Brigitte Bardot skończyła 84 lata. Odnalazła szczęście z dala od Hollywood
Była seksbombą, ideałem kobiecości i synonimem seksapilu. Przyczyniła się do wybuchu rewolucji seksualnej i emancypacji kobiet, równocześnie zmieniając światowe kino raz na zawsze. Dziś po dawnej gwieździe nie ma już śladu, ale Bardot wcale nie ubolewa nad swoim losem.
Z karierą aktorską pożegnała się w wieku 39 lat, wywołując powszechne zdziwienie. Po latach wyznała, że do podjęcia tej decyzji przyczyniła się… koza. Bardot porzuciła wizerunek seksbomby i została obrończynią praw zwierząt, która nie przebiera w słowach. Czym po latach naraziła się m.in. muzułmanom i aktorkom skarżącym się na molestowanie seksualne.
Brzydkie kaczątko
Urodziła się 28 września 1934 r. w Paryżu. Ojciec, dyplomowany inżynier, prowadził z jej matką rodzinny biznes. Kobieta od najmłodszych lat posyłała Brigitte i jej siostrę (na zdjęciu) na lekcje tańca. Z czasem zaczęło to rodzić niezdrową konkurencję.
- Najbardziej bolało, że rodzice traktowali mnie inaczej niż siostrę. Porównywali mnie do niej i zazwyczaj te porównania wypadały na moją niekorzyść. Jako dziecko czułam się jak brzydkie kaczątko – mówiła Bardotte w "Twoim stylu".
Z tego brzydkiego kaczątka wyrósł jednak przepiękny łabędź – 15-letnia Bardotte trafiła na okładkę magazynu "Elle" i wkrótce została zauważona przez filmowców.
Chciała ze sobą skończyć
W wieku 16 lat poznała Rogera Vadima, starszego od niej o sześć lat reżysera. Związek z filmowcem sprawił, że zakompleksiona dziewczyna odzyskać wiarę w swoje możliwości i umiejętności.
Znajomość z Vadimem mogła mieć jednak tragiczny finał. Bardotte była bliska popełnienia samobójstwa, gdy dowiedziała się, że rodzice chcą ją wysłać do szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii. Nie wyobrażała sobie życia bez ukochanego, dlatego odkręciła gaz. Tylko cudem udało się ją odratować
Kiedy skończyła 18 lat bez wahania opuściła rodzinny dom i wyszła za Vadima, który chętnie obsadzał ją w swoich filmach. Popularność przyniosło jej ich wspólne dzieło "I Bóg stworzył kobietę".
W poszukiwaniu szczęścia
Romantyczny związek nie przetrwał próby czasu i oczekiwań małżonków, którzy szukali szczęścia w ramionach innych kochanków.
Bardotte, która zachłysnęła się sławą i pragnęła wolności, rozwiodła się w 1957 r. Dwudziestoparolatka nie radziła sobie jednak ze sławą i stresem. Rok po rozwodzie prasa rozpisywała się o rzekomym załamaniu nerwowym i kolejnej próbie samobójczej, której Bardot kategorycznie zaprzeczyła.
W 1959 r. stanęła na ślubnym kobiercu z Jacquesem Charrieremi, któremu urodziła syna. Bardotte nie czuła jednak instynktu macierzyńskiego i broniła się przed wychowywaniem dziecka. Kiedy tylko mogła, spychała ten obowiązek na teściów i wkrótce rozwiodła się z drugim mężem.
Koza zmieniła jej życie
Nieudane było także jej trzecie małżeństwo (1966-1969) z Gunterem Sachsem, niemieckim fotografem i dokumentalistą. Można było się spodziewać, że rozwódka rzuci się teraz w wir pracy, jednak w rzeczywistości początek lat 70. był początkiem końca jej wielkiej kariery.
W latach 50. i 60. niemal nie schodziła z planu (zagrała w prawie 40 filmach), zaś w 1973 r. postanowiła zniknąć z ekranów. Za taką decyzji 39-latki stała… koza.
- Występowała ze mną w kilku scenach – tłumaczyła po latach Bardotte. - Polubiłam ją i w końcu przywiązałam się do tego zwierzęcia. I wtedy pojawiła się jej właścicielka, pytając, kiedy skończymy zdjęcia, bo planuje grill, na którym danie z tej kozy miało być jedną z potraw. Natychmiast ją od niej kupiłam. Potem nie wiedziałam, co mam zrobić z tym zwierzęciem, więc zabrałam je do mojego pokoju w pięciogwiazdkowym hotelu, co oczywiście wywołało skandal. Siedziałam tam razem z nią i wtedy chyba po raz pierwszy przyszło mi na myśl, że powinnam wszystko w moim życiu urządzić od nowa.
Nowe priorytety
Kiedy Bardotte oznajmiła, że nie będzie już więcej występować, nikt nie brał jej słów na serio. Uważano, że to kolejny ekscentryczny wymysł gwiazdy mieszkającej z kozą w luksusowym apartamencie. Ona była jednak nieugięta i twierdzi, że nigdy nie żałowała zerwania z kinem.
Ceni przy tym swój dorobek, bo dzięki sławie może więcej osiągnąć w swojej działalności na rzecz zwierząt.
- Gdy byłam aktorką, przez większość czasu czułam się samotna, nieszczęśliwa – zwierzała się kilka lat temu podczas pobytu w Polsce.
Bardotte czuła, że wegetuje w złotej klatce. Wielkie pieniądze nie dawały jej szczęścia, a sławę traktowała jako balast, który ciągnie ją na dno.
- Jestem sobie wdzięczna, że porzuciłam świat filmu. Dzięki temu odzyskałam wolność – wyznała emerytowana gwiazda, która na dodatek od 26 lat żyje w związku małżeńskim z Bernardem d'Ormalem, byłym doradcą Jeana-Marie Le Pena.
Nie przebiera w słowach
Przez ponad 40 lat Bardote-aktywistka wielokrotnie naraziła się prasie i pewnym grupom społecznym. W 1999 r. skrytykowała rytualny ubój owiec na festiwalu muzułmańskim, za co ukarano ją grzywną i zarzucono podżeganie do nienawiści.
Ostatnio zabrała także głos w sprawie #metoo i historii aktorek molestowanych przez ludzi ze świata filmu. Zdaniem Bardote wiele z nich to hipokrytki, które przedstawiają absurdalne zarzuty.
- Jest mnóstwo aktorek, które kuszą producentów, by dostać rolę. A później oskarżają ich o wykorzystywanie – za takie słowa na Bardote posypały się gromy, jednak emerytowana gwiazda nie przejmuje się krytyką.
Bardot od lat porusza się o kulach, ale wiek i pogarszający się stan zdrowia nie są dla niej przeszkodą w działaniu na rzecz zwierząt. Cały czas wykorzystuje zdobytą sławę, by docierać ze swoim przekazem do wpływowych ludzi. W lipcu spotkała się m.in. z francuską parą prezydencką.