeum w małym nadmorskim brytyjskim miasteczku. Przejęła posadę po ojcu i zanim się zorientowała, młodość przepłynęła jej między palcami. Chciałaby czegoś więcej, ale czuje, że jest już za późno. Gdy spotyka Duncana (Chris O'Dowd), myśli, że złapała pana Boga za nogi. Przystojny, szalenie inteligentny profesor szybko podbija jej serce. Jednak nie jest tak idealny, jak jej się na początku wydaje. Ma pewną obsesję. Jest nią Tucker Crowe – muzyk rockowy, który po spektakularnym debiucie rzucił karierę i zapadł się pod ziemię. Ta obsesja doprowadza Annie do szału, a w końcu i do rozpadu związku. Historia nabiera tempa, gdy kobieta poznaje samego Tuckera Crowe'a. Choć nie ceni go jako muzyka, zaczyna interesować się nim jako mężczyzną.
Ethan Hawke – zarośnięty, z brzuszkiem i w przydługiej koszulce – jest świetny w roli podstarzałego rockmana, który niedawno obudził się z imprezowego życia, by stwierdzić, że wiele stracił. Ma gromadę dzieci, każde z inną kobietą, ale tylko z jednym z nich, najmłodszym, ma stały kontakt. Mieszka w garażu byłej żony i nie robi nic poza smętnym rozpamiętywaniem błędów przeszłości. Mimo to postanawia spróbować szczęścia i po miesiącach wymieniania maili umawia się na spotkanie z Annie. Jeśli myślicie, że wiecie, co będzie dalej – jesteście w błędzie. Mnóstwo tu nieoczekiwanych sytuacji, rozczarowań i drobnych, zwykłych przeszkód.
"Nigdy nie poznawaj swoich bohaterów" – mówi przysłowie. Ten film pokazuje, że może w ogóle nie warto ich mieć. Duncan przekonuje się o tym na własnej skórze. Ale nie od razu wyciąga wnioski. Jak każdy, kto nagle orientuje się, że wierzył w mit.
Ta skromnie opowiedziana, lekka historia, w subtelny sposób przemyca ważkie kwestie. Nie każdy błąd da się naprawić, choćby się bardzo chciało. Nie zawsze można wszystko rzucić, by podążać za marzeniami. A miłość nie musi być wielkim uczuciem, które zmienia życie. Nie brzmi to jak typowa komedia romantyczna. Ale "Też go kocham" taką nie jest. Mimo to wzrusza i ogrzewa serca, jak na ten gatunek przystało. Tyle że przypominając banalną wręcz prawdę: szczęście nie zależy od osób, w których się zakochujemy, ale od nas samych.