To koniec Patryka Vegi. Aż takiej klęski nikt się nie spodziewał
Patryk Vega miał w zwyczaju, tuż po premierowym weekendzie, publikować na Facebooku wyniki swoich filmów. Przez wiele lat było czym się chwalić. Tym razem profil reżysera na serwisie społecznościowym wciąż tylko zaprasza widzów do obejrzenia "Niewidzialnej wojny". Pewnie dlatego, że ta w kinach sprzedaje się beznadziejnie.
Frekwencyjne sukcesy wcześniejszych produkcji Patryka Vegi sprawiły, że polski reżyser uznał, że prowadzi tak szalenie ciekawe życie, że nakręci o nim film. Jak postanowił, tak zrobił. W głównej roli obsadził Rafała Zawieruchę, który kilka lat temu wcielił się w postać innego polskiego reżysera, Romana Polańskiego, w filmie Quentina Tarantino "Pewnego razu... w Hollywood".
Twórca "Noża w wodzie", zdobywca Oscara za "Pianistę", mąż Sharon Tate, swego czasu jeden z najpopularniejszych twórców w Hollywood jeszcze nie dojrzał do tego, aby zrealizować o sobie film. W przeciwieństwie do Vegi, który postanowił podzielić się swoimi niezwykłymi przeżyciami z widzami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Życie Patryka Vegi nie okazało się jednak na tyle ciekawe, aby zapełnić sale kinowe choćby na przyzwoitym poziomie. Podczas premierowego weekendu "Niewidzialną wojnę" obejrzało na dużym ekranie zaledwie 30 tys. widzów. Trzy lata temu taką widownię na "Polityce" mogły zebrać dwa warszawskie multipleksy.
"Polityka", piąty największy przebój 2019 r. w polskich kinach, w ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania zgromadziła 658,7 tys. widzów. Był to najlepszy rezultat otwarcia w sezonie. Warto podkreślić, że jeszcze niedawno widzowie niemal za punkt honoru stawiali sobie obejrzenie filmu Patryka Vegi podczas premierowego weekendu. Stąd w pierwszej dziesiątce najlepszych otwarć w ostatnich trzydziestu latach znajdują się aż cztery tytuły tego reżysera: "Pitbull. Niebezpieczne kobiety" (na starcie – 767,5 tys. osób), "Botoks" (711,7 tys. osób), "Polityka" (659 tys. osób) oraz "Kobiety mafii" (628,6 tys. osób).
Z perspektywy czasu wydaje się, że przełomowym, krytycznym momentem w filmografii Patryka Vegi stała się wspomniana "Polityka". Był to kolejny obraz "króla polskiego box office'u", który na dużym ekranie cieszył się ogromną popularnością (w sumie obejrzało go blisko 1,9 mln widzów). Jednak po raz pierwszy można było odnotować bardzo dużą liczbę negatywnych komentarzy ze strony widzów (do negatywnych recenzji krytyków byliśmy już przyzwyczajeni). Miłośnikom filmów Vegi wówczas "przejadł się" chyba ten dość prostacki i schematyczny sposób przedstawiania naszej rzeczywistości.
W lutym 2020 r., a więc jeszcze przed pojawieniem się w Polsce koronawirusa, "Bad Boy" zgromadził na starcie jedynie 155,6 tys. widzów. To był jasny sygnał, że coś się wydarzyło z "żelazną" widownią filmów Patryka Vegi, że moda na Vegę zaczyna przemijać.
Kolejne produkcje reżysera "Botoksu" już nie dominowały w kinach, ale jednak były jeszcze w stanie sięgnąć po widownię na przyzwoitym poziomie. "Pętla" zgromadziła na starcie 178,3 tys. osób, "Small World" – 107 tys., "Pitbull" – 160,7 tys., zaś "Miłość, seks & pandemia" – 98,3 tys. widzów. Każda z tych produkcji osiągała jednak coraz słabszy wynik końcowy.
Aż w końcu przyszło tąpnięcie. Projekt "Cała prawda o moich życiu. Całe prawda o najbardziej kontrowersyjnym reżyserze. Bez cenzury" (takimi hasłami reklamowana jest "Niewidzialna wojna") podczas premierowego weekendu zgromadził widownię na poziomie artystycznego filmu wyświetlanego w kinach studyjnych. Znalazł się poza pierwszą dziesiątką najlepszych w tym roku otwarć polskich produkcji (a poziom rywalizacji w bieżącym sezonie jest wyjątkowo niski). Sprzedaje się dużo słabiej niż np. "Avatar", którego widzowie przypominają sobie po 13 latach od dnia premiery czy też biograficzna historia o ks. Kaczkowskim "Johnny", która przed tygodniem zebrała na starcie blisko 100 tys. widzów. Najnowszy film Vegi stutysięcznego pułapu najprawdopodobniej nie osiągnie w kinach nawet przez rok.
Klęska "Niewidzialnej wojny" nie oznacza jeszcze końca reżyserskiej kariery Patryka Vegi. Widzowie platform streamingowych są na ogół mniej wybredni i za kilka miesięcy dowiemy się, że film stał się gdzieś hitem. Na pewno jednak Vega przestał być już "królem polskiego box office'u" w kinach.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad "Pierścieniami Władzy" i "Rodem Smoka", wspominamy seriale z lat 90. oraz śpiewamy hymn ku czci królowej. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.