Wstrząsający thriller polityczny ujawnia krwawe tajemnice egipskiej dyktatury
Zanim wybierzecie się na wakacje do Szarm el-Szejk, warto zobaczyć, jak żyją ludzie, którzy będą wam podawać drinki na plaży. Nagrodzony w Cannes za scenariusz film "Chłopiec z niebios" to doskonała panorama współczesnego Egiptu, gdzie rządzi dyktator podpierający się religią muzułmańską.
Prezydent Egiptu Abdel Fattah al-Sisi jeszcze w 2019 r. tak zmienił konstytucję, że może rządzić do 2030 r. Od niego też zależą nominacje sędziów i prokuratora generalnego. Stał się autokratą, wykorzystującym do utrzymania władzy wojsko, policję i tajne służby. Inflacja w Egipcie wynosi ponad 30 proc., a prezydent kupuje sobie poparcie podwyżkami emerytur i pensji minimalnej. Mimo to ponad 60 proc. społeczeństwa żyje na granicy ubóstwa. Organizacja Human Rights First podaje, że w egipskich więzieniach może siedzieć ponad 60 tys. więźniów politycznych.
Ta autentyczna sytuacja jest punktem wyjścia filmu "Chłopiec z niebios" w reżyserii Tarika Saleha. W filmie Egipcjanie są niezadowoleni z dyktatorskich rządów Sisiego. Narastające napięcie mógłby uspokoić wielki imam, ponieważ chodzący do meczetu obywatele zapewne posłuchaliby jego wezwania do spokoju. Przesłanie mogłoby popłynąć w kazaniu z minaretów i telewizji do całego narodu.
Jak jednak zapewnić sobie taki sojusz państwa i religii, tronu i ołtarza? O tym właśnie opowiada nagrodzony w Cannes za scenariusz film Saleha. Punktem wyjścia jest nagła i niespodziewana śmierć wielkiego imama, rektora prestiżowego uniwersytetu religijnego Al-Azhar w Kairze (autentyczna uczelnia). To kuźnia młodych imamów, miejsce, gdzie uczą się przyszłe elity. To tu wyznacza się trendy i definiuje czym jest sunnicki islam. Cały naród (czytaj: mężczyźni, bo kobiety w tym filmie są jedynie gosposiami i kucharkami) z uwagą słucha wszystkiego, co mówią imamowie z Al-Azhar.
Wybory nowego wielkiego imama, rektora uczelni, są więc okazją, by zainstalować tam osobę, która będzie współpracowała z wojskową dyktaturą. Do pracy wkracza urząd bezpieczeństwa. Musi wpłynąć na wybory: wyciąć niepożądanych kandydatów, zdyskredytować ich, znaleźć na nich tzw. kompromaty (kompromitujące materiały) i doprowadzić do wyboru takiego imama, który ułoży się z generałem. Wszyscy będą zadowoleni: i rząd, i kościół.
Film jest fascynującą i trzymającą w napięciu mieszanką thrillera politycznego, filmu szpiegowskiego i obyczajowego. Oglądamy zakulisowe działania egipskiej bezpieki, która by wykonać zadanie, musi znaleźć na terenie szkoły "anioła", czyli donosiciela, kapusia, po prostu TW. Wybór pada na Adama, naiwnego, wystraszonego chłopaka z prowincji, zagubionego w nowej szkole i stolicy. Gra go przejmująco Tawfeek Barhom.
Metody są dwie: kija (zniszczmy ci ojca) i marchewki (wyleczymy ci ojca w naszej rządowej klinice). Tarik Saleh doskonale pokazuje uwikłanie słabej, bezbronnej jednostki w polityczne i ubeckie machinacje. W tym sensie film przypomina najlepsze dramaty polityczne z okresu PRL, choćby te Andrzeja Wajdy.
"Chłopiec z niebios"; oficjalny zwiastun PL; w czerwcu w kinach!
Choć to fabuła, to film ogląda się jak dokument, jesteśmy bowiem przeniesieni w sam środek wielkiego arabskiego miasta z jego chaosem i wszędobylskim śpiewem imamów dochodzącym z minaretów. Reżyser Tarik Saleh, który jest obywatelem Szwecji (ma matkę Szwedkę i ojca Egipcjanina), ma zakaz wjazdu do Egiptu, bo władzom nie spodobał się jego poprzedni film "Morderstwo w Hotelu Hilton" o policyjnej korupcji. Dlatego Kair odtwarza tu Stambuł.
Doskonale wypada w filmie aktor Fares Fares - Szwed pochodzenia libańskiego. Gra Ibrahima - upiornego, cynicznego i pozbawionego skrupułów oficera prowadzącego. Umiejętnie porusza się po gabinetach władzy, gdzie na ścianach wiszą portrety prezydenta Sisiego oraz cenne koszulki piłkarskie Mohammeda Salaha, egipskiego napastnika FC Liverpool, który jest w swojej ojczyźnie bogiem.
Film jest w sporej części wzorowany na faktach. Reżyser sięgnął po autentyczne postaci nie tylko prezydenta kraju (oglądamy go na portretach), ale też generałów egipskiej UB, takich jak Safwat El-Sherif. "Chłopiec z niebios" daje też niezwykły wgląd w islam jako instytucję, gdzie szczyty uniwersyteckiej hierarchii skażone są hipokryzją i żądzą władzy, a zepsuci imamowie prześcigają się w zradykalizowanym przekazie o konieczności zachowania czystości i bogobojności. Ścierają się tu różne frakcje i odłamy, od tych bardziej umiarkowanych po dżihadystów z Bractwa Muzułmańskiego.
Saleh używa formuły thrillera politycznego i filmu sensacyjnego, by zdobyć naszą uwagę, wciągnąć nas w intrygę, a przy okazji opowiedzieć o związkach polityki i religii, moralności (i jej braku) oraz zniewoleniu bezbronnej jednostki przez wszędobylski reżim. Film jest doskonały nie tylko na poziomie scenariusza. Działa na zmysły, wiarygodnie pokazuje przemiany bohaterów, zaskakuje zwrotami akcji. Wygrywa szczerością.
Przesłanie ma uniwersalne: sojusz tronu z ołtarzem to nie jest specyfika tylko Egiptu, znamy to choćby z putinowskiej Rosji, gdzie patriarcha Cyryl jest właściwie pracownikiem Kremla. Zanim więc wybierzecie się na wakacje do Szarm el-Szejk, warto zobaczyć, jak żyją ludzie, którzy będą wam podawać drinki na plaży.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Film "Chłopiec z niebios" wchodzi do kin 23 czerwca, ale już teraz można go oglądać na pokazach przedpremierowych w kinach studyjnych i festiwalach w całej Polsce
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy szokującego i rozseksualizowanego "Idola" od HBO, znęcamy się nad Arnoldem Schwarzeneggerem i jego Netfliksowym "FUBAR-em" i, dla równowagi, polecamy najlepsze seriale wszech czasów. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.