Polskie kino coraz śmielej rozlicza się z trudną przeszłością PRL-u. Jednym z filmów, które zabierają głos w tej dyskusji, jest „Kret” *Rafaela Lewandowskiego. Borys Szyc zagrał w nim młodego człowieka, który musi poradzić sobie z agenturalną przeszłością ojca, którego zagrał Marian Dziędziel. Nam aktor opowiada o pracy nad tym niełatwym filmem.*
- We wchodzącym właśnie na ekrany kin filmie "Kret" w reżyserii Rafaela Lewandowskiego – poruszającym niełatwy temat lustracji i współpracy z SB - zagrałeś dość trudną rolę. Jak sobie poradziłeś z przygotowaniem do niej?
Jak się zagrało Płatonowa w teatrze, to później już wyczystko jest łatwe. Ten to dopiero miał życie (śmiech). Atutem „Kreta” był świetny, perfekcyjnie napisany scenariusz. Film reklamowany jest jako thriller, ale właściwie jest to film psychologiczny o relacjach międzyludzkich, które są wystawione na próbę. Ludzie znajdują się w opresji, z której muszą wyjść.
- Jak Twój bohater, Paweł Kowal, reaguje na wieść, że jego ojciec Zygmunt, legenda „Solidarności”, przywódca strajku w kopalni, był tajnym współpracownikiem SB?
Paweł kocha swojego ojca, uważa go za autorytet, za bohatera prywatnego, ale też społecznego. Później ten, budowany od dzieciństwa, świat burzy się, bo ojca oskarżają o to, że jest zdrajcą i współpracował z SB. Paweł musi sobie ten świat na nowo zbudować, a nawet stworzyć. Czuje, że aby tego dokonać, musi dotrzeć do prawdy i dowiedzieć się, kto kłamie.
- Miłość między Pawłem a jego ojcem na ekranie wygląda bardzo realistycznie. Jak Wam się udało uzyskać ten efekt?
Ja Mariana Dziędziela po prostu kocham! Rafael był cwany. Wziął nas już z tym naszym dorobkiem i miłością. Ta miłość przeniosła się na ekran. Nie trzeba tutaj nic dodawać.
- Znasz taką historię z rzeczywistości? Ktoś z Twoich bliskich musiał się zmierzyć z niechlubną historia rodzinną?
Takie historie znam tylko z opowieści. Moim bliskim nic takiego się nie przydarzyło, ale o kilku słyszałem. Nawet w naszym aktorskim środowisku, kilka osób podpisało lojalki i donosiło na kolegów w tamtych czasach. Nie moją rolą jest ich osądzać. O tym też mówi ten film. Chyba nie można układać świata tylko z czarno-białych klocków. Życie ma znacznie więcej odcieni i barw. Przecież nie wiadomo, przed jakim dylematem ktoś musiał stanąć i jak został zaszantażowany przez tych „złych”. Wszyscy wiemy, że nie były to prośby poparte czekoladkami. Tworząc film, chcieliśmy zostawić widza z pytaniem - „Co ja bym zrobił w takiej sytuacji?”.
- Reżyser zdradził, że jako pierwszy zostałeś wybrany do obsady. Miałeś wpływ na dalszy przebieg pracy nad filmem?
Rafael na dzień dobry powiedział mi, że pisał scenariusz z myślą o mnie. Jak reżyser bierze Cię tak pod włos, to nie możesz mu odmówić i musisz się tym przejąć. Zaczęliśmy się zastanawiać, kto mógłby ze mną zagrać. Rafael pomyślał o Marianie Dziędzielu, ja podałem propozycję Madzi (Magdalena Czerwińska – przyp. red), którą Rafael zachwycił się po zdjęciach próbnych. Pszoniak sam sobie wybrał rolę. Po warunkach została mu zaproponowana postać Francuza, a on uparł się być tym złym SB-kiem. My wyobrażaliśmy sobie SB-ka jako wielkiego draba, który już samym wyglądem straszy. Ale Wojtek udowodnił, że wcale nie trzeba dysponować wielkim wzrostem, by manipulować ludźmi.
- Podobno ten film wymagał więcej przygotowań niż inne?
Ten film nie jest oparty na żadnych efektach specjalnych i fajerwerkach. Jego główną atrakcją ma być to, co się dzieje między ludźmi na ekranie. Można powiedzieć, że to była praca trochę teatralna. Siadaliśmy przy stoliku i wszystkie relacje międzyludzkie staraliśmy się rozwikłać. Poprzez próby, rozmowy, a czasem zmiany w tekście, dochodziliśmy do ostatecznego efektu. Rafael, z racji swego dokumentalnego rodowodu, podchodzi do fabuły trochę jak do dokumentu. Chce być blisko człowieka i pokazać wszystko bardzo realistycznie. Prawdziwe emocje, bez koloryzacji i podkręcania.
- Film był kręcony na Śląsku. Jak Ci się tam pracowało?
Ślązacy są niesamowicie gościnni. Przytyłem tam kilka kilo, bo na stołach zawsze były kiełbasy, mięcho i kluski. Przepyszne, ale od razu się odkłada tu i ówdzie (śmiech). Z pobytu tam pamiętam też przerażające zimo. „Kreta” kręciliśmy w zimie dwa lata temu, kiedy były okrutne mrozy. Miałam codziennie 12 godzin krioterapii. Do tej pory nie mogę zapomnieć, jak trudne było wyjście o szóstej rano z ciepłego łóżka.
Rozmawiała Ewa Pokrywa/AKPA
ZOBACZ TAKŻE:
**[
Niedaleko pada jabłko od jabłoni ]( http://film.wp.pl/najseksowniejsze-matki-i-corki-duzego-ekranu-6025273914229377g )*
*[
Dołącz do nas na Facebooku! ]( http://www.facebook.com/filmwppl )*
*[
Emmanuelle - ikona erotyki po latach ]( http://film.wp.pl/pamietacie-czarna-emanuelle-zobaczcie-jak-sie-zmienila-6025274286928513g )*
*[
Co się stało ze słodkimi bliźniaczkami? ]( http://teleshow.wp.pl/blizniaczki-olsen-skonczyly-25-lat-6026604625773185g )*
*[
Prawdziwe nazwiska polskich gwiazd! Wstyd? ]( http://film.wp.pl/prawdziwe-nazwiska-polskich-gwiazd-6025274598372481g )*
*[
Spis grzechów Kuby Wojewódzkiego ]( http://teleshow.wp.pl/spis-grzechow-kuby-wojewodzkiego-6021644374000769g )**