Afera o "Dziewczyny z Dubaju". Krysiak wylicza uchybienia byłego męża Dody

Najpierw była "afera dubajska", a teraz po kilku latach jesteśmy świadkami afery wokół filmu o aferze. O tym, co dzieje się wokół prac nad "Dziewczynami z Dubaju" będzie można kiedyś nakręcić osobną produkcję. Piotr Krysiak zdradza kulisy głośnej sprawy.

"Dziewczyny z Dubaju" mają pojawić się w kinach 26 listopada
"Dziewczyny z Dubaju" mają pojawić się w kinach 26 listopada
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe |

Od kilku tygodni narasta konflikt, którego głównymi bohaterami są Emil Stępień, Doda i Piotr Krysiak. Na drugim planie tej afery są osoby z produkcji "Dziewczyn z Dubaju" i inwestorzy, którzy wyłożyli pieniądze, by film o słynnej "aferze dubajskiej" mógł ujrzeć światło dzienne. We wrześniu Piotr Krysiak wypowiedział umowę licencyjną, dzięki której producenci mogli pracować nad historią z książki. Potem pojawiły się doniesienia o niezrozumiałych interesach Stępnia i konfliktach z inwestorami. Inną sceną tej afery było zamknięcie drzwi przed Dodą i Marią Sadowską, które nie mogły wejść do montażowni, by dokonać ostatnich poprawek w filmie.

Wydaje się, że im bliżej premiery, tym więcej wątków w sprawie. 11 października Piotr Krysiak opublikował nagraną rozmowę Dody, jej byłego męża i adwokata, a także zamieścił na Facebooku obszerny wpis, w którym nazwał Emila Stępnia "Łyżwińskim polskiej kinematografii".

Piotr Krysiak nie ma zamiaru odpuszczać Stępniowi, który - zdaniem autora książki - nie wywiązał się z umowy. To właśnie Krysiak ujawnia najwięcej informacji o tym, co dzieje się w kulisach pracy nad filmowymi "Dziewczynami z Dubaju".

- Pan Emil ma jakąś taką łatwość w obrażaniu się i skłócaniu ze wszystkimi. Tajemnicą nie jest, że właściwie nie rozmawia już z ekipą, która tworzyła jego dzieło. Nie rozmawia ze scenarzystą, z reżyserem, ze współproducentką. Zalega z opłatami wielu, wielu osobom, nie wspominając o inwestorach, którzy zgłosili sprawę do prokuratury. (...) Lista wierzycieli pana Emila jest dość długa - powiedział w rozmowie z Ewą Wąsikowską w programie "Bez pudru".

Krysiak pytany o to, jakie są realne konsekwencje konfliktu i wypowiedzenia umowy przyznał, że on nie ma zamiaru blokować premiery. Produkcja trafi do kin według planu. Jak mówi: "film może na siebie zarabiać do końca przyszłego roku". A co od stycznia 2023 r.? Czy "Dziewczyny z Dubaju" będą mogły trafić na którąś z platform streamingowych? Tu jest właśnie najwięcej znaków zapytania.

Krysiak przyznał, że wiele osób ostrzegało go, by nie robił interesów z Emilem Stępniem. Zaznaczył jednak, że z Dodą nigdy nie miał problemów.

- Nigdy mnie nie wprowadziła w błąd. Nigdy mnie nie oszukała, w przeciwieństwie do producenta tego filmu - mówi autor.

Na pojawiające się ze strony producenta zarzuty, że film nie jest oparty całkowicie na książce, Krysiak wylicza sceny ze zwiastuna, które są - jego zdaniem - "żywcem wyjęte z książki". Mówi m.in. o scenie, w której grająca główną postać Paulina Gałązka obwiązana jest banknotami (pierwsze zdjęcie tekstu), scenie lądowania śmigłowca na jachcie.

- Gdy zobaczymy film, będzie łatwiej podejmować mi i moim prawnikom jakieś konkretne decyzje. Dopiero wtedy będzie można stwierdzić, czy film jest oparty na książce, czy jest śledztwem pana Emila i jego ekipy, a książka jedynie inspiracją - zaznacza.

I dodaje: - Tak jak mówi Doda, szkoda tego filmu, ludzi, którzy przy nim pracowali. Ja od pana producenta nie chciałem już nic oprócz jednego punktu w umowie, z którego się nie wywiązał. Być może będzie jeszcze czas, żebyśmy się spotkali. Tym razem nie na kawie. Nie będę, z tego co czytam, jedyną osobą, która prawdopodobnie spotka się z nim w sądzie.

Źródło artykułu:WP Film
dziewczyny z dubajuPiotr Krysiakdoda
Wybrane dla Ciebie