Camerimage 2014: Aktorzy spaleni słońcem
18.11.2014 08:59
Artur Zaborski: Na początek powiedzcie mi, jak doszło do waszego spotkania w filmie „Theeb”?
Jack Fox: Mój agent dostał scenariusz i uznał, że to jest projekt, z którym powinienem się zidentyfikować. Przeczytałem go i stwierdziłem, że jest super. Wysłałem taśmę z nagraniem na casting. Kiedy reżyser Naji Abu Nowar je zobaczył, zadzwonił do mnie i zaczął mnie przepytywać z mojego trybu życia i przyzwyczajeń, a także z mojej wiedzy na temat I wojny światowej i referencji, jakie to wydarzenie we mnie wywołuje. Wtedy trochę się zdziwiłem, ale szybko okazało się, jaki był jego cel – miałem przecież spędzić kilka tygodni żyjąc na pustyni, bo to tam kręciliśmy film.
* Hassan Mutlag:* Jechałem na wieś, żeby przywieź rodzinie warzywa. Zobaczyłem tam ogłoszenie, reklamę z numerem telefonu. Zadzwoniłem więc, odebrał Naji Abu Nowar, który zaprosił mnie na przesłuchanie. To trwało jakieś dwadzieścia minut, kręciliśmy przykładową scenę. Tyle wystarczyło w moim przypadku. Nie było już więcej żadnego przepytywania.
Hassanie, co oznacza tytuł filmu?
Hassan Mutlag: Theeb dosłownie znaczy wilk. Ale w odróżnieniu od waszej kultury, kultury Zachodu, u nas ma on tylko pozytywne skojarzenia, przynosi na myśl piękno. Wilk to zwierzę, które potrafi przetrwać w bardzo trudnych warunkach. Wielu Beduinów hoduje wilki. Kiedy określasz kogoś mianem „theeb” znaczy to, że tę osobę charakteryzuje duża odwaga i wielka siła charakteru. Używając tego określenia oddajesz szacunek człowiekowi i zwierzęciu.
Która scena była dla was najtrudniejsza?
* Hassan Mutlag:* Pomimo to, że mieszkam na pustyni, najtrudniejsza była dla mnie scena, w której czołgam się po piasku. Miałem trudność z tym, żeby skupić się na grze i jednocześnie przemieszczać się w taki sposób. Jack Fox: Naji miał kilka specyficznych pomysłów na to, w jaki sposób chciałby nakręcić poszczególne sceny. Napawały mnie one lekkim przestrachem, ale okazywało się, że zupełnie niepotrzebnie. Raz, że Naji wiedział, co robi, dwa, że był otwarty na rozmowę i dyskusję na temat kręcenia. Jeśli chodzi o moją postać, to sceny z nią nie były skomplikowane dla mnie, ale na pewno dały w kość ekipie. Bardzo się namęczyli, żeby nakręcić nasz pochód na wielbłądach. Trzeba było bowiem umieścić kamerę i na zwierzętach, i obok nich, a potem to wszystko dograć.
Sądziłem, że właśnie jazda na wielbłądzie była dla ciebie jakimś wyzwaniem.
Jack Fox: Poradziłem sobie z tym, bo jeżdżę konno. Myślałem, oczywiście, że to będzie wyglądało tak samo, ale byłem w dużym błędzie. Bardzo trudno się przyzwyczaić do sposobu, w jaki się siedzi i w jaki się prowadzi wielbłąda. Te zwierzęta są tak wielkie, że natychmiast masz do nich szacunek. Ponadto dochodzi do ciebie ta świadomość, jak jesteś od niego uzależniony. Gdyby zrzucił cię na pustyni, to już po tobie. Bez niego się z niej nie wydostaniesz – zabije cię palące słońce. To było niesamowite doświadczenie, bardzo pouczające.
A jak poradziłeś sobie z otaczającym cię zewsząd piaskiem?
Jack Fox: To był gargantuiczny problem, ale tylko pierwszego dnia. Bo tak naprawdę adaptujesz się do wszystkich warunków życia bardzo szybko. Nieważne, czy kręcisz w dżungli, gdzie jest wilgotno i gorąco, czy też na pustyni, mając piasek wszędzie. Ekipa zachowywała się bardzo profesjonalnie, więc wszystko poszło gładko. Ponadto pracowaliśmy z Beduinami, dla których piasek to zjawisko powszednie. Służyli nam radami i pomocą. Wszyscy mieliśmy świadomość tego, że jedziemy na jednym wózku.
Jak długo musiałeś mieszkać na pustyni?
Jack Fox: Pięć tygodni.
Hassanie, dla ciebie nowym doświadczeniem był plan filmowy. Debiutujesz w filmie „Theeb”. Jak się na nim odnalazłeś?
Hassan Mutlag: Na początku byłem bardzo przejęty i zmartwiony. Stresowałem się zwłaszcza pierwszego dnia. Tak jak powiedziałeś, to był mój debiut przed kamerą. Wcześniej, oczywiście, ćwiczyliśmy z Najim, który zorganizował nam warsztaty gry aktorskiej. One bardzo mi pomogły. Uświadomiły mi, czym jest aktorstwo, jak korzystać ze swojego ciała, nabrać świadomości tego, że przed kamerą stajesz się kimś innym, że nie jesteś sobą.
Jack, interesuje mnie sposób, w jaki wybierasz role. Widzowie znają cię choćby z serialu „Dracula”, a teraz mamy okazję oglądać cię w Bydgoszczy na festiwalu Camerimage w filmie „Theeb”, który jest tutaj pokazywany. To artystyczny film wyprodukowany w Jordanii. Przyznasz, że to duży rozrzut tematyczny.
Jack Fox: Często zadaję sobie to pytanie. Zawsze kiedy czytam scenariusz, próbuję wykreować w głowie postać, w którą miałbym się wcielić. „Dracula” to projekt telewizyjny, szybki, z mnóstwem spektakularnych scen, akcji, dynamiki. Z kolei „Theeb” jest zgoła inny – intymny, na planie musiałem zaufać ludziom, z którymi pracujesz, tworzysz z nimi pewną społeczność, w której życie musisz się zaangażować. W projekcie NBC czy CBS nic takiego ci się nie przytrafi, nie masz okazji na tego typu doświadczenia. Tam nawet często nie poznajesz się z poszczególnymi sztabami produkcji. Wiesz, że pan X odpowiada za to, a pani Y za to, ale nawet nie wiesz, jak wyglądają, bo nikt cię im nie przedstawił. Różni się także ekipa – dostajesz krótką instrukcję, co masz robić, a nie jak w „Theeb”, przed kręceniem którego spędziłem wiele godzin na rozmowie z reżyserem o mojej postaci i samym projekcie. Wybór roli jest więc motywowany chęcią zdobywania wciąż nowych doświadczeń.
A jeśli chodzi o samą produkcję? Jakie są różnice w pracy w Wielkiej Brytanii i Jordanii, która dopiero uczy się kręcić filmy?
Jack Fox: Widzisz, nie odczułem żadnych różnic jakościowych. Towarzyszyli nam profesjonaliści, którym zależało na tym, żeby zrobić dobry film. A to podstawowe założenie, od którego się wychodzi na każdym planie filmowym. Problem zaczyna się wtedy, kiedy ludzie mają inaczej pojmowaną etykę pracy. Ale to na pewno nie dotyczyło planu „Theeb”. Tutaj wszyscy wkładali tyle samo wysiłku i grali do tej samej bramki. Ekipa była też mi bardzo pomocna i przychylna, byłem jedynym Brytyjczykiem wśród samych Beduinów i Jordańczyków. Zwracano na mnie uwagę, dbano o to, żebym nie czuł się zagubiony czy wyobcowany, bo przecież nie mówię po arabsku, jak wszystkie osoby na planie.
Był to twój pierwszy raz na Bliskim Wschodzie w ogóle?
Jack Fox: Tak, nigdy wcześniej nie miałem okazji odwiedzić tego regionu. Podejrzewam, że niektóre osoby w ekipie mogły dmuchać na zimne, myśląc, że przyjechałem tam z tymi wszystkimi bzdurnymi wyobrażeniami na temat krajów muzułmańskich, że jest tam niebezpiecznie i że tak właśnie się czuję. Oczywiście, czułem się inaczej. Otoczono mnie taką opieką, że czułem się bardzo bezpiecznie.
Nie traktowano cię jak gwiazdy, francuskiego pieska?
Jack Fox: Na planie byliśmy wszyscy równi, czyli było tak, jak powinno być zawsze. Nie cierpię tych wszystkich produkcji, które hierarchizują się ze względu na gwiazdy: te są najważniejsze, te mniej ważne, a te są w ogóle trzeciej kategorii. Na planie „Theeb” nikt nie czuł się ważniejszy od nikogo.
(Jack Fox, fot. Twitter)