Brad Pitt nie zawiódł. To najlepszy film dla dorosłych widzów od lat
W tym roku rynek kinowy wstaje z kolan po krachu związanym z pandemią koronawirusa. Dużą popularnością cieszą się już filmy adresowane do młodych widzów i młodzieży. Problemy mają jeszcze produkcje dla dorosłej widowni. "Bullet Train" jest dowodem, że i tu sytuacja się poprawia.
W 2020 r. wpływy ze sprzedaży biletów w amerykańskich kinach sięgnęły jedynie 2,1 mld dolarów. Przypomnijmy, że kina pracowały wówczas pełną parą jedynie do pierwszych dni marca. Później koronawirus na wiele miesięcy je sparaliżował. W 2021 r. wpływy wyniosły 4,49 mld dolarów. Rynek kinowy opierał się wówczas jedynie na ekranizacjach komiksów, na czele z filmem "Spider-Man: Bez drogi do domu", który zebrał w Stanach blisko 573 mln dolarów.
W bieżącym sezonie amerykańscy widzowie wydali już w kinach ponad 4,9 mld dolarów. Rezultat z poprzedniego roku został więc już poprawiony, a do końca sezonu pozostało jeszcze pięć miesięcy. Analitycy rynku kinowego spodziewają się wpływów sięgających 8 mld dolarów. Do poziomu sprzed pandemii będzie jeszcze brakować około 3-4 mld dolarów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Bullet Train" (2022) - zwiastun filmu.
Nie ulega wątpliwości, że największy problem ze zdobyciem dużej widowni mają na razie filmy adresowane do starszej widowni. Ekranizacje komiksów, animacje, kontynuacje hitów z poprzednich lat sprzedają się już jak za starych czasów. Natomiast produkcje z kategorią wiekową R, czyli generalnie dla osób powyżej 17. roku życia (młodsze mogą obejrzeć film jedynie z opiekunem) wciąż radzą sobie bardzo słabo. Choć akurat w ostatnich dniach pojawiły się dwa filmy, które mogą zwiastować poprawę sytuacji.
Pierwszym był horror "Nie!", który miał premierę w Stanach 22 lipca (w Polsce pojawi się w kinach 12 sierpnia). W ciągu 17 dni wyświetlania zarobił on 98 mln dolarów, a podczas minionego weekendu na jego konto wpadło jeszcze 8,5 mln dolarów. Drugim "Bullet Train", który w czasie pierwszych trzech dni wyświetlania zgarnął 30,1 mln dolarów.
Jak podkreślają analitycy rynku, "Bullet Train" nie jest ani ekranizacją komiksu, ani prequelem, ani sequelem czy też nową wersją hitu sprzed lat, jest w pełni oryginalną produkcją z mocną kategorię wiekową R, na którą w pełni zasługuje.
Gwiazdą "Bullet Train" jest Brad Pitt, który wcielił się w rolę zawodowego zabójcy o pseudonimie Biedronka. Nie należy on do asów w swoim ciężkim fachu. Generalnie prześladuje go duży pech, który nie pozwala mu spokojnie realizować zleceń. W pędzącym pociągu będzie musiał zmierzyć się z najniebezpieczniejszymi zabójcami z całego świata, którzy mają powiązane, ale sprzeczne cele. Czy zezowate szczęście pozwoli mu wyjść cało z opresji?
"Bullet Train" zbiera mieszane opinie. Dużo lepsze od widzów niż od krytyków. Nie wszystkim odpowiada na pewno konwencja filmu, która powagę sytuacji miesza ze skrajnym humorem. Zawiedzeni mogą też się czuć widzowie, którzy poszukują w filmach jakiegoś głębszego sensu. "Bullet Train" to sprawnie zrealizowany, miejscami nawet błyskotliwy (w formie i treści) hollywoodzki produkt. Wybuchowa mieszanka akcji i humoru, której zadaniem jest zapewnić widzowi rozrywki dokładnie przez dwie godziny.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.