Tomás Weinreb, Petr Kazda: Olga nie była "chłopcem do bicia", za jakiego się uważała [WYWIAD]
Kim była najsłynniejsza czeska zabójczyni, która z premedytacją wjechała ciężarówką w grupę ludzi na przystanku i zabiła osiem osób? Czy Olga Hepnarová zmagała się z chorobą psychiczną? Na te pytania odpowiedzieli Tomás Weinreb i Petr Kazda, reżyserzy filmu “Ja, Olga Hepnarová”. Polsko-czeska koprodukcja z udziałem fenomenalnej Michaliny Olszańskiej w głównej roli w kinach od 13 stycznia.
Łukasz Knap: Dlaczego Olga Hepnarová nie zabiła swoich rodziców?
Petr Kazda: Olga chciała zabić jak najwięcej osób, ale czuła się skrzywdzona nie tylko przez swoich rodziców, ale także przez współpracowników, środowisko szkolne. Postanowiła dokonać zemsty na całym świecie, społeczeństwie, a nie pojedynczych osobach.
Czy jej poczucie krzywdy było uprawnione? Może była po prostu chora psychicznie?
Tomás Weinreb: Czy Olga była chora psychicznie, to oczywiście jedno z ważniejszych pytań, na które chcieliśmy odpowiedzieć w filmie, ale gdybyśmy stwierdzili, że za jej czyn odpowiada wyłącznie choroba, to nie byłoby sensu, żebyśmy robili ten film, bo w ten sposób zamknęlibyśmy sobie temat, a na pewno go spłaszczyli. Olga nie była takim "chłopcem do bicia", za jakiego się uważała. Widziała się w dużo gorszym świetle, niż naprawdę była. Ale chorobę psychiczną można rozpatrywać z wielu punktów widzenia, my chcieliśmy spojrzeć na Olgę przede wszystkim jak na człowieka, nie chcieliśmy dokonać oceny jej osoby za widza.
Do jakiego stopnia jej bestialski akt był związany z tym, jakie było czeskie społeczeństwo w latach 70.?
PK: To kwestia osobnicza. Gdyby Olga była Polką, pewnie zrobiłaby to samo. Czasy i środowisko, w którym się wychowała i dorastała, czyli okres tzw. normalizacji, pewnie jej nie pomogły, ale główna determinanta była bardziej osobista niż zewnętrzna.
TW: Najbardziej czeską postacią w tym filmie jest chłopak Olgi, Mirosław, człowiek, który ma hrabalowską postawę wobec świata, to znaczy, sprzeciwia się rzeczywistości, ale robi to najchętniej przy piwie. Olga jest przeciwieństwem tej postawy, w pewnym sensie można powiedzieć, że jest bardziej polska niż czeska.
W filmie ważny tematem była seksualność Hepnarovej. Dlaczego?
PK: Seksualność była dla niej problemem. Miała problem z osiągnięciem satysfakcji seksualnej. Rozpaczliwie szukała miłości, ale nie mogła jej znaleźć. Dlatego to był ważny element scenariusza. W jednej ze scen w klubie rockowym Olga ściąga bluzkę, wiele osób zarzuciło nam, że to nie mogło się wydarzyć, ale akurat wiemy, że naprawdę to zrobiła i nikogo to wtedy nie oburzyło.
TW: Olga była lesbijką, ale miała w sobie pierwiastek biseksualny i być może transseksualny. Pociągały ją kobiety, samochody, męskie zajęcia i praca. Ciekawe jest, że w tamtych latach w Czechosłowacji homoseksualizm nie był dla nikogo jakimś strasznym tabu. Istniała ustawa regulująca “zły” wpływ niektórych zachowań na młodzież, natomiast nie było żadnych nagonek na gejów i lesbijki.
TW: Seks pokazujemy w otwarty sposób. Pokazujemy fizyczność, bo dla bohaterki była bardzo istotna. Podtytuł “Nikt mnie nie lubi” dotyczy Olgi wobec innych ludzi, ale też wobec niej samej.
Czy robiąc film, szukając w niej ludzkich odruchów, nie usprawiedliwiacie w pewien sposób jej czynu?
TW: Oczywiście nie chcemy, żeby takie sytuacje się powtarzały. Chcieliśmy raczej pokazać, że cierpienie, które przeżywała Olga, spowodowało więcej cierpienia. Ale nie uważamy, że jeśli ktoś uznaje świat za zły, to w związku z tym może się mścić na ludziach. Dokonała zabójstwa bez żadnego motywu politycznego czy religijnego, dlatego postanowiliśmy zrobić film egzystencjalny. Gdyby Olga żyła dziś, być może byłaby fanatyczką religijną.
Czy to właśnie nie jest bardzo czeskie, że Olga zupełnie nie interesowała się polityką ani religią?
TW: Symptomatyczne jest, że jeśli Czesi wychodzą na ulicę, to musi dziać się coś naprawdę poważnego. Czyli robią to może raz na dziesięć lat. Wolimy pójść do knajpy i wylewać z siebie żółć w prywatnym życiu. W tym przypadku działają pewne stereotypy, ale takim stereotypem, który nie ma już przełożenia na rzeczywistość, jest choćby fakt, że Czesi nie kręcą już tylko komedii. Niemcy mówią o nas, że jesteśmy śmiejącymi się bestiami. Być może Olga wykraczała poza swoją rzeczywistość i czasy, w których żyła.
Czy dlatego zdecydowaliście się zatrudnić polską aktorkę? Żeby Czesi poczuli, że ona jest wyrzutkiem, że jest z innego świata?
TW: W Michalinie znaleźliśmy wszystko, czego szukaliśmy, przede wszystkim obcą twarz, która nie jest popularna w Czechach. Zastanawialiśmy się nad trzema różnymi aktorkami, ale jakoś tę ciemność wewnętrzną Olgi częściej znajdowaliśmy tutaj w Polsce. Z Michaliną świetnie nam się pracowało. Ona jest Alfą i Omegą.
PK: 95 proc. recenzji podkreśla, że Michalina zagrała fenomenalnie. Jeśli coś w tym filmie jest spieprzone, to jest to nasza wina. Ciekawe, że w Polsce postrzega się ten film przez pryzmat “Zbrodni i kary”, w kategoriach moralności chrześcijańskiej. My chcieliśmy raczej stworzyć opowieść, w której dużo odbywa się między słowami.
W ubiegłym roku widzieliśmy czeskiego “Czerwonego kapitana” z Maciejem Stuhrem, teraz do kin wchodzi kolejny czeski film z polską aktorką. Jak polskie kino jest odbierane w Czechach?
TW: Czescy krytycy chwalą polskie filmy. Bardzo dobrze była przyjęta u nas “Ida”.
PK: Świetnie znamy twórczość Kieślowskiego, Zanussiego też.
TW: Nowa fala filmowa była wcześniej w Czechach niż kino moralnego niepokoju w Polsce. Prawda jest taka, że nasz film powinien był powstać wcześniej, kiedy Hepnarova cieszyła się ogromnym zainteresowaniem, ale to było wtedy niemożliwe, ponieważ nasi najwięksi reżyserzy pracowali za granicą. Była duża luka, nie mieliśmy wątpliwości, że trzeba ją było wypełnić.