Anna Przybylska zostawiła dzieciom wspaniały prezent. Dzięki temu wciąż jest z nimi
05.10.2017 | aktual.: 05.10.2017 15:08
5 października minęły trzy lata od śmierci jednej z najbardziej lubianych polskich aktorek, Anny Przybylskiej.
- Gdyby ona się urodziła nie tu, tylko w Ameryce, byłaby Julią Roberts numer 2. Miała to wszystko, na co ludzie czekają, co chcą zobaczyć, idąc do kina: piękno, wdzięk, urodę, talent i taką dobroć w sobie - mówił o niej w programie reżyser Radosław Piwowarski, który pomógł aktorce zadebiutować na ekranie.
Pamięć o pięknej Marylce ze "Złotopolskich" jest wciąż żywa. Piwowarski wciąż pracuje nad filmem "Gwiazda" opowiadającym o losach jego podopiecznej.
Niedawno ukazała się również biografia zmarłej aktorki, zatytułowana po prostu "Ania". Jak się okazuje, Przybylska skrywała wiele tajemnic, które dopiero po czasie wychodzą na światło dzienne. Co aktorka spisywała w złotym notesie?
Śmierć ojca
Najboleśniejszym wydarzeniem w życiu młodej Przybylskiej była śmierć jej ojca Bogdana. Anna była z nim bardzo związana, a on kochał ją nad życie. Po nocach cierpliwie tłumaczył jej matematykę i z całych sił dopingował, kiedy postanowiła zostać modelką.
- Zawsze mogłam polegać na tacie - wspominała aktorka. - To on rano robił mi kanapki. Byłam jego ukochaną córeczką...
Kiedy Przybylska miała 12 lat, pan Bogdan zaczął źle się czuć. Później okazało się, że to nowotwór. Zmarł, kiedy Anna była na wakacjach. Gdy odszedł w sierpniu 1995 r., była zdruzgotana.
- I nagle go zabrakło... Ale wierzę, że jest gdzieś obok i czuwa nade mną. Spotykam go w snach. Wtedy zwykle coś poradzi, podpowie, pocieszy...
Radosław Piwowarski wspominał, że to on później częściowo zaczął zastępować aktorce ojca.
- Ona spędzała ileś tam godzin w pociągu, w jedną i drugą stronę, to musiałem jej robić kanapki, i dowoziłem na dworzec - opowiadał Piwowarski - Trzeba było zadbać o nią, kanapki zrobić, ona była takim... "buszującym w zbożu". Ale była też bardzo delikatna. Taki łobuz, a w środku krucha, delikatna.
Prorocze sny
Aktorka wyznała kiedyś, że boi się nieco swoich snów. Uważała, że bardzo często widzi w nich przyszłość. Pewnej nocy przyśniła się jej właśnie śmierć ojca.
Przybylska starała się jednak zachować pogodę ducha i nie martwić na zapas. Pomagał jej w tym zwłaszcza piłkarz Jarosław Bieniuk, jej prawdziwa życiowa miłość.
Seksowna matka Polka
Śmiała się, kiedy słyszała, że nazywa się ją "seksbombą i matką Polką w jednym", ale nie da się ukryć, że ta charakterystyka była strzałem w dziesiątkę. Przybylska idealnie łączyła te dwie role - jednak podkreślała, że ogromna w tym zasługa Bieniuka.
- Może to takie banalne, ale my się z Jarkiem na wskroś uwielbiamy, a przy tym to mój prawdziwy kumpel - opowiadała w "Vivie!". - Wieczorem, gdy dzieciaki już śpią, rozmawiamy sobie: "No i co, Misiu-Pysiu. Jak było na treningu?". A kłócimy się jak klasyczne rodzeństwo. [...] Nawet jeżeli gdzieś tam się potkniemy, nie możemy bez siebie żyć. Jarek mnie kocha ponad wszystko i uwielbia ten obiad podany pod nos, kiedy wraca, a po obiedzie kawę z pianką.
Gromadka dzieci
Przybylska marzyła o wielkiej rodzinie. Chciała mieć gromadkę dzieci, które wręcz uwielbiała.
- Skoro przed laty zaplanowała, że będzie miała czwórkę dzieci, nigdy nie pozwala wyrzucać ani rozdawać ubranek, gdy jej Oliwka i Szymon z nich wyrastają. Owszem, chętnie pożycza je rodzinie, przyjaciółkom, ale zawsze muszą wracać. W gdyńskim domu ma na nie nawet specjalną komodę. Bluzeczki, T-shirty, dresiki. Absolutnie wszystko ma tam leżeć i "nabierać mocy". Kto wie, przecież jest dopiero trójka - wspominała w książce "Ania" mama aktorki.
Niestety, Przybylskiej nie udało się spełnić tego marzenia. Mało kto wiedział również, że aktorka przeżyła wielką tragedię - dwa razy poroniła.
- Za pierwszym razem ciąża jest już mocno zaawansowana - piąty miesiąc. Ania bardzo straty przeżywa i bardzo się boi o następne ciąże. Postanawia, że na ich czas zawsze będzie robiła sobie przerwę w pracy. Staje się to zasadą, o której wszyscy wiedzą: Przybylska nie pracuje w ciąży, nie ma sensu dzwonić - możemy przeczytać w książce "Ania".
Przyjaciele aktorki mówili, że zależało jej, by dzieci miały liczne rodzeństwo, aby nigdy nie czuły się samotne i mogły się wspierać, na wypadek, gdyby któryś z rodziców odszedł przedwcześnie.
"Jeszcze mnie nie zabieraj, tato"
Kochała dom - sama sprzątała, gotowała i zajmowała się dziećmi - oraz swoją pracę. Zależało jej jednak na artystycznych wyzwaniach, dlatego kiedy zaproponowano jej dobrze płatną rolę prowadzącej program "Perfekcyjna Pani Domu", odmówiła.
Wciąż zajęta, starała się ignorować swoje złe samopoczucie. Wreszcie, w 2013 r. zdecydowała się pójść do lekarza. Diagnoza ją przeraziła - rak trzustki. Natychmiast rozpoczęła leczenie i do końca nie traciła nadziei, że uda się jej wyzdrowieć.
- Mówiła: jeszcze mnie nie zabieraj, tato, nie jestem gotowa - wspominała jej mama. - Ja przynajmniej swoje przeżyłam, miałam świetne życie - tak pocieszała tych, co zostaną.
Tajemniczy złoty notes
Śmierć aktorki poruszyła całą Polskę, a do księgi kondolencyjnej ustawionej w centrum Gdyni ustawiła się ogromna kolejka
.
- Z trudnym do wyrażenia bólem w sercu pragnę zawiadomić, że w dniu 5 października 2014 r. po ciężkiej walce z chorobą zmarła Anna Przybylska. Odeszła w spokoju, w gronie najukochańszej rodziny. W imieniu rodziny i najbliższych proszę wszystkich o zrozumienie i uszanowanie prywatności tych, dla których od dziś tak wiele się zmieniło - napisała na oficjalnej stronie aktorki jej menedżerka.
W biografii aktorki czytamy, że nawet w końcowej fazie choroby Przybylska snuła plany o dalekich podróżach do miejsc, które chciała pokazać dzieciom. Wszystko zapisywała w złotym notesie. Kiedy zmarła, trafił on do jej mamy. Teraz ona zabiera tam wnuki.