Bridget Fonda: Co się stało z gwiazdą ''Jackie Brown''?
27.01.2016 | aktual.: 22.03.2017 08:12
W zasadzie już od chwili narodzin była skazana na sukces – a dzięki rodzinnym koligacjom bez większych problemów dostała się do branży filmowej. Jej dziadka, Henry'ego Fondę, uważano za jedno z największych hollywoodzkich objawień. Ojciec, Peter, stał się filmowym symbolem lat 60., a ciotka Jane zasłynęła nie tylko dzięki rolom, ale i swoim politycznym, mocno kontrowersyjnym wystąpieniom.
W zasadzie już od chwili narodzin była skazana na sukces – a dzięki rodzinnym koligacjom bez większych problemów dostała się do branży filmowej. Jej dziadka, Henry'ego Fondę, uważano za jedno z największych hollywoodzkich objawień. Ojciec, Peter, stał się filmowym symbolem lat 60., a ciotka Jane zasłynęła nie tylko dzięki rolom, ale i swoim politycznym, mocno kontrowersyjnym wystąpieniom.
Bridget (na zdjęciu z 1971 roku), choć początkowo nie była w pełni przekonana, czy faktycznie powinna podążyć śladem sławnych krewnych, wkrótce straciła podobne zahamowania. I tak urocza nastolatka wkrótce zmieniła się w seksbombę.
Jednak kariera filmowa nigdy nie była dla niej priorytetem. Choć mogła stać się prawdziwą gwiazdą, Fonda podejmowała dziwne i niezrozumiałe dla wielu decyzje zawodowe, a wreszcie niespodziewanie wycofała się z aktorstwa.
Rodzinne koligacje
Bridget Fonda, która 27 stycznia obchodziła 52. urodziny, imię otrzymała na cześć Bridget Hayward, tragicznie zmarłej córki Margaret Sullavan (pierwszej żony Henry'ego Fondy).
Choć mała Bridget nie mogła narzekać na warunki, w których dorastała, dzieciństwa nie wspominała najlepiej. Wychowywała się bez ojca – rodzice rozwiedli się, gdy dziewczynka miała 8 lat – i strasznie brakowało jej silnego męskiego wzorca.
Z tatą, który jeździł po świecie ze swoją drugą żoną, miała słaby kontakt. Dopiero po kilku latach udało się jej odnowić relację z Peterem (na zdjęciu) i zaprzyjaźnić z macochą.
''To jest to, co chcę robić w życiu''
Początkowo Bridget wcale planowała aktorskiej kariery, ale szybko się okazało, że z genami nie wygra.
Kiedy obsadzono ją w szkolnym przedstawieniu, nastolatka, z początku niechętna i negatywnie nastawiona do całego projektu, przekonała się, że ma naturalny talent. Przestała więc walczyć z przeznaczeniem, choć nawet wiele lat później zapewniała, że w swoim scenicznym debiucie była po prostu „koszmarna”.
- Ale któregoś dnia podczas prób, kiedy jak zwykle się obijałam, niespodziewanie zrozumiałam, że naprawdę chcę grać, że to jest to, co chcę robić w życiu – wspominała w „Variety”.
Odważny debiut
Choć tak naprawdę, dzięki wpływowej rodzinie, mogła od razu dostać się na plan filmowy, ambitna Bridget stwierdziła, że nie jest jeszcze gotowa na aktorską przygodę i zanim zadebiutuje na ekranie, powinna się przygotować.
Wyjechała więc do Nowego Jorku, gdzie zaczęła pobierać lekcje aktorstwa w prestiżowej szkole Lee Strasberg Theatre Institute.
Dopiero w 1986 roku wzięła udział w przesłuchaniu do filmu „Aria”. Rolę zdobyła bez większych trudności – i nie zniechęciło jej, że grana przez nią postać nie odzywała się ani słowem. Ani to, że musiała rozebrać się przed kamerami.
Odrzucona McBeal
Choć krytycy niejednokrotnie zarzucali jej, że karierę robi wyłącznie dzięki ładnej buzi i znanemu nazwisku, – ona sama zresztą przyznawała niechętnie, że dzięki koneksjom było jej znacznie łatwiej niż wielu innym aktorom – filmowcy szybko zwrócili na nią uwagę.
Trzy lata po premierze „Arii” otrzymała angaż w trzeciej części „Ojca chrzestnego”. Potem sypały się kolejne propozycje. I tak Fonda pojawiła się chociażby, obok Jennifer Jason Leigh, w „Sublokatorce”, zagrała w „Armii Ciemności” czy „Kryptonimie Nina”.
Nie przyjmowała jednak wszystkich ról „jak leci”, a niektóre jej decyzje zawodowe do dziś wydają się niezrozumiałe. Fonda odrzuciła na przykład główną rolę w serialu „Ally McBeal”. Producentom bardzo zależało na obsadzeniu Bridget, jednak ta, mimo że scenariusz się jej podobał, odmówiła, twierdząc, że nie chce być gwiazdą telewizyjną i wolałaby się skupić na karierze filmowej. Rola ostatecznie trafiła do Calisty Flockhart.
Zniknęła z ekranów
W 1997 roku otrzymała rolę u Quentina Tarantino w „Jackie Brown”. Tarantino ma szósty zmysł odnośnie do aktorów – wielokrotnie zwracał się do dawno już zapomnianych gwiazd lub tych kompletnie niedocenianych, pomagając im w ożywieniu kariery.
Dzięki niemu John Travolta zyskał drugą młodość, a świat mógł poznać – dziś niezwykle popularnego – Christophera Waltza. Gdy więc zaproponował angaż w „Jackie Brown” Bridget Fondzie, spodziewano się, że notowania aktorki błyskawicznie poszybują w górę, a ona znajdzie się w czołówce hollywoodzkich sław. Tymczasem film stał się jednak jej ostatnim ważnym projektem w dorobku. Pięć lat później Fonda całkowicie zrezygnowała z grania.
Ostatni raz pojawiła się na ekranie w telewizyjnej „Snow Queen” z 2002 roku. Kilka miesięcy później, w lutym 2003 roku, miała poważny wypadek samochodowy i trafiła do szpitala z kontuzją kręgosłupa. To właśnie to wydarzenie sprawiło, że aktorka przewartościowała swoje dotychczasowe życie – postanowiła zrezygnować z kariery i poświęcić się rodzinie.
Życie na uboczu
Dziś prasa rzadko kiedy wspomina o Bridget Fondzie, bo też dawna gwiazda dostarcza dziennikarzom niewiele tematów.
Przez te wszystkie lata starannie unikała skandali i nie powielała błędów swoich krewnych. Nie wpadła w nałóg narkotykowy, podobnie jak jej ojciec, ani nie angażowała się w polityczne afery, tak jak jej ciotka Jane. Nie miała też takich ciągot do romansowania jak słynny dziadek.
Z Erikiem Stoltzem spotykała się przez osiem lat i nawet gdy się rozstali, obeszło się bez publicznego prania brudów. Obecnie jest szczęśliwą żoną kompozytora Danny'ego Elfmana (na zdjęciu) oraz oddaną matką, i uparcie trzyma się z dala od kamer. (sm/gk)