Brad Pitt podjął decyzję. Producenci mieli z aktorem pewne problemy
W sieci pojawił się zwiastun najnowszej produkcji z Bradem Pittem "Bullet Train". Jak twierdzą jego twórcy będzie to wybuchowe połączenie filmu "Speed" z "Deadpoolem". Wspomnieli również, że hollywoodzki gwiazdor chciał osobiście wziąć udział we wszystkich scenach akcji.
"Bullet Train" będzie jedną z najważniejszych premier letniego sezonu. Ma się pojawić w kinach 15 lipca. Film zapowiada się na dynamiczne kino akcji z dużą dawką humoru. Jego bohaterowie to zawodowi zabójcy, którzy podróżują pociągiem z Tokio do Morioki. W zamkniętym, pędzącym pojeździe odkrywają, że ich ostatnie zlecania są ze sobą powiązane. Wyzwaniem stanie się dotarcie do końcowej stacji.
Hollywoodzka produkcja wypełniona jest scenami, w których dochodzi do gwałtownych spięć pomiędzy bohaterami. Zamknięta, mała przestrzeń daje dużo pole do popisu dla koordynatora walk. I tu pojawił się problem. Okazało się, że Brad Pitt postanowił nie obciążać za bardzo pracą swojego dublera i wziął udział w większości scen akcji.
"Bullet Train" (2022) - zwiastun filmu.
Sytuacja jest o tyle ciekawa, że jedną z ostatnich ról Brada Pitta była oscarowa kreacja w filmie "Pewnego razu… w Hollywood", w którym hollywoodzki gwiazdor wcielił się w rolę kaskadera. Można zaryzykować stwierdzenie, że jego ekranowy bohater z produkcji Quentina Tarantino (Cliff Booth) nie byłby zadowolony, gdyby odbierano mu robotę. Znając jednak przyjacielskie podejście Pitta do osób na planie filmowym, jego dubler finansowo na tym nie stracił. Może jedynie ucierpiała jego duma…
Greg Rementer, koordynator walk w "Bullet Train", stwierdził, że Brad Pitt wykonał 95 proc. swoich scen akcji na planie i był pod dużym wrażaniem jego kondycji fizycznej. - Jest jak urodzony sportowiec – podsumował Rementer.
W "Bullet Train" obok Brada Pitta zobaczymy także Sandrę Bullock. Obie hollywoodzkie gwiazdy w tym roku wystąpią razem również w filmie "Zaginione miasto", którego premiera zaplanowana została na 1 kwietnia.