Bo Polański wielkim filmowcem jest. O podwójnej moralności środowiska artystycznego [OPINIA]
Nikt nie odmówi Romanowi Polańskiemu miana wybitnego reżysera. Za to trudno mówić o nim jako o dobrym przykładzie dla młodego pokolenia. Sztuka nie może konkurować z moralnością. Zdaje się, że o tym zapomniały władze łódzkiej szkoły filmowej, zapraszając do siebie Polańskiego wbrew protestom studentów.
"Ludzkie życie jest skomplikowanym, pulsującym zjawiskiem, które wymaga uważności i szacunku. My artyści powinniśmy to rozumieć szczególnie" - napisał Mariusz Grzegorzek, rektor Szkoły Filmowej w Łodzi, w swoim oświadczeniu dotyczącym wizyty Romana Polańskiego. Słowa te brzmią bardzo dwuznacznie w kontekście zarzucanych reżyserowi czynów. Podsycają one wrażenie, że artystom wolno więcej niż przeciętnemu Kowalskiemu.
Kontrowersje wokół Romana Polańskiego od ponad 40 lat wywołują gorące dyskusje. Postawmy sprawę jasno - Roman Polański przyznał się do seksu z 13-latką, co według amerykańskiego prawa jest traktowane jako gwałt. Spędził 42 dni w więzieniu i miał zawrzeć ugodę, ale prokurator Laurence J. Rittenband chwalił się, że i tak będzie chciał go skazać na 100 lat.
Reżyser podjął decyzję o ucieczce przed wyrokiem i do dziś ponosi tego konsekwencje. Musiał porzucić karierę w Hollywood i pogodzić się z częściowym ostracyzmem środowiska filmowego. Po wybuchu afery z Harveyem Weinsteinem znalazł się w gronie pierwszych w historii członków wykluczonych z Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Z czasem oskarżeń wobec Polańskiego o molestowanie i gwałty pojawiało się coraz więcej. Wszystkie jednak uległy już przedawnieniu, więc nie wzbudzają aż takich emocji jak sprawa Samanthy Geimer. Niemniej społeczna niezgoda na unikanie kary narasta.
Część studentów łódzkiej Filmówki na wieść o organizowaniu przez szkołę spotkania z Romanem Polańskim zareagowała wzburzeniem. Na zamkniętym forum pojawiały się głosy, że szkoła gloryfikuje artystę odznaczonego 19 lat temu tytułem doktor honoris causa i przekłada jego osiągnięcia artystyczne ponad regulamin, który stanowi "kierowanie się uniwersalnymi zasadami etycznymi".
Oczywiście nie zabrakło też obrońców Polańskiego, którzy zwracali uwagę, że spotkanie ma odbyć się w zamkniętym kręgu studentów i poruszać wyłącznie branżową tematykę. W końcu sam rektor stwierdził, że "nie ma jakiegolwiek prawa do moralnej oceny życia Romana Polańskiego" i nie rozumie "epatowania podnieconą, ciemną energią" przez studentów w kontekście wizyty reżysera.
Do niestosowności słów przedstawiciela uczelni odniosła się reporterka Justyna Kopińska. Po zamieszczeniu komentarza na profilu Szkoły Filmowej w Łodzi na Facebooku została poproszona przez kilka wpływowych osób ze środowiska o jego usunięcie. Nie zrobiła tego.
"Jeśli studenci nie życzą sobie obecności twórcy na wykładzie, mają do tego prawo. Zadziwia hipokryzja niektórych ludzi, którzy mówią, że ksiądz zgwałcił, a reżyser 'przespał się'. Gdy mamy do czynienia z dzieckiem, zawsze i bezwzględnie jest to gwałt. Studenci to rozumieją. Mają prawo protestować. Do organizatorów należy decyzja, czy ich wysłuchają. Ale mówienie o 'podnieconej, ciemnej energii' jest niestosowne w obliczu tragedii, która się wydarzyła" - napisała.
Zaledwie kilka tygodni temu do opinii publicznej trafiły oskarżenia wobec dyrektora krakowskiego Teatru Bagatela, który miał dopuścić się molestowania kilkunastu pracownic. Wtedy wiele osób ze środowiska artystycznego zabierających głos okazywało wsparcie ofiarom. Choć sprawa wciąż jest w prokuraturze, lud wydał już wyrok.
Gdy prawicowy publicysta Stanisław Michalkiewicz porównał ofiarę molestowania przez księdza do prostytutki i ujawnił jej dane, nikt nie protestował, gdy organizatorzy Targów Książki Historycznej w Warszawie odwołali spotkanie z nim w najbliższą sobotę.
W przypadku Romana Polańskiego tłumaczy się zawiłe okoliczności zdarzenia, postawę ofiary i jej matki. W końcu apeluje się o rozgraniczenie życia prywatnego od zawodowego. O docenienie wybitnego dorobku reżysera. Tyle że te same osoby domagają się sprawiedliwości wobec księży, lekarzy czy nauczycieli popełniających przestępstwa. Zło jest złem i nie można szukać dla niego usprawiedliwienia.
Młode pokolenie kształcących się artystów ma szansę skończyć z podwójną moralnością środowiska. Dlatego domagają się klarownych zasad obowiązujących wszystkich, zamiast sugerowanego przez rektora rozwiązania "kto nie czuje się przekonany, może przecież nie przychodzić".
W tej sprawie nie chodzi o poprawność polityczną, o oburzenie feministek, o nagonkę na wybrane grupy społeczne. Chodzi o wzajemny szacunek i przestrzeganie prawa. Skoro Roman Polański wybrał drogę ucieczki, niech nie dziwi fakt, że wciąż jest goniony.