Burt Reynolds: Legenda kina skończyła 80 lat
Niegdyś ucieleśnienie maczyzmu, dziś przygarbiony staruszek, będący cieniem dawnego symbolu seksu. Takiego Burta Reynoldsa niedawno zobaczyli fani, czekający na niego pod siedzibą BBC Radio. Niestety, miłośnicy gwiazdora odeszli z kwitkiem.
Niegdyś ucieleśnienie maczyzmu, dziś przygarbiony staruszek, będący cieniem dawnego symbolu seksu. Takiego Burta Reynoldsa niedawno zobaczyli fani, czekający na niego pod siedzibą BBC Radio. Niestety, miłośnicy gwiazdora odeszli z kwitkiem.
Burt Reynolds, który 11 lutego skończył 80 lat, miał wyraźne problemy z poruszaniem się i potrzebował pomocy, aby wysiąść z samochodu. Jego wizyta w stacji była związana z ukazaniem się wspomnień artysty, zatytułowanych „But Enough About Me”.
Wielu komentatorów uważa, że aktor, który w zeszłym roku wyprzedawał zbiór pamiątek, próbuje wyjść z finansowego dołka. Tłumaczyłby to premierę biografii oraz udział schorowanego Reynoldsa w jej promocji.
Skomplikowane relacje z ojcem
W książce Reynolds przywołuje swoje dzieciństwo oraz mało znane szczegóły ze swego życia – m.in.* sytuację, kiedy nieświadomie dał kosza Grecie Garbo.*
Sporo miejsca poświęcono najbliższym aktora – zwłaszcza surowemu ojcu, z którym aktor miał trudną relację.
Gwiazdor „Mistrz kierownicy ucieka” wspomina go jako „twardego faceta, który zawsze miał pracę, nawet w czasach wielkiego kryzysu”.
- Był z pokolenia, które nie mówi „kocham cię”. Raz jedyny powiedział, że jest ze mnie dumny. To mi wystarczyło - wspominał Reynolds.
Jednak nawet, kiedy aktor odnosił już spore sukcesy i zdobył sławę, ojciec pozostawał sceptyczny, dopytując się, „kiedy znajdzie prawdziwą pracę”.
Czekał na swoją szansę
Mierzący 180 cm wzrostu aktor na scenie zadebiutował wyłącznie dzięki swojemu mentorowi, profesorowi z amerykańskiego college'u, Watsonowi B. Duncanowi III.
To on namówił podopiecznego do zagrania w „Outward Bound”. Za ten występ w 1956 roku Reynolds został wyróżniony Florida State Drama Award i otrzymał stypendium w Hyde Park Playhouse.
I choć uważał, że to dla niego wielka szansa i prawdziwa przygoda, nie zamierzał wiązać się z aktorstwem. Dopiero z czasem pokochał występowanie na scenie i, pragnąc rozwijać swój talent, zaczął pobierać lekcje aktorstwa.
Nie chciał jednak występować za wszelką cenę – odrzucił propozycję udziału w filmie „Sayonara” Joshuy Logana, początkowo nie posłuchał również rad ludzi z branży i nie wyruszył na podbój Hollywood.
Czekając na swoją szansę, pracował jako kelner, kierowca i ochroniarz w klubie.
Posłuchał rady Clinta Eastwooda
Przełomowa dla jego kariery okazała się rola w dramacie Johna Boormana „Uwolnienie” (1972) z Jonem Voightem. W tym samym roku pojawił się też w komedii Woody’ego Allena „Wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale boicie się zapytać” oraz dopomógł karierze pozując do rozbieranych zdjęć dla miesięcznika „Cosmopolitan”.
Przez pierwsze lata grywał w serialach – uwagę publiczności zwrócił na siebie rolą Bena Frazera w serialu „Riverboat” (w latach 1959-1960).
W produkcji pełnometrażowej, filmie „Dziecko anioła”, pojawił się już w 1961. A pięć lat później stał się gwiazdą spaghetti westernów – to Clint Eastwood namówił Reynoldsa, by wykorzystał swoją popularność i zawalczył o ciepłą posadę w niskobudżetowych produkcjach. Pierwszą z nich było „Navajo Joe”.
Odrzucił rolę Jamesa Bonda
Reynoldsowi (którego babka pochodziła z plemienia Czirokezów) często proponowano role Indian lub Meksykanów. W jednym z wywiadów śmiał się:
- Jedyny Indianin, którego nie zagrałem, to Pocahontas.
Ku zdziwieniu fanów, odrzucił zaproponowaną mu rolę agenta 007.
- Amerykanin nie może zagrać Jamesa Bonda. To się nie może udać – tłumaczył swoją kontrowersyjną decyzję.
To nie jedyna rola, jaką odrzucił - w najnowszym wywiadzie zdradził, że zrezygnował z wcielenia się w Hana Solo, ponieważ nigdy nie poważał filmów science fiction.
Aktor swoich filmów
W 1976 roku zadebiutował jako reżyser (z pomocą Jamesa Besta) filmu sensacyjnego „Aligator”. Dwa lata później ponownie stanął (także z Bestem) po drugiej stronie kamery, realizując komedię „Koniec” (1978).
* Samodzielnie wyreżyserował trzecią z kolei własną produkcję*, thriller „Maszyna Sharky’ego” (1981).
We wszystkich filmach sam odgrywał główną rolę.
Koszmar rozwodu
Od początku lat 60. nie znikał z mniejszych i większych ekranów. Lata 70. i pierwsza połowa lat 80. to „złote lata” w karierze aktora i zarazem szczyt jego popularności. W tym okresie pojawiał się w co najmniej dwóch produkcjach rocznie.
W 1998 roku aktor po raz pierwszy został nominowany do Oscara za rolę drugoplanową w "Boogie Nights" Paula Thomasa Andersona, którego po latach skrytykował za wtórność, dodając, że nie wspomina zdjęć ze specjalnym sentymentem.
Burt Reynolds był dwukrotnie żonaty: z Judy Carne (od 28 czerwca 1963 do 9 lipca 1965 roku) oraz z Loni Anderson (od 29 kwietnia 1988 do 7 marca 1995 roku), z którą w 1988 roku zaadoptował syna Quintona (na zdjęciu).
Smutna starość
W 2014 roku sieć obiegły niepokojące informacje, sugerujące, że aktor znalazł się na życiowym zakręcie. Chodzi o wielką aukcję jego filmowych pamiątek, jakie przez lata zgromadził w swoim domu.
Wśród rzeczy znalazły się m.in. dwa Złote Globy, czerwona kurtka oraz przepiękny Pontiac Trans Am z 1977 roku, które pojawiły się w legendarnych filmach z serii „Mistrz kierownicy ucieka”.
O problemach gwiazdora pisano zresztą już kilka lat wcześniej. W 2011 roku agencja Associated Press podała, że jeden z banków na Florydzie zamierzał sprzedać posiadłość aktora, aby odzyskać 1,2 mln dolarów tytułem niespłaconego kredytu hipotecznego.
Aktor kategorycznie zaprzeczył pogłoskom, tłumacząc się… brakiem wolnego miejsca. Dziś 80-letni Reynolds grywa dosyć rzadko, pojawiając się głównie w filmach klasy B. Swoimi umiejętnościami dzieli się po godzinach, udzielając lekcji aktorstwa w jednej ze szkół na Florydzie.(sm/gk)