David Hemmings: tragiczny koniec wielkiego artysty

David Hemmings: tragiczny koniec wielkiego artysty
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Jeden z najlepszych brytyjskich aktorów, ikona lat 60., wszechstronnie utalentowany reżyser, aktor, malarz i muzyk.

Jego rola w "Powiększeniu" Michelangelo Antonioniego przeszła do historii kina i zapewniła mu miejsce w czołówce gwiazd. David Hemmings urodził się 75 lat temu w angielskim mieście Guildford. Na ekranie występował już jako nastolatek, szybko zdobywając sympatię publiczności.

Los jednak nie był dla niego łaskawy. Pod koniec życia Hemmings w niczym nie przypominał już przystojnego fotografa z "Powiększenia". Niezdrowy tryb życia odcisnął na nim swe piętno – i aktor zmarł na atak serca na planie filmowym.

1 / 6

Wpadka na scenie

Obraz
© Getty Images

Od dziecka ciągnęło go na scenę. Młody Hemmings zaczynał jako sopranista i nawiązał bliską znajomość z kompozytorem Benjaminem Brittenem. Razem jeździli w tournée po kraju, odnosząc pierwsze sukcesy.

Przyjaźń zakończyła się w mało przyjemnych okolicznościach. Podczas jednego z występów Hemmingsowi załamał się głos – Britten wpadł w furię, wyrzucił chłopaka z zespołu i nigdy już się do niego nie odezwał.

Później nastolatek przez jakiś czas poświęcił się malarstwu, ale wkrótce uznał, że jego prawdziwym powołaniem jest aktorstwo.

2 / 6

Magiczne sztuczki

Obraz
© Forum

Jednak zanim na dobre zagościł w świecie filmu, jeszcze jako nastolatek uciekł z domu i wyjechał do Austrii. Zarabiał tam na utrzymanie grając na gitarze w nocnych klubach, a także udając magika.

Na ekranie zadebiutował niewielką rólką w 1954 roku, w filmie „The Rainbow Jacket”. Od tamtej pory grywał regularnie, pojawiał się m.in. w serialu „Dixon of Dock Green”. Jednak prawdziwą popularność zdobył dopiero w latach 60.

3 / 6

Zastąpił Connery'ego

Obraz
© Materiały prasowe

Do „Powiększenia” Antonioni szukał młodego, nieopatrzonego aktora. Hemmings, którego zauważył na scenie jednego z mniejszych brytyjskich teatrów, wydał mu się idealnym wyborem.

Później pojawiły się wątpliwości i na przesłuchaniu Antonioni uznał, że Hemmings „wygląda nieodpowiednio” i jest „zbyt młody”.

Postanowił więc zaangażować Seana Connery'ego. Aktor jednak odrzucił rolę, oburzony, że reżyser nie chce pokazać mu całego scenariusza, a jedynie siedmiostronicowy koncept schowany w paczce papierosów. W ten sposób rola trafiła do Hemmingsa.

4 / 6

"Ludzie myśleli, że umarłem"

Obraz
© Getty Images

Po „Powiększeniu” z 1966 roku Hemmings stał się niekwestionowaną gwiazdą i zasypywano go propozycjami – pojawił się w „Kamelocie”, „Oku diabła”, kultowej już „Barbarelli” z Jane Fondą, czy słynnej„Głębokiej czerwieni” Dario Argento.

Chętnie również zajmował się reżyserią. Spod jego ręki wyszły chociażby „Running Scared”, „Zwyczajny żigolo”, telewizyjny „Klucz do Rebeki”, „Magnum”, a nawet kilka odcinków „Drużyny A”.

- Ludzie myśleli, że umarłem. Ale to nieprawda. Po prostu reżyserowałem „Drużynę A” - zażartował któregoś razu, wyjaśniając, dlaczego rzadziej pojawiał się na ekranie.

5 / 6

Niestały w uczuciach

Obraz
© Getty Images

I choć zawodowo nie miał powodów do narzekań, w życiu prywatnym nie szło mu już tak dobrze. Jego pierwszą żoną została Genista Ouvry. Małżeństwo przetrwało siedem lat. Zaraz potem związał się z aktorką Gayle Hunnicutt (na zdjęciu), którą poznał, kiedy promował „Powiększenie” w Stanach Zjednoczonych.

- Byliśmy jak biedni Taylor i Burton – kwitował tamten związek.

Rozwiedli się, gdy Hunnicutt odkryła, że mąż romansował z koleżanką z planu, Samanthą Eggar, oraz sekretarką Prudence de Casembroot. Tę ostatnią wkrótce potem poślubił, ale nie potrafił dotrzymać jej wierności i wikłał się w kolejne romanse, między innymi z Tessą Dahl, córką sławnego pisarza. Czwarte małżeństwo, z Lucy Williams, zakończyła dopiero śmierć artysty.

6 / 6

Śmierć na planie

Obraz
© Materiały prasowe

Pod koniec życia Hemmings zupełnie nie przypominał dawnego siebie. Otyły, z niezdrową cerą, uskarżał się na coraz poważniejsze problemy zdrowotne. Pojawiał się stale na ekranie, ale głównie w niewielkich rolach. Pod koniec życia zagrał w „Gladiatorze”, „Equilibrium”, „Gangach Nowego Jorku” i „Lidze Niezwykłych Dżentelmenów”. Twierdził, że na dobre porzucił reżyserię.

*- Nigdy nie mówię nigdy, ale mam pewność, że nie zasiądę już na reżyserskim stołku. Wracam z Ameryki i chyba czas przyznać, że te wszystkie wspaniałe i huczne imprezy są już za mną. Nie mam już żadnych ambicji poza malowaniem *– mówił, dodając, że marzy tylko o odpoczynku w swoim domu.

W 2003 roku wyjechał do Rumunii, aby wziąć udział w zdjęciach do horroru „Błogosławiona”. Tam, na planie filmowym, doznał ataku serca. Zmarł trzeciego grudnia. Miał zaledwie 62 lata.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (31)