13. MFF T‑Mobile Nowe Horyzonty: Roman Gutek podsumowuje szczęśliwą trzynastkę
Roman Gutek, dyrektor T-Mobile Nowe Horyzonty, tylko dla WP.PL podsumowuje 13. edycję wrocławskiego festiwalu.
Moim zdaniem była to bardzo udana edycja. Selekcja była ciekawa, co podkreślali zarówno zagraniczni goście, jak i uczestnicy festiwalu. W Konkursie Nowe Horyzonty pokazaliśmy różnorodne kino, zdarzały się filmy trudniejsze wręcz eksperymentalne, które również cieszyły się dużą popularnością. W tym roku mogliśmy zobaczyć w częściach 15-godzinny dokument „Odyseja filmowa” w reżyserii Marka Cousinsa, który stał się jedną z najbardziej rozchwytywanych gwiazd festiwalu. W pełni zasłużenie. W Panoramie znalazły się głośne nazwiska, były również unikatowe pokazy w retrospektywie Waleriana Borowczyka i wiele, wiele więcej. Bardzo mnie to cieszy, że publiczność dopisała i chętnie uczestniczyła w projekcjach. Cześć widzów wolała oglądać tylko filmy z konkursu, a niektórzy wręcz omijali je szerokim łukiem, wybierając alternatywny repertuar. Bardzo wysoką frekwencją cieszyły się także pokazy klasyki filmowej. Jak widać przepych możliwości.
W tym roku byliśmy po raz pierwszy we własnym kinie - Kinie Nowe Horyzonty, byłym Heliosie we Wrocławiu. Już od 11 miesięcy jesteśmy gospodarzem tego kina. Jak widać, to dla nas bardzo ważny rok. Z jednej strony T-Mobile Nowe Horyzonty kończą się, ale wciąż będą trwać. W naszym kinie będziemy mieli permanentny festiwal - będą retrospektywy i przeglądy. Nowe Horyzonty trwają dalej. Spełniło się nasze największe marzenie.
W Klubie Festiwalowym, w Arsenale, przez cały okres trwania festiwalu była bardzo dobra atmosfera. Mieliśmy kilka naprawdę świetnych koncertów, jak Mikołaja Trzaski, Mike’a Pattona i Tomahawk oraz Diamanda Galás. W trakcie tych 10 dni miały miejsce też ważne spotkania branżowe, przykładowo odbyły się Polskie dni, w trakcie których promowaliśmy polskie kino, ale także przyszłe projekty i nowe scenariusze. Jak widać bardzo dużo się działo - różnorodność programu, widzów, twórców, imprez była wręcz niewyobrażalna. Wszystko się udało - jestem bardzo szczęśliwy.
Czy laureaci Konkursu Głównego pokrywają się z pana faworytami?
Jurorzy wszystkich konkursów mówili, że jest wysoki poziom, że zrobiliśmy dobrą selekcję, co mnie osobiście bardzo cieszy. Jednak festiwalowi zwycięzcy są zazwyczaj wypadkową wielu czynników. Często się zdarza, że silna osobowość reżysera ma ogromny wpływ na decyzję jurorów. Ja miałem inne typy, szczególnie w Konkursie Głównym Nowych Horyzontów. Moim zdecydowanym faworytem był „Nieznajomy nad jeziorem”, francuski film młodego reżysera - znakomite kino, film niejednoznaczny, z porządną strukturą. Ale oczywiście rozumiem i z pełną pokorą przyjmuje werdykt jury. Film, który zwyciężył „Niebiańskie żony łąkowych Maryjczyków” wyraźnie jest odzwierciedleniem osobowości i pojedynczych gustów członków jury Konkursu Głównego. Ta rosyjska produkcja jest czymś w rodzaju kina etnograficznego, co być może brzmi mało sexy, ale jest zachwycająca. W filmie przywołane zostały różne mity, legendy ludowe w wielu momentach niepozbawione też humoru. Bardzo ciekawa produkcja, która w trakcie trwania festiwalu mogła się
poszczycić wysoką frekwencją i pozytywnymi reakcjami ze strony publiczności.
W trakcie 12-letniej historii trwania naszego festiwalu bardzo rzadko polskie produkcje były pokazywane, czy nawet brały udział w Konkursie Nowe Horyzonty. Nagroda publiczności dla Tomka Wasilewskiego za „Płynące wieżowce”jest czymś wyjątkowym. Tej nagrody nie zdobyła żadna polska produkcja od czasów zarania festiwalu. Bardzo się cieszę, że widzowie docenili film Wasilewskiego. To bardzo duże docenienie i wyróżnienie dla tego młodego, odważnego twórcy. Trzymamy za niego kciuki.