TOP 10: Najdziwaczniejsze filmy wszech czasów
W życiu każdego widza przychodzi taki moment, kiedy przeciera oczy ze zdumienia. Kompletne zaskoczenia, niespodziewane zwroty akcji, ale też przeróżne kurioza, aberracje, zmaterializowane surrealistyczne sny, cudaczności, ekstrawagancja, szaleństwo. Dziś skupimy się na tej drugiej kategorii.
W życiu każdego widza przychodzi taki moment, kiedy przeciera oczy ze zdumienia. Kompletne zaskoczenia, niespodziewane zwroty akcji, ale też przeróżne kurioza, aberracje, zmaterializowane surrealistyczne sny, cudaczności, ekstrawagancja, szaleństwo. Dziś skupimy się na tej drugiej kategorii.
W naszym zestawieniu znajdziecie obrazy mniej lub bardziej znane, zrobione za duże pieniądze i najniższym kosztem – wszak nie pieniądz jest miarą twórczej wyobraźni.
Przed wami zestawienie 10 najdziwaczniejszych filmów świata! Zachęcamy do zapoznania się z wymienionymi dalej tytułami oraz do wpisywania w komentarzach własnych typów.
''Funky Forest'', 2005
Nasze europocentryczne spojrzenie sprawia, że nieraz chcemy się żachnąć, kiedy trafiamy na filmy z innych kręgów kulturowych. Często dotyczy to obrazów z Kraju Kwitnącej Wiśni. No bo jak tu nie zareagować na trwające całą projekcje tortury („Królik doświadczalny”, 1985) czy filmy o największym natężeniu najbardziej wstydliwych fetyszy (kino pinku-eiga – więcej tutaj)
?
Jednak wszystkie te filmy miękną przy „Funky Forest”, przy którym niejeden japonista mógłby stracić wiarę w swoją profesję. Film jest zlepkiem absurdalnych, groteskowych historii – niektóre łączą się ze sobą, niektóre nie.
Mamy tu m.in. dziwaczne stwory, przerywniki w fabule ze stoperem w tle,* psy tworzące mangi* oraz dużo* tańca i śpiewu.* To najprawdziwsze nowe horyzonty humoru. „Funky forest” często porównuje się z innym japońskim surrealistycznym filmem wielowątkowym pt. „Survive style 5+” (2004).
''Kret'', reż. Alejandro Jodorowsky, 1970
Legenda „midnight movies” – jeden z pierwszych filmów, który zaliczył klapę w regularnej dystrybucji, ale odniósł ogromny sukces podczas seansów o północy. „Kret” to surrealistyczna mieszanina Dzikiego Zachodu i filozofii Wschodu, symboliki chrześcijańskiej i tropów psychoanalitycznych.
Mistyczna wędrówka tajemniczego rewolwerowca, któremu towarzyszy nagi syn, jest utrzymana na pograniczu jawy i sennego koszmaru. Wizja Jodorowskiego spodobała się wszystkim dystrybutorom, ale nikt nie widział, jak ją sprzedać. Dopiero pomysł Bena Barelholza z weekendowymi, nocnymi pokazami w nowojorskim kinie Elgin okazał się strzałem w dziesiątkę.
Na jeden z takich seansów wybrał się John Lennon. Muzyk z miejsca** zakochał się w filmie. To dzięki jego wsparciu mógł powstać kolejny projekt reżysera – mniej dziwaczna, ale w dalszym ciągu **wizjonerska „Święta góra” (1974).
''Głowa do wycierania'', reż. David Lynch, 1977
Pierwszy pełnometrażowy film Davida Lyncha jest jednocześnie chyba najdziwniejszym w jego karierze. To opowieść o Henrym, który dowiaduje się, że jego dziewczyna urodziła dziecko-wcześniaka. Niemowlę okazuje się zdeformowanym tworem przypominającym zwierzęcy płód.
Filmowa nocna mara Lyncha jest również najbardziej znanym w historii kina wyrazem lęków przed ojcostwem. W pamięci na długo zapadają sceny z żywym obiadem oraz występ Kobiety za Kaloryferem. O palmę pierwszeństwa w kategorii dziwaczności może walczyć chyba jedynie ostatni jak do tej pory pełnometrażowy projekt Lyncha – „Inland Empire” (2006).
Warto zaznaczyć, że do pewnego stopnia analogicznym i równie niezwykłym filmem o rodzicielstwie jest czeski „Mały Otik” (2000), gdzie kalekiego malca zastępuje drewniany pieniek, który konsumuje wszystko, co stanie mu na drodze. Łącznie z ludźmi.
''Święty Mikołaj podbija Marsjan'', reż. Nicholas Webster
Dziecięcy mieszkańcy Marsa popadają w smutek, kiedy oglądają w telewizji ziemskie programy nadawane w święta. Aby poprawić im humor, Marsjanie uprowadzają św. Mikołaja. Ma on wręczać prezenty małym mieszkańcom Czerwonej Planety.
Sam pomysł wydaje się kompletnie absurdalny i powstał w głowie scenarzysty najwyraźniej po wypaleniu naprawdę sporego skręta, jednak jego realizacja (scenografia w opuszczonym hangarze, najtańsze kostiumy i gadżety) powoduje, że film wprawia w jeszcze większe zdziwienie.
W 2004 roku Lovefilm.com, brytyjska internetowa sieć wypożyczalni DVD, przygotowało zestawienie filmów świątecznych według jakości i popularności wśród klientów. W obu kategoriach „Św. Mikołaj…” zajął ostatnie miejsce.
Co ciekawe, po latach obraz otaczany jest swoistym kultem. Doczekał się nawet swojej wersji książkowej i musicalowej.
''Ludzka stonoga'', Tom Six, 2009
Legendarny film, o który internauci od lat toczą spory. „Stonoga” urzeka prostotą wykonania, ale sam pomysł na film jest na tyle chory, że zasłużył, aby znaleźć się na naszej liście.
Opowieść o niemieckim lekarzu, który porywa ludzi i łączy chirurgicznie ich usta z odbytem, zdążyła zasłużyć sobie już na miano kultowej. Reżyser Tom Six zarzekał się, że jego fabuła oparta jest o doświadczenie doktora Mengela, który eksperymentował z ludzkimi ciałami w Auschwitz, oraz że film jest zgodny z wiedzą medyczną, co oczywiście specjaliści prędko obalili.
Druga część utrzymana jest w zupełnie innym,* bardziej mrocznym i surrealistycznym niż groteskowym tonie* (zbliżonym do opisywanego na liście „Tetsuo”)
. Na ten rok zapowiedziana jest premiera finałowej części trylogii, w której – wedle słów samego reżysera – zobaczymy stonogę składającą się nawet z 500 osób.
''Tetsuo - Człowiek z żelaza'', reż. Shinya Tsukamoto, 1989
Nie jest to bynajmniej remake nominowanego do Oskara filmu Andrzeja Wajdy. Trudno go też polecić zatwardziałym miłośnikom twórczości autora „Ziemi obiecanej”. „Tetsuo” to ostry, zrealizowany w czerni i bieli, z minimalną ilością dialogów komentarz do technicyzacji życia codziennego.
W wyniku wypadku samochodowego jeden z mężczyzn ginie, drugi powoli, systematycznie, zaczyna się zamieniać w maszynę. Można by streścić tu cały film, ale to i tak w żaden sposób nie odda tego, jak historia jest zrealizowana. Shinya Tsukamoto jest prawdziwym wizualnym poetą, turpistą, który atakuje widza chaotycznym, pełnym przemocy zdeformowanym obrazem, a także agresywną, hałaśliwą muzyką.
Dla zaznajomionych z estetyką cyberpunkową „Tetsuo” nie będzie wielkim zaskoczeniem, ale pozostałym przy pierwszym kontakcie szczęka może opaść ze zdziwienia. Dwie kolejne części (1992, 2009) nie powtórzyły sukcesu pierwszej, nowatorskiej odsłony serii.
''Impolex'', reż. Alex Ross Perry, 2009
Jeden z tych filmów, po obejrzeniu których ma się ochotę krzyknąć: „Nie wiem, co brali scenarzyści, ale też chcę tego spróbować!”.
* Osobliwe kino drogi* rozgrywające się w gęstwinach lasu. Główny bohater, Tyrone, podczas swojej wędrówki spotyka wiele nietuzinkowych postaci, spośród których warto wymienić choćby elokwentną i wygadaną ośmiornicę. Korzystając ze zdobytych wskazówek Tyrone musi odnaleźć niemieckie pociski V-2. Coraz dłuższa wędrówka sprawia, że jego stan umysłowy pogarsza się, a potęgujące się halucynacje czynią misję coraz trudniejszą.
Luźno inspirowana „Tęczą grawitacji” Thomasa Pynchona, zrealizowana za jedyne 15 tys. dolarów produkcja łączy cechy* awangardy, surrealizmu, kina wojennego i osobliwej komedii.*
''Być jak John Malkovich'', reż. Spike Jonze, 1999
Spike Jonze dał się poznać jako niezwykły wizjoner już w realizowanych w latach 90. m.in. dla Bjork, Sonic Youth czy Beastie Boys teledyskach. Ale prawdziwym wybuchem jego wyobraźni twórczej był fabularny debiut z 1999 roku.
John Cusack gra lalkarza Craiga Schwartza, który pracuje jako urzędnik w nowojorskim biurowcu na piętrze 7 ½. Odkrywa tam tunel pozwalający na "wejście" do… umysłu aktora Johna Malkovicha.
U Jonze’a już sam pomysł jest zadziwiający, a rozwinięcie udane, ale wygrane oszczędnymi środkami, w przeciwieństwie do szastającego surrealizmem kolegi po fachu, Michela Gondry'ego. W najnowszym filmie Jonze’a możemy wejść do głowy bohatera Joaquina Phoenixa za pomocą seksownego głosu Scarlett Johansson.
''Badi'', reż. Zafer Par, 1983
Jakkolwiek by nie przerabiać Spielbergowskiego „E.T.” (1982), efekt jest zawsze zgoła odmienny od zamierzonego.Anglojęzyczne, tańsze podróbki najczęściej wołają o pomstę do nieba (np. „Nukie”), niemiecka porno-parodia potrafi spędzić sen z powiek, a turecki, nieoficjalny remake jest z pewnością jednym z najdziwniejszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały.
Rodzinna, wzruszająca historia została tu przepuszczona przez psychodeliczny filtr. Ukrywany przez dzieci Badi – wyglądający bardziej jak upośledzone dziecko z zaawansowanym wodogłowiem ubrane w worek po ziemniakach niż pełnokrwisty kosmita – na strychu przegląda tureckie świerszczyki, w stresujących sytuacjach puszcza obfite bąki, ale nie sposób go nie polubić.
Najbardziej tajemniczą sceną filmu jest sen jednego z bohaterów o uczniach tańczących w klasie wspólnie z nauczycielem – sielankę przerywa syrena karetki pogotowia, a ostatnie ujęcie przedstawia kanarka w klatce. Tak po prostu.
Do grona najdziwniejszych filmów można też z całą pewnością zaliczyć tureckie „Gwiezdne wojny” – „Człowiek, który ocalił świat” (1982).
''Gozu'', reż. Takashi Miike, 2003
Upiorna, fantasmagoryczna, a przede wszystkim szalenie zabawna próba kina yakuza w wykonaniu być może największego autora pośród filmowych wyrobników (kręci od kilku do kilkunastu filmów rocznie), Takashiego Miike.
Wypadek samochodowy, po którym ciało jednego z mężczyzn w niewyjaśnionych okolicznościach znika, jest początkiem serii nieprawdopodobnych wydarzeń. W „Gozu” oglądamy m.in. uzupełnianie pustych buteleczek mlekiem z kobiecej piersi, waginę wyposażoną w rękę zajmującą się łapaniem penisów oraz* bardzo nietypowy poród.*
Jeden z najbardziej zadziwiających obrazów Miike'ego, choć spora część jego filmografii mogłaby się z powodzeniem znaleźć na niniejszej liście.
Jacek Dziduszko