''Ant-Man'': Mały, ale wariat [RECENZJA BLU-RAY]
James Gunn udowodnił, że filmowe adaptacje superbohaterskich komiksów mogą mieć polot, pełnokrwistych bohaterów i skrzyć bezpretensjonalnym humorem. Dzięki temu "Strażnicy Galaktyki" okazali się bezapelacyjnie najlepszą spośród dotychczasowych ekranizacji Marvela. Tropem Gunna postanowił podążyć Peyton Reed, kręcąc brawurową komedię sensacyjną z trykociarzami w tle.
Umówmy się – ten film nie miał prawa się udać. Abstrahując od zawirowań personalnych, w wyniku których Edgara Wrighta na stołku reżysera zastąpił wspomniany twórca „Jestem na tak” (2008), sam materiał źródłowy nie dawał w zasadzie żadnych nadziei. Bo choć stworzonego ponad pół wieku temu bohatera Stana Lee dwukrotnie poddawano liftingowi, sam w sobie nadal wydaje się on na wskroś archaiczny i na stałe zakorzeniony w naiwnej estetyce lat 60. Jedynym wyjściem z sytuacji okazała się częściowa rezygnacja z utartej konwencji, do jakiej przyzwyczaiły nas poprzednie ekranizacje z „Avengersami” i „Thorem” na czele. Punktem wyjścia swego filmu Reed uczynił rasowy heist movie, który wraz z rozwojem akcji zgrabnie przepoczwarza się w produkcję spod znaku masek i wpijających się w pośladki trykotów. Tak powstała przesympatyczna hybryda, w której z gracją połączono dramat rodzinny, szalone sceny akcji i absurdalny humor.
Niewątpliwie obok gatunkowej żonglerki i ciętych dialogów siłą „Ant-Mana” jest świetnie dobrana, na pierwszy rzut oka nieoczywista obsada – znany z ról podtatusiałych przeciętniaków Paul Rudd (również współtwórca scenariusza), Michael Douglas, koncertowo odnajdujący się w zupełnie nowej dla siebie konwencji, oraz mistrz drugiego planu – rewelacyjny Michael Peña, którego gadatliwy Luis powinien przynieść mu przynajmniej nominację Oscara. Oczywiście Reedowi zdarzyło się po drodze kilka potknięć – m.in. zbyt rozciągnięta ekspozycja. Niemniej „Ant-Man” to ogromne zaskoczenie i kolejny po „Strażnikach Galaktyki" dowód, że superbohaterskie filmy nie zawsze muszą sprowadzać się do bezrefleksyjnego, efekciarskiego łomotu. Zupełnie jak ich papierowe pierwowzory.
Wydanie Blu-ray:
Wydaniem Blu-ray przygód najmniejszego członka Avengers, którego zobaczymy w trzeciej części „Kapitana Ameryki”, możemy delektować się dzięki niezawodnemu Galapagos Films. W skład dwupłytowego zestawu wchodzą wersja dedykowana telewizorom 3D oraz tradycyjna, do której dołączono dodatki.Dzięki nim widz nie tylko ma możliwość zajrzeć za kulisy superporodukcji, ale również poznać bohatera w kontekście jego komiksowego pierwowzoru.
Reportaże: czyli trzy, trwające łącznie ponad pół godziny materiały powstałe a propos realizacji filmu. Wśród nich znalazł się making of ilustrujący proces kręcenia produkcji, tradycyjnie zawierający wypowiedzi reżysera, obsady oraz ekipy odpowiedzialnej za FX, wideo poświęcone technikom operatorskim zastosowanym przy kręceniu zdjęć do „Ant-Mana” oraz zestaw „autentycznych” materiałów związanych z bohaterami filmu – m.in. nagranie pierwszego skoku Scotta Langa, przez który trafił za kratki.
Sceny niewykorzystane i rozszerzone: czyli jak sama nazwa wskazuje materiał filmowy, który ostatecznie nie trafił do finalnej wersji film. Scen jest osiem, trwają prawie dziewięć minut, a jakby tego było mało, mamy możliwość obejrzenia ich z ciekawym komentarzem reżysera i odtwórcy tytułowej roli.
Wpadki na planie : to oczywiście obowiązkowy zestaw wygłupów i zabawnych sytuacji wygrzebanych w archiwum produkcji Komentarz Peytona Reeda i Paula Rudda: zdecydowanie rzecz najbardziej warta polecenia z całego zestawu suplementów i modelowy przykład na to, że dobrze zrealizowany komentarz twórców to bezcenne źródło informacji. Reed i Rudd świetnie się uzupełniają, sypią żartami jak z rękawa, zdradzając informacje, których pewnie nigdy byśmy nie poznali. Masa smaczków, anegdot i ciekawostek, które każdy fan MCU musi znać.