Christopher Mintz-Plasse: podczas kręcenia filmu straciłem dużo krwi
Kariera Christopher Mintz-Plasse-a nabrała rozpędu w 2007 roku po premierze komedii “Supersamiec”, w której zagrał postać Fogella. Rolę w filmie dostał po przesłuchaniu, na które wybrał się z dwojgiem przyjaciół.
Christopher Mintz-Plasse urodził się w czerwcu 1989 roku.
Grał również z Paulem Ruddem i Seannem Williamem Scottem w filmie Davida Waina “Role Models”, jak również w prehistorycznej komedii z Jackiem Blackiem, “The Year One”. Podkładał także głos do animowanego filmu “Jak wytresować smoka”. W Kick-Assie Matthew Vaughna na podstawie serii komiksów napisanych przez Marka Millara gra wraz z Nicolasem Cagem, Aaronem Jonhsonem i Chloe Moretz rolę Chrisa D’Amico/Red Mista.
Christoperze, podobno ubiegałeś się na początku o rolę Kick-Assa?
Na początku zgłosiłem się do głównej roli, ale Matthew powiedział mi wtedy, że Kick-Ass powinien być raczej normalnym chłopakiem, a ja miałem pewien rodzaj uroku, energię, charyzmę, która mu się spodobała, więc zaproponował mi rolę Red Mista. Nie musiałem nawet prezentować się w tej roli, dostałem ją od razu na przesłuchaniu. Powiedział mi wtedy o komiksie, pomysłach na kolejne części i o różnych innych sprawach. Po tygodniu spotkaliśmy się jeszcze raz i dostałem rolę.
Czy Matthew bardzo pomagał ci podczas tworzenia postaci?
Tak. Choć większość rzeczy była już w scenariuszu. Myślę jednak, że mi zaufał, w końcu z nas dwóch to ja wiem jak myśli osiemnastoletni fan komiksów. Więc po prostu pozwolił mi na tworzenie postaci. Było to raczej wyluzowane i proste, ale nigdy nie robiłem tego wcześniej, było więc ciekawie.
Jak opisałeś postać Red Mista znajomym po tym, jak dostałeś rolę?
Trudno wytłumaczyć Red Mista. Walczy o uwagę ojca i chyba widzi szansę, aby pomóc mu w schwytaniu Kick-Assa. Jest to dla niego okazja na stworzenie więzi z tatą. Wymyśla więc postać Red Mista, który jest w pewnym stopniu jego alter ego. Chris jest postacią bardzo spiętą, może się wyżyć dopiero kiedy zostaje Red Mistem i pomaga Kick-Assowi. Uwielbia szlajać się z Kick-Assem, ale przecież chodzi mu bardziej o miłość ojca, a z tym przyjaźń nie ma szans.
Czytałeś komiks przed rozpoczęciem zdjęć?
Tak, przeczytałem pierwszy komiks. Na początku dostałem scenariusz i pomyślałem, że spodobałby się mojemu tacie - on po prostu kocha komiksy. Przejrzałem jego kolekcję i znalazłem pierwsze wydanie “Kick-Assa”. Wtedy właśnie pierwszy raz go przeczytałem. Jest taki krwawy, pełen przemocy, bardzo mi się spodobał. Prace nad filmem zaczęły się tak koło czwartego albumu, potem jednocześnie pisany był scenariusz do filmu i komiksu. Myślę, że to był dobry ruch. Mark Millar był bardzo zaangażowany w kręcenie filmu. Dlatego też film i komiks są prawie identyczne.
Jesteś fanem komiksów, więc pewnie dobrze dogadywałeś się z Markiem.
Mark jest niesamowity. Jest takim niskim, pełnym energii Szkotem, przy którym nie sposób się nie śmiać. Byłem w Szkocji na Edinburgh Festival Fringe i spotkaliśmy się. Spędziliśmy kilka wieczorów na piciu, rozmawianiu o możliwych kontynuacjach “Kick-Assa” i żartowaniu. Mark jest naprawdę niesamowity.
Po kilku tygodniach zaczyna się to robić męczące. Człowiek dostaje wysypki od uprzęży w różnych dziwnych miejscach i w ogóle nie jest to śmieszne. Wcześniej nie kręciłem takiego filmu, więc stawianie sobie takich wyzwań i sprawdzanie się w kaskaderce było ekscytujące. Zachowuję się jakby była to ciężka praca, ale przecież Chloe Moretz, jedenastoletnia dziewczynka, robiła pięćdziesiąt razy więcej popisów kaskaderskich. Narzekam na nie, ale jedenastoletnia dziewczynka wykonuje o wiele więcej pracy ode mnie. Jest niesamowita. Na planie mówi do mnie “Chcę się z tobą zmierzyć na pompki”. “Masz jedenaście lat”, odpowiadam. A wtedy ona robi pięćdziesiąt pompek.
Co prawda nie bierzesz udziału w długich scenach walki jak Kick-Ass czy Hit Girl, ale z pewnością musiałeś czegoś się nauczyć.
Na końcu filmu walczę z Kick-Assem przy pomocy tych długich nunchucku, więc musiałem trenować z nimi tydzień czy dwa. Był ze mnie niezły kozak. Teraz już zapomniałem, jak się nimi posługiwać, ale wtedy myślałem, że jestem w tym niezły. Podczas filmowania używałem gumowych nunchuku, pewnego razu próbowałem uderzyć Aarona, ale nunchuku odbił się od jego ramienia i trafił mnie w twarz. Pękła mi powieka. Teraz wydaje się to śmieszne, ale straciłem wtedy dużo krwi. Myślę, że wtedy nagrywaliśmy, więc może znajdzie się to wśród dodatków w wersji DVD!
Wspominałeś, że twój tata jest fanem komiksów. Czy dzielisz z nim tę pasję? Jest całkiem fajna. Na pewno ciekawsza niż golf.
Tata kocha komiksy. Nasz garaż jest wypchany po brzegi tysiącami komiksów, a po domu walają się wszędzie.
Czy coś z kręcenia filmu szczególnie zapadło ci w pamięci?
Pracowanie z Nicolasem Cagem było bardzo ciekawe. Nie mamy zbyt wielu wspólnych scen, ale samo patrzenie na to, jak pracuje, było niesamowite. Jego postać jest w filmie całkiem zakręcona, a pracowanie z nim było dla mnie prawdziwym przeżyciem. Nicolas gra bardzo wiarygodnie. Jest jedną z ważniejszych osób w branży, a kiedy siedzisz i widzisz, jak niesamowicie odgrywa Adama Westa [aktora, który grał Batmana w serialu z lat 60. – przyp. redakcja] myślisz sobie “Okej, to musi dobrze wypaść w filmie”. Martwiłem się, że będzie to za bardzo zakręcone, że ludzie tego nie zrozumieją, ale wygląda na to, że sprawdziło się genialnie.
Jak myślisz, czym różni się ten film od wielkich hitów komiksowych ostatnich lat?
Na samym początku trzeba powiedzieć, że nawet biorąc pod uwagę “Mrocznego rycerza” i inne takie, nigdy nie było bohatera naprawdę realistycznego. Nigdy wcześniej nie oglądaliśmy grupki dzieciaków, które próbują samodzielnie walczyć z przestępcami, a tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia o tym, co robią. Potrącają ich samochody, dostają lanie. Hit-Girl nie jest za to zbyt realistyczna – wiadomo przecież, że żadna jedenastoletnia dziewczynka nie mogłaby walczyć w taki sposób – takiej postaci też nie widzieliśmy jeszcze w filmach. Jest zła, agresywna, ciągle przeklina i morduje ludzi. Myślę, że taki element realistyczny zestawiony z postacią Hit-Girl sprawia, że “Kick-Ass” jest oryginalny.
Myślę, że każdy próbował odpowiedzieć sobie na pytanie “Gdybyś mógł otrzymać jakąś supermoc, którą byś wybrał?”. Ja pewnie chciałbym być niewidzialny. Zawsze podobały mi się dziewczyny, więc nieraz marzyłem z jakiegoś perwersyjnego powodu o tym, że jestem niewidzialny i zakradam się do damskiej szatni.
Zacząłeś grać w młodości. Czy był taki moment, że zdałeś sobie sprawę, że to jest właśnie to, co kochasz?
Byłem w czwartej klasie. Wystąpiłem w “Dźwiękach muzyki”. Grałem Kapitana Von Trappa i pamiętam, że o rolę ubiegał się chłopak, które nie cierpiałem. Kiedy z nim wygrałem, był na mnie wściekły. Byłem szczęśliwy, że sprawiłem mu przykrość. To była moja pierwsza większa rola. Jako ośmiolatek otrzymałem główną rolę w dramacie. Grałem przez dwie godziny, włożyłem w to mnóstwo wysiłku, a na samym końcu, kiedy powiedziałem moje imię do mikrofonu widzowie zaczęli klaskać. Ich śmiech i radość przyniosły mi wiele szczęścia. Co roku grałem i sprawiałem radość sobie i innym.
Twoja kariera nabrała rozpędu po premierze “Supersamca”. Czy myślałeś poważnie o zawodzie aktora przed tym filmem?
Kiedy masz siedemnaście lat nie wiesz co jest przed tobą. Byłem bardzo młody i miałem zamiar skończyć szkołę, pójść do college’u, uczęszczać na lekcje aktorstwa, ciężko pracować, ale po “Supersamcu” wszystko nabrało rozpędu, tak więc nie mam czasu na college, skoro już teraz robię to, co kocham.
Od tamtego momentu minęły trzy, cztery lata. Czy twoje życie wygląda tak, jak wtedy to sobie wyobrażałeś?
Tak. Chociaż na samym początku człowiek nie jest do sukcesu przyzwyczajony. Ludzie rozpoznają cię na ulicy. Może to być bardzo przytłaczające. Nigdy wcześniej nie skupiało się na mnie tyle uwagi, a nagle wszyscy na mnie patrzą i chcą porozmawiać. To bardzo surrealistyczne uczucie. Po czterech latach jest to już część mojego życia. To jest jak pobudka i poranna szklanka wody. Bycie rozpoznawalnym stało się częścią mojego życia.
Czyli ludzie wciąż krzyczą do ciebie codziennie “Hej McLovin!”?
Tak, i jest to dość trudna sytuacja. Ciągle nazywają mnie “McLovin”, ale nie mogę mieć o to pretensji. Dzięki tej roli mam teraz pracę, to była właśnie ta postać. Była ona świetnie napisana i jestem zadowolony, że mogłem to zagrać, ale czasami ludzie podchodzą do mnie, klepią po plecach i mówią „Hej McLovin, postawię ci kolejkę!” Muszę przyznać, że lubię kiedy mówi się dobrze o filmach, w których gram. Mam nadzieję, że tak będzie z “Kick-Assem”. To świetne uczucie!
Zobacz także: Filmy o miłości