TVP zadrwiło z protestujących. Zmieniło program na "specjalny" film
Po wyroku TK ws. aborcji embriopatologicznej na ulice wyszły dziesiątki tysięcy Polek i Polaków. I kiedy w sobotę dalej protestowali w obronie swoich praw, TVP wyemitowało sprzeczny z nauką film "Nieplanowane".
Jeszcze tydzień temu w paśmie "Hit na sobotę" TVP figurował thriller "Smak zemsty. Peppermint" z 2018 r. z Jennifer Garner w roli głównej. Ale tuż po ogłoszeniu wyroku TK, który stwierdził, że aborcja embriopatologiczna jest niezgodna z Konstytucją RP, w programie dokonała się "przypadkowa" zmiana. W miejsce filmu w reżyserii Pierre'a Morela wskoczyło nakręcone w 2019 r. "Nieplanowane"
Czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Jeśli przyjrzymy się, o czym opowiada "Nieplanowane", to łatwo dojść do wniosku, że o przypadku nie może być mowy.
Przeszła na drugą stronę barykady
Amerykański dramat w reżyserii Chucka Konzelmana i Cary'ego Solomona to wierna ekranizacja bestsellerowej książki Abby Johnson z 2011 r.
Jej autorka to była kierowniczka kliniki aborcyjnej, która pod wpływem "przerażających zdarzeń" przeszła na drugą stronę ideologicznej barykady. Jak nietrudno się domyślić, zarówno książka, jak i ekranizacja wywołały skrajnie spolaryzowaną dyskusję. Co nikogo nie powinno specjalnie dziwić.
Jednak recenzenci i widzowie nie krytykują "Nieplanowanego" za podjęcie drażliwego tematu i pokazania go z perspektywy organizacji pro-life.
Podobnych zaangażowanych ideologicznie filmów wbrew pozorom powstaje w USA sporo i cieszą się one bardzo dużą popularnością. Jedną z ich gwiazd jest m.in. Kevin Sorbo, czyli gwiazda popularnego niegdyś serialu "Herkules".
Tu chodzi, jak piszą m.in. użytkownicy serwisu IMDb, o "ordynarną stronniczość", "epatowanie makabrą", "przesadę" i, co najistotniejsze, przekłamania. W tym naukowe, obok których nie da się przejść obojętnie.
Uciekający płód
Dlaczego filmowa Abby z kobiety odpowiedzialnej za setki aborcji staje się żarliwą działaczką na rzecz obrony życia? Kluczowym momentem dla budowania postaci jest scena, w której kobieta obserwuje na ekranie USG zabieg przerwania ciąży.
Dla kogoś, kto na co dzień zajmuje się aborcją, taki widok nie jest niczym nadzwyczajnym. Jednak ten przypadek jest inny: 13-tygodniowy płód "ucieka" bowiem przed narzędziami ginekologa.
Scena wywołała oburzenie środowisk medycznych. Strona organizacji prokobiecej Aborcyjny Dream Team przytacza słowa ginekolożki i położnej Jen Villavicencio.
- Pomysł, że płód odwróci się, okaże strach lub spróbuje uciec przed rurką medyczną, jest naprawdę szczerym kłamstwem. Wszystkie dowody wskazują, że nie jest to możliwe.
ABT przypomina też, że "według American College of Obstetricians and Gynecologists płód nie ma zdolności fizjologicznej do odczuwania bólu do co najmniej 24. tygodnia ciąży".
Bezduszny przemysł
Ale nie chodzi tylko scenę "ucieczki". Bohaterka, podobnie jak autentyczna Abby Johnson, pracuje w klinice należącej do Planned Parenthood.
To organizacja non-profit zajmująca się propagowaniem m.in. świadomego rodzicielstwa, edukacji seksualnej i szerokiego dostępu do legalnej antykoncepcji i aborcji.
Jednak w "Nieplanowanym" PP zostało przedstawione jako bezwzględna korporacja napędzana jedynie chęcią zysku. Firma, w której zwiększa się liczbę zabiegów, bo "Exel i przychody muszą się zgadzać".
Z kolei pracownicy organizacji to postacie pisane od sztancy: cyniczni, bezduszni, traktujący kobiety jedynie jako źródło zarobku.
Horror klasy B
Krytycy zwracają też uwagę na jednostronnie pokazany aspekt samego zabiegu – krwawego, bolesnego, ciągnącego się w nieskończoność. I dalekiego od prawdy.
Pacjentki w "Nieplanowane" płaczą, lekarze używają siły, na sali rozgrywa się horror z gatunku gore, jak pisze na łamach "Guardiana" Jordan Hoffman.
W rzeczywistości zabieg aborcji trwa kilka minut, ma ściśle określone procedury, a pacjentki poddawane są narkozie bądź miejscowemu znieczuleniu. Są też na każdym etapie odpowiednio informowane. Co zostało w filmie skrzętnie przemilczane.
"Nieplanowane" zarobiło w USA niecałe 20 mln dol. Film cieszył się też sporą popularnością w naszym kraju. Serwis Box Office Mojo podaje, że w Polsce sprzedano biletów za równowartość ponad 1,7 mln dol.
Wszystko zmyśliła?
Na koniec warto jeszcze raz wrócić do Abby Johnson, która po premierze swojej książki stała się prawicową celebrytką. Amerykańskie media sugerują, że pisarka odeszła z pracy, bo bała się zwolnienia.
Magazyn internetowy Salon odkrył, że 27 września 2009 r., czyli dzień po rzekomym "nawróceniu", Johnson była w feministycznym programie radiowym, w którym… broniła prawa kobiet do aborcji.
Z kolei dziennikarz The Texas Monthly – Nate Blakeslee – przeprowadził swoje śledztwo. Wystąpił do kliniki o wykaz zabiegów z 26 września 2009 r. Okazało się, że tego dnia nie było żadnych zabiegów z pomocą ultrasonografu oraz że Johnson nie uczestniczyła w żadnej z 15 wykonanych tego dnia aborcji (bez użycia USG).
Okazało się też, że żadna z pacjentek tego dnia nie miała 13-tygodniowego płodu.