"365 dni” to świetna komedia na podłe czasy

Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której podchodzę do kasy w kinie i wydaję 30 złotych na bilet na "365 dni”. Z perspektywy kanapy, gdy ten sam film mam dostępny w ramach abonamentu, daję mu szansę i, co zaskakujące dla mnie samej… nawet nie żałuję, bo bawię się przednio.

Gorące ujęcie z planu "365 dni".
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Karolina Grabińska

Umówmy się, w czasie kwarantanny, gdy wszyscy siedzą w domach, Netflix przestaje mieć przed kimkolwiek tajemnice. Dużo czasu wolnego sprzyja nadrabianiu zaległości, na które dotąd nie było chwili, a i nowości, wpadające na platformę, przestają być setną pozycją na prywatnej liście "do obejrzenia” .

I oczywiście, ktoś może powiedzieć: "po co tracić wolny czas na byle co, jak jest tyle możliwości, a w wartościowych produkcjach można przebierać jak w ulęgałkach." Zgoda, ale przychodzi taki dzień w tych specyficznych dla wszystkich czasach, że po całym dniu oglądania czerwonych pasków z liczbą kolejnych zakażonych i ofiar, przeczytaniu kilkunastu artykułów o zbierającym żniwo koronawirusie i wysłuchaniu konferencji władz o zaostrzeniu kwarantanny, mózg mówi "dość”.

Potrzebuję czegoś lekkiego, wręcz odmóżdżającego, nad czym nie trzeba się zastanawiać, skupiać, czego nie trzeba analizować, a co jednocześnie odciągnie myśli od całego zła tego świata. I właśnie wtedy wchodzi "365 dni” i doskonale spełnia te oczekiwania.

Przed kwarantanną o wspomnianej produkcji wiedziałam tyle, że bije rekordy oglądalności w kinach. Film trafił na ekrany 7 lutego i z miejsca stał się hitem. W premierowy weekend obejrzało go prawie 454 tys. osób, czyniąc z ekranizacji bestsellera Blanki Lipińskiej najlepsze otwarcie 2020 roku. Produkcja wyświetlana była do momentu zamknięcia kin z powodu walki z pandemią koronawirusa. Do tej pory "365 dni" obejrzało ponad 1,6 miliona widzów.

Nie czytałam książki Lipińskiej, na podstawie której powstał film, nie zamierzałam także oglądać produkcji. Na jedno i drugie szkoda mi było pieniędzy i czasu, którego w tamtym okresie wcale za dużo nie miałam. Byłam przy tym pełna zrozumienia dla fenomenu powyższych "dzieł”. Blanka doskonale wyczuła rynek i dała Polakom to, czego najwyraźniej potrzebowali, czyli prostą (momentami aż za bardzo) historię z rozbudowanymi wątkami seksualnymi, osadzoną w pięknych włoskich plenerach. Wydawałoby się, że banalny sposób na sukces, a jednak nikt wcześniej nie wpadł na to w naszym pięknym kraju.

Tak że w momencie, gdy już wszystkiego miałam dość i nastąpił dzień przesytu złymi informacjami, odpaliłam Netflix i "365 dni”. Nie sądzę, by to było zamierzeniem twórców, ale dawno się tak nie ubawiłam na filmie, który z założenia nie miał być komedią.

Niemal od pierwszej sceny produkcja wygląda jak parodia filmów o mafii. Główny bohater traci ojca w tragicznych okolicznościach, co czyni z niego bezwzględnego mafiosa. Massimo wygląda jak marzenie, więc nawet gdy zmusza kobietę do seksu, ona ostatecznie jest z tego zadowolona. Chce być czuły i romantyczny dla swojej wyśnionej Laury i zrobić wszystko, by ta go pokochała, ale nie przeszkadza mu to ją porwać, a następnie wiązać, szarpać, popychać i uprawiać seks z inną kobietą na jej oczach.

Z kolei porwana, wiązana i szarpana Laura w pierwszej scenie chce uciec od natarczywego Włocha, ale wystarczy, że ten ją zabierze na zakupy po drogich butikach, zaprosi na kolację w swojej willi i nagle okazuje się, że to ten jedyny! Kobieta, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, błyskawicznie zapomina również o tym, że jej nowy ukochany potrafi zabić z zimną krwią każdego, kto nie jest mu posłuszny. W późniejszych scenach potrafi to nawet nazwać jego pracą.

Zabawne jest także to, że przez dwa miesiące (bo na tyle znika bez słowa porwana Laura) nikt z jej bliskich i rodziny nie zastanawia się, co stało się z dziewczyną. Mimo iż wielkoduszny Massimo oddaje jej telefon, ten milczy jak zaklęty, a przyjaciółka bohaterki (tu jasny punkt produkcji, świetna Magda Lamparska) wyraża ubolewanie, że dawno jej nie widziała, dopiero, gdy ta staje w drzwiach jej mieszkania po 60 dniach nieobecności.

Trudno się nie uśmiać także podczas dialogów. Scena, gdy Laura ogląda nagiego Massimo pod prysznicem, a on pyta ją, czy czegoś chce, czy tylko patrzy, powinna przejść do historii jako jeden z najzabawniejszych momentów w polskim kinie.

To, co trzeba oddać twórcom, to sceny erotyczne nakręcone z rozmachem i w taki sposób, że budzą wątpliwości, czy są faktycznie udawane. Jak przystało na erotyk jest ich sporo, a aktorzy pokazują w nich właściwie wszystko.

Blisko dwie godziny filmu minęły szybko, w czasie ich trwania ani razu nie spojrzałam na telefon, by sprawdzić, czy wpadły jakieś "brejkingi”, a po zakończeniu seansu czułam się zrelaksowana i odprężona. I nawet jeśli była to rozrywka niskich lotów, to w tamtym momencie tego właśnie było mi trzeba. Jeśli także macie podły dzień i jesteście zmęczeni zastałą sytuacją "365 dni” powinno chociaż na moment poprawić humor. W końcu nic tak dobrze nie działa na człowieka jak śmiech.

Wybrane dla Ciebie

8 Oscarów, kasowy hit. Arcydzieło Formana znów w kinach
8 Oscarów, kasowy hit. Arcydzieło Formana znów w kinach
To były wczesne objawy demencji. Żona Bruce'a zauważyła, jak się zmienił
To były wczesne objawy demencji. Żona Bruce'a zauważyła, jak się zmienił
Ostatni film kultowego duetu. Zdjęcia z nowego filmu Pasikowskiego w plenerze
Ostatni film kultowego duetu. Zdjęcia z nowego filmu Pasikowskiego w plenerze
Jedna scena miłosna wszystko zmieniła. Aktorzy są razem od 57 lat
Jedna scena miłosna wszystko zmieniła. Aktorzy są razem od 57 lat
Beata Kawka była królową szklanego ekranu. Starość planuje przeżyć samotnie
Beata Kawka była królową szklanego ekranu. Starość planuje przeżyć samotnie
Hit do obejrzenia w domu. W kinach zarobił blisko 400 mln dolarów
Hit do obejrzenia w domu. W kinach zarobił blisko 400 mln dolarów
Nie chcieli go w krakowskiej PWST. Po latach stał się najwybitniejszym aktorem swojego pokolenia
Nie chcieli go w krakowskiej PWST. Po latach stał się najwybitniejszym aktorem swojego pokolenia
"Tato miał problem z hazardem i alkoholem". Córka Jerzego Bińczyckiego nie ukrywa prawdy
"Tato miał problem z hazardem i alkoholem". Córka Jerzego Bińczyckiego nie ukrywa prawdy
Nowy przebój Netfliksa. Tak makabrycznej historii jeszcze nie pokazali
Nowy przebój Netfliksa. Tak makabrycznej historii jeszcze nie pokazali
Znów będą kontrowersje? Mocny zwiastun nowego filmu Smarzowskiego
Znów będą kontrowersje? Mocny zwiastun nowego filmu Smarzowskiego
Był synonimem Nowej Fali i niepoprawnym amantem. Świat kina nie przestał go opłakiwać
Był synonimem Nowej Fali i niepoprawnym amantem. Świat kina nie przestał go opłakiwać
Premiery we wrześniu 2025. Mamy nowy, serialowy hit w streamingu?
Premiery we wrześniu 2025. Mamy nowy, serialowy hit w streamingu?