Producent "Wilka z Wall Street" nie stanie przed sądem. "Triumf korupcji i bezkarności"
"Wilk z Wall Street" opowiadał prawdziwą historię gigantycznych przekrętów finansowych. Film okazał się pralnią brudnych pieniędzy dla polityków z Malezji, dla których prokuratura okazała się bardzo łaskawa.
Jak podaje "Fox News", prokuratura w Malezji nie wniesie oskarżenia przeciwko Rizie Azizowi. Przyrodni syn byłego premiera Najiba Razaka jest zamieszany w aferę korupcyjną i pranie brudnych pieniędzy. Chodzi o 700 mln dol., które Razak w czasie swoich rządów miał przelewać z państwowego funduszu finansowego na własne konto. Zarzuty przeciwko Azizowi zostały wycofane, choć bez formalnego uniewinnienia, więc teoretycznie można go będzie w przyszłości podciągnąć do odpowiedzialności. Mahathir Mohamad, były premier i przeciwnik polityczny Razaka, uważa jednak, że w malezyjskim prawie zaistniał niebezpieczny precedens. "Złodzieje będą puszczani wolno, jeśli zwrócą pieniądze" – mówił Mohamad.
Agencja antykorupcyjna zapewniła, że do skarbu państwa powróci kwota 107,3 mln dol., które Aziz miał prać w firmie Red Granite Pictures finansującej m.in. "Wilka z Wall Street". To jednak tylko 43 proc. środków, które syn ówczesnego premiera miał sprzeniewierzyć w USA. W zamian za wycofanie zarzutów Aziz ma również zapłacić grzywnę niewiadomej wysokości.
Obejrzyj: Tomasz Sekielski o pedofilii. "Politycy zmarnowali rok. Przypomnimy im to"
- Riza Aziz odchodzący wolno to triumf bezkarności i korupcji, oraz zgubne przestrzeganie praw i interesów obywateli Malezji – mówił Phil Robertson z organizacji pozarządowej Human Rights Watch.
Przypomnijmy, że były premier Malezji Najib Razak został dwa lata temu aresztowany pod zarzutem korupcji. Riza Aziz dostał od niego kilkadziesiąt milionów dolarów na rozkręcenie w USA firmy produkującej filmy. Za pieniądze podatników Malezji nakręcono m.in. "Wilka z Wall Street" Martina Scorsese, "Rogi" z Danielem Radcliffe'em czy "Głupi i głupszy 2".
Kiedy Razak trafił do aresztu, agenci federalni w USA prowadzili swoje dochodzenie w tej sprawie. Okazało się bowiem, że pieniądze z nielegalnego funduszu miały być także wykorzystane na kupno dzieł Van Gogha i Claude Moneta czy nieruchomości w Nowym Jorku.