Zieleń to nowy róż (recenzja filmu "Wicked")

Zjawiskowy. Wizualnie oszałamiający. Perfekcyjnie zaśpiewany. Szaleńczo roztańczony i wciągający do ostatniej minuty. Każde z tych zdań pasuje do "Wicked" i – mało tego – wszystkie naraz też. Czy to kandydat do tytułu hitu sezonu? Nie. To jest hit sezonu!

Źródło zdjęć: © materiały partnera | Universal Pictures
Magdalena Stadrynek

29.11.2024 | aktual.: 29.11.2024 13:04

Gdzieś między Szmaragdowym Miastem a Krainą Manczkinów, przy drodze wybrukowanej (jeszcze nie żółtą) kostką, po raz pierwszy krzyżują się losy Glindy, znanej później jako Dobra Czarownica z Południa (Ariana Grande), i Elfaby, czyli Złej Czarownicy z Zachodu (Cynthia Erivo). I to w sposób, jakiego byśmy się – po przygodach Dorotki – nie spodziewali. W końcu nikt się nie spodziewał, że słodka różowa trzpiotka i zielona paskudnica staną się najpierw niechętnymi współlokatorkami, a później – szczerymi przyjaciółkami. A jednak, właśnie tak zaczyna się cała historia, której finał znamy od wielu dekad. I – jak to często w świecie kina bywa – jej przebieg jest dużo ciekawszy niż zakończenie.

© materiały partnera | Universal Pictures

"Witaj nam na Uniwersytecie Shiz"

"Wicked" to – przynajmniej na początku – klasyczna "high school drama". Jest więc blond "the popular one" (Glinda) i jej świta (Pfanee i ShenShen) oraz zielona "the weird one" (Elfaba). Są swoimi wzajemnymi przeciwieństwami, ale też idealnie się dopełniają – to, czego nie ma jedna (magia), druga ma z nawiązką, a to, czego pragnie druga (akceptacja), pierwsza traktuje jak coś naturalnie jej należnego. Dodajmy do tego szarmanckiego "the handsome one", księcia Fiyero (kradnący każdą scenę Jonathan Bailey) i witamy na Uniwersytecie Shiz!

© materiały partnera | Universal Pictures

Myliłby się jednak ten, kto uznałby "Wicked" tylko za kolejną wersję "teenage movie". Owszem, twórcy sprawnie żonglują kliszami odwołującymi się do tego gatunku – od kontrastu między popularną Królową Balu a Szkolnym Dziwadłem po absolutnie uroczo przewrotną scenę "makeover", która z brzydkiego kaczątka ma zrobić łabędzia. Jednak "Wicked" to film nie tyle o akceptacji przez rówieśników, ile przez samą siebie. Bez upiększeń, zmian czy "glindyfikacji".

© materiały partnera | Universal Pictures

Mam ten głos

To także film o znalezieniu swojego głosu. I TO JAKIEGO! Pod kątem wokalnym "Wicked", wzorem swojego teatralnego pierwowzoru, dowozi w absolutnie każdym aspekcie. Fanki i fani współczesnego popu na pewno znają wokal i możliwości Ariandy Grande, ale to, co na ekranie wokalnie robi Cynthia Erivo… Proszę państwa, to jest naprawdę coś absolutnie niewiarygodnego. Od pierwszego numeru, "The Wizard and I" aż po finałowe "Defying Gravity" skala jej wokalnych możliwości dosłownie wbija w fotel i zostaje w głowie długo po seansie.

© materiały partnera | Universal Pictures

Ale głos Elfaby to nie tylko jego wokalna manifestacja. To też jej odwaga do nazywania rzeczy – zwłaszcza moralnie złych – po imieniu i przeciwstawiania się im. To też zrozumienie własnej siły i świadoma decyzja, by nie być niczyją marionetką (tak, Czarnoksiężniku, o tobie mowa, ty stary kuglarzu). A także – co w świecie Oz nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać – dostrzeżenia, że dobro nie zawsze jest tym, co inni próbują za nie przedstawiać. I to nawet (zwłaszcza?) wtedy, gdy robią to prawdziwe autorytety, takie jak powszechnie kochany i szanowany Czarnoksiężnik (perfekcyjnie wygrywający każdą jego fałszywą nutę Jeff Goldblum) i mentorka Elfaby, Madame Morrible (Michelle Yeoh).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wicked - zwiastun!

Uczta nie tylko dla uszu

A wszystko to podane jest w zapierającym dech w piersiach anturażu. Shiz i kraina Oz to wizualne arcydzieła, perfekcyjnie poruszające się w rytm muzyki i skomplikowanej choreografii. Choć to ostatnie nie dziwi – po adaptacji hitowego musicalu, wystawianego na Broadwayu i West Endzie, nie spodziewałabym się niczego innego. Czujcie się zatem ostrzeżeni – o ile w kinie może powstrzymać was odrobina przyzwoitości, o tyle gwarantuję, że podczas odsłuchiwania soundtracku z filmu nóżka będzie wam bardziej niż chodzić. A kto wie, może i spróbujecie zaśpiewać razem z Elfabą i Glindą "I hope you’re happy, I hope your’e happy now".

I zrobicie to jeszcze nie raz w oczekiwaniu na drugą część.

Ja już zaczęłam odliczanie.

"Wicked" można obejrzeć w kinach już od 6 grudnia 2024.

A dla niecierpliwych - pokazy przedmierowe odbędą się w sieciach Cinema City, Heliosa i Multikina oraz w kinach:

  • Planet Cinema Ełk
  • Cinema1 Gdańsk
  • Kinomax Inowrocław
  • Kinie Na Biegunach Jarosław
  • Milenium Łomża
  • Cinema N 3D Nysa
  • Tatry Nowy Targ
  • Grażyna Strzelino
  • NoveKino Płock
  • Zorza Rzeszów
  • Kinoteka Warszawa
  • Nowe Horyzonty Wrocław
  • Planet Cinema Zabrze

Szczegółowe informacje o seansach dostępne na stronach kin.

© materiały partnera
Źródło artykułu:WP Film
nowy filmwickedpremiera
Wybrane dla Ciebie