''Alicja po drugiej stronie lustra'': Jak w zegarku [RECENZJA]
Alicja powraca do Krainy Czarów. Dowiaduje się tam, że jakaś straszna choroba dopadła Kapelusznika. Aby mu pomóc, Alicja musi spotkać się oko w oko z samym Czasem i odbyć podróż do przeszłości, by odwrócić bieg wydarzeń. Od premiery „Alicji w Krainie Czarów” Tima Burtona minęło sześć lat i wydaje się, jakby to było całkiem niedawno. Szczególnie, jeśli spojrzy się na „Alicję po drugiej stronie lustra”. Formalnie oba filmy wyglądają praktycznie tak samo. Zmiana na stołku reżysera (tym razem jest nim James Bobin, który wcześniej zrobił nowe Muppety) nie przyniosła zbyt wielu zmian. To nadal ta sama opowieść, kontynuująca stare wątki i rodzinne przesłanie. Metafora podróży w czasie jak i samego uosobienia Czasu w tym filmie, całkiem zgrabnie niesie przesłanie o tym, by cenić każdą minutę i sekundę jaką mamy; by nie tracić czasu oraz doceniać chwile, jakie możemy spędzać z rodziną. Jest w tym wszystkim stary, dobry disneyowski urok
i w sumie trudno mu się oprzeć. Nie brakuje w „Alicji...” momentów szczerze wzruszających (szczególnie pod koniec filmu), zabawnych jak i mądrych. Przekaz mówiący o tym, by nie bać się marzyć i sięgać po to, co niemożliwe, to bezcenna lekcja zarówno dla małych chłopców i dziewczynek.
Tempo jest całkiem niezłe, film praktycznie nie ma większych przestojów w akcji, także szczególnie młodsi widzowie nie powinni czuć się znudzeni. Starsi z kolei będą mieli na co popatrzeć. Wizualnie, „Alicja...” jest chyba nawet bardziej olśniewająca niż poprzednia część. Pełna kolorów; wspaniałych kostiumów, pomieszczeń, budowli, charakteryzacji.
Oczywiście to, co jest plusem tej produkcji, równie dobrze może być jej minusem. Obrazy, jakie zobaczymy na ekranie, dla wielu mogą być zbyt przesłodzone, w dodatku zdają się one po trochu zakrywać fakt, że film jest dość płytki. Ma swój bezpretensjonalny urok, ale działa on tylko, jeśli nastawimy się na seans kina typowo familijnego.
Aktorzy spisują się poprawnie, zarówno Mia Wasikowska w roli Alicji jak i Johnny Depp w roli Kapelusznika, praktycznie powtarzają swe role z poprzedniej odsłony. Nową osobą w obsadzie jest Sacha Baron Cohen, wcielający się w Czas, który, choć całkiem sympatyczny, to jednak ginie w otoczeniu wszystkiego wokół. Podobnie jak praktycznie cała obsada, która wydaje się tłem dla oprawy wizualnej.
Sukces „Alicji w Krainie Czarów” wynikał z dwóch podstawowych czynników. Pierwszym był fakt, że film miał swoją premierę w 3D kilka miesięcy po „Avatarze”, kiedy to wszyscy zachłysnęli się trójwymiarem. Drugim była współpraca Tima Burtona z będącym jeszcze wtedy u szczytu popularności i uwielbienia Johhny’m Deppem. Dziś już ani 3D, ani Depp takich emocji nie wywołują, tym niemniej „Alicja po drugiej stronie lustra” to całkiem miła w oglądaniu bajka dla całej rodziny. Z pewnością nie jest totalną stratą, nomen omen, czasu.