"Wszystko jest dla ludzi, dragi też". Choroba Macieja Zembatego niszczyła nie tylko jego związki
To on rozpuścił plotkę, jakoby kota Rademensa z "Siedmiu życzeń" pozbawiono życia za niegrzeczne zachowanie przed kamerami. Makabryczną informację musieli potem dementować jego koledzy z planu. W tym czasie Maciej Zembaty rozkoszował się oburzonymi reakcjami telewidzów.
Odnosił sukcesy jako tłumacz i do dziś uchodzi za jednego z największych specjalistów od Leonarda Cohena.To właśnie jemu kanadyjski bard zawdzięczał tak szaloną popularność w Polsce. Poeta, radiowiec, scenarzysta, muzyk i satyryk. Udzielał się politycznie i nie bał się wyrażać swojego zdania.
- Nic, co ludzkie, nie jest mi obce. Wszystko jest dla ludzi, dragi też. Problem w tym, że małolatom myli się dziś życie z dragami. A one są po prostu fantastycznym uzupełnieniem życia, mogą dodać pieprzu, dać kopa, skierować sztukę czy naukę na nowe tory - mówił w "Trybunie".
W życiu prywatnym nie szło mu już tak dobrze. Kobiety albo go zdradzały, albo nie wytrzymywały jego imprezowego stylu życia. Bały się też jego choroby dwubiegunowej, która sprawiała, że Zembaty stawał się nieprzewidywalny i po okresie euforii wpadał w głęboką depresję.
Buntownik z wyboru
Już jako 4-latek potrafił czytać. Poznawał też języki obce, jednak tak naprawdę ciągle myślał o aktorstwie. W latach 70. dostał się nawet do łódzkiej filmówki. Ale miejsca długo tam nie zagrzał.
- Z warszawskiej PWST wyrzucono mnie jednak jako buntownika, a mój bunt polegał na tym, że odbiłem dziewczynę aktorowi Zygmuntowi Kęstowiczowi – śmiał się w magazynie "Arterie". Wtedy wymyślił, że zostanie filmowcem.
- Zawziąłem się, aby zostać reżyserem i pokazać, na co mnie stać tym aktorzynom, którzy mnie wyrzucili ze szkoły teatralnej – dodawał. Oczywiście i z tej uczelni został wydalony.
Okrutny żart
Ale nawet to go nie zniechęciło do filmu. Zajął się pisaniem scenariuszy, a największą popularność zdobył dzięki serialowi „Siedem życzeń”, w którym użyczał głosu Rademenesowi.
I to właśnie Zembaty miał zdradzić, że ponieważ czarny kot zachowywał się przed kamerami wyjątkowo niesfornie i nie reagował na polecenia, znużeni zachowaniem zwierzęcia członkowie ekipy postanowili skrócić jego życie.
Kot miał zostać uśpiony, wypchany i wykorzystany jako zwykły rekwizyt.
Dopiero po latach wyszło na jaw, że żadnego zwierzęcia nie uśpiono. Owszem, w kilku scenach użyto wypchanego kota, ale był to wypożyczony z uczelni eksponat.
Pierwsza żona
Poczucie humoru, choć kontrowersyjne, bez wątpienia zjednywało mu sympatię kobiet. Dla Zembatego głowę straciła chociażby Ewa Pokas, ówczesny obiekt męskich westchnień. Poznali się jeszcze na studiach.
- *Maciek spotkał ją na seminarium u prof. Ludwika Sempolińskiego w PWST. Ewa Pokas, czarnooka aktorka. Ostra dziewczyna, kusa spódniczka i długie kozaki *– czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Połączyła ich również miłość do filmu i teatru. Razem założyli kabaret czarnego humoru „Fermata”. W końcu się też pobrali, choć Zembaty nie zgodził się na ślub kościelny. Niestety ich związek nie przetrwał próby czasu.
Rogacz
Powód? Zembaty twierdził, że szalał z zazdrości o Pokas i był przekonany, że małżonka zdradzała go, kiedy tylko nadarzyła się jakaś okazja.
- *Niejasno podejrzewałem, że Ewa przyprawia mi rogi z reżyserami. No, kiedy grała u Viscontiego, spałem spokojnie, bo on przecież był gejem *– mówił w magazynie "NIE". Ale pewność znikała, gdy szło o filmowców polskich. Zazdrość i kolejne, nader częste awantury wreszcie zniszczyły ich związek.
- Po każdym pijaństwie Maciek z Ewą się żrą, a że pije się ciągle, więc napięcie trwa non stop. Idą do Dziekanki, Stodoły, Hybryd, obcy faceci chcą tańczyć z Ewą, Maciek się wścieka, ona mu robi awanturę. Następnego dnia wstają zakochani – mówił na łamach "Wyborczej" znajomy pary. - Tak przez dwa lata, aż do rozwodu.
Kobiety jego życia
Drugą żoną została Ewa Gargulińska, plastyczka. Rozstali się, bo kobieta nie wytrzymała intensywnego, wypełnionego alkoholem życia Zembatego.
Trzecią była Magdalena, z którą Zembaty miał dwóch synów. To ona zorientowała się, że z mężem jest coś nie tak, i zawiozła go do specjalisty. U artysty zdiagnozowano chorobę dwubiegunową. I to ona dbała, by brał lekarstwa, pilnował się, chodził na leczenie. Ale wreszcie się poddała.
Zembaty szczęścia szukał jeszcze w ramionach Elżbiety Dębskiej. Wreszcie jednak zdał sobie sprawę, że jego choroba uniemożliwia im normalne funkcjonowanie.
Stan szczęśliwości
Choroba niszczyła jednak nie tylko związki, ale i karierę Zembatego. Gdy pojechał do Los Angeles i na chwilę odstawił leki, na scenie nie był w stanie wykonać swoich piosenek. Innym razem zasłabł.
Gdy wpadał w depresję, zamykał się na wszystkich i zawalał zlecenia. Gdy było dobrze, imprezował, pił i palił na potęgę. W tych dobrych momentach na scenie nie miał sobie równych. Twierdził, że jest szczęśliwy.
- Po epizodach maniakalno-depresyjnych, z których przez pewien czas wychodziłem, lepiej pojmuję swój obecny stan szczęśliwości. No i jestem wolny. Wiem, co jeszcze w życiu muszę zrobić – twierdził.
Nie ze wszystkim jednak zdążył. Zmarł 27 czerwca 2011 r. na atak serca. Osierocił dwóch synów.