''Dla Ciebie chcę być biała''. Historia romansu Eugeniusza Bodo i Reri
03.03.2017 12:03
Mężczyźni wolą blondynki? Niekoniecznie. Wielu z nich marzy o miłości… egzotycznej. Jednym z nich był Eugeniusz Bodo , polski aktor szwajcarskiego pochodzenia – blady, ciemnowłosy, dojrzały, ale w miłości wielce impulsywny, o czym możemy się przekonać oglądając film „Bodo”, który 3 marca wchodzi na ekrany polskich kin.
Biorąc pod uwagę ostatnią z wymienionych cech nie powinien dziwić fakt, że w młodziutkiej aktorce z Tahiti, granej we wspomnianym filmie przez Patricię Kazadi, Bodo zakochał się od pierwszego wejrzenia. Lśniące włosy, zgrabna sylwetka, czarne i roziskrzone oczy uwiodły już niejednego na świecie. Co sprawiło, że to właśnie dla polskiego amanta rozsławiona przez słynnego Friedricha W. Murnaua Tahitanka zrezygnowała z międzynarodowej kariery i przeprowadziła się do kraju nad Wisłą?
Ich romans rozpalał serca fanów i skłaniał do snucia fantazji na temat ich wspólnego, warszawskiego życia. Wszyscy wiedzieli, że Bodo widzi w Reri anielską istotę nie z tego świata; niezwykłe stworzenie, jakie postanawia otoczyć opieką i kobietę, którą nazywa miłością swojego życia. Co do tej ostatniej kwestii aktor niestety się mylił. Ona chciała zrobić dla niego wszystko, on ją porzucił. Co stanęło na drodze wielkiej miłości?
''Baby, ach te baby, człek by je łyżkami jadł''
Kiedy 33-letni Eugeniusz Bodo po raz pierwszy zobaczył Reri, miała ona zaledwie 21 lat. Uwiodła go jej energia, młodość i namiętny stosunek do wszystkiego, co robiła. Aktorka przyjechała do Europy, aby po tragicznej śmierci Friedricha W. Murnaua promować na Starym Kontynencie jego ostatni film – fascynujące, egzotyczne „Tabu“ (1931), które uczyniło z Reri (naprawdę Anne Chevalier) aktorkę światowej sławy.
Kiedy zjawiskowa dziewczyna pojawiła się w Warszawie, Eugeniusz Bodo oszalał z miłości. Chciał ją przy sobie zatrzymać, zaproponował jej przeprowadzkę do Polski. Podobno hollywoodzcy producenci zgodzili się na to bez wahania, gdy Bodo ich zapewnił, że Reri będzie mogła wrócić do Stanów Zjednoczonych, kiedy tylko zechce.
Zauroczona Bodo Tahitanka nie szykowała się jednak do powrotu. Zamieszkała z aktorem w domu jego matki i przez kilka lat łudziła się, że znalazła księcia z bajki.
Sex appeal, to nasza broń kobieca
Do rangi pierwszego królewicza w życiu Anne Chevalier urósł jednak wspomniany Murnau. Podobnie jak polski aktor, niemiecki reżyser zachwycił się nią od pierwszej chwili. Ujęła go niewinność Tahitanki, jej wielkie zaangażowanie i niespotykana naiwność.
Dziewczyna urodziła na wyspie Bora-Bora w wielodzietnej rodzinie (miała jedenaścioro rodzeństwa!). Jej matką była rodowita Tahitanka, ojcem potomek francuskich kolonistów. Anne wychowywała się w pełnej zgodzie z naturą, nie lubiła zgiełku i wielkich miast.
- Płakała gorzko, gdy ją przebierano i myto, natomiast z dumą i zadowoleniem praktykowała tahitański zwyczaj zakładania w niedzielę odświętnego miejscowego stroju złożonego z kolorowego stanika i przepaski przybranej bajecznie kolorowymi piórami – pisał Jakub Wiewiórski na łamach "Wysokich Obcasów".
Od Eugeniusza Bodo różniło ją wszystko.
Już taki z niego zimny drań
Eugeniusz Bodo przyszedł na świat w Genewie. Jego ojcem był Szwajcar, matką Polka. Zainteresowanie aktorstwem wyniósł z domu. Po przeprowadzce na ziemie polskie jego rodzice zajmowali się prowadzeniem kabaretów i kinematografu. Założyli też pierwsze kino nieme i teatrzyk typu variétés. Nie zdołali jednak utrzymać własnego małżeństwa.
Po ich rozstaniu Bodo zamieszkał z ojcem, ale w nowym domu nie zagrzał miejsca długo. Jako 16-latek zaczął samodzielnie na siebie zarabiać. Debiutował na małych scenach kabaretowych (m.in. w Lublinie i Poznaniu). Talent młodzieńca szybko zwrócił uwagę warszawskiego środowiska. Wykonanie przeróbki francuskiej piosenki „Titine“ otworzyło mu w stolicy drzwi do niebagatelnej kariery.
W 1925 roku Bodo zadebiutował na wielkim ekranie w filmie „Rywale“ Henryka Szaro. W ciągu kolejnych 14 lat, tylko w kinie (!), wcielił się w 31 postaci. Kiedy w jego życiu pojawiła się Reri, Bodo brylował już na salonach i dostawał od życia wszystko, czego zapragnął.
''Ach, jak przyjemnie kołysać się wśród fal''
- Ach, jak przyjemnie kołysać się wśród fal, gdy szumi, szumi woda** – i płynie sobie w dal. Ach, jak przyjemnie radosny płynie śpiew, że szumi, szumi woda i młoda szumi krew – śpiewał w jednej ze swoich piosenek Eugeniusz Bodo. **Zdaje się, że tekst szlagiera doskonale odzwierciedlał ówczesny stan jego ducha.
Zakochana para pokazywała się w najmodniejszych warszawskich restauracjach. Reri uwodziła warszawską śmietankę swoim wdziękiem i prostolinijnością. Z przyjemnością dzieliła się intymnymi opowieściami dotyczącymi jej życia na Tahiti, opowiadała o początkach aktorskiej kariery i zakłamanej urodzie wielu hollywoodzkich gwiazd.
Bodo , który w 1933 roku założył własną firmę producencką o nazwie Urania-Film, planował tymczasem realizację filmu z Reri w roli głównej. „Czarna perła“ miała być produkcją zrealizowaną na europejskim poziomie. Wszyscy pracowali w pocie czoła.
Umówił się z nią na dziewiątą
Reri wielokrotnie opowiadała, że na planie filmu Bodo spędzała całe dnie. Czy to ciągła praca i rosnące napięcie sprawiły, że przestała trzeźwo patrzeć na świat? Aktorka oddała się Bodo całą duszą i ciałem, ale ten z wolna przestawał to doceniać.
W filmie wyreżyserowanym przez Michała Waszyńskiego Reri wcieliła się w postać Moany – Tahitanki zakochanej w polskim marynarzu. Złożenie kwiatów w magicznej grocie miłości miało w filmie na wieki scementować uczucie między nimi. Prawdziwe życie i Bodo i Reri zagrało jednak na nosie. Na długo przed premierą filmu mówiło się o tym, że po namiętnym związku niewiele już zostało.
Reri i Bodo wyruszyli w tournée, ale osobno, żeby tego było mało – w przeciwnych kierunkach – ona swoim wdziękiem podbijała Europę Zachodnią, on udał się na Bliski Wschód. Kto był temu winien? Mówi się, że alkohol. Reri coraz częściej zaglądała do kieliszka, a Bodo – abstynent – nie mógł tego znieść.
Dzisiaj ta, jutro tamta
- Wszystko mi już dałeś, wszystko mam: i klejnoty i bogate stroje. Po co mi to wszystko, powiedz sam, jeśli moje nie jest serce twoje? – śpiewała Reri w szlagierze z filmu „Czarna perła“ (1934). Mówi się, że wielu twórców ma zdolność do antycypowania nadchodzących wydarzeń. Jak się okazuje, Reri była jedną z nich. Czuła, że dawniej płomienne uczucie Bodo już się wypaliło.
Podobno Reri czuła się coraz bardziej samotna. Przestała ją zajmować filmowa kariera (ostatni raz pojawiła się na ekranie w 1937 roku w filmie „Huragan“, ale nie została nawet wymieniona w czołówce). Zaczęła jeździć po Polsce z występami teatralnymi, ale – jak głoszą plotki – nie zjawiała się na scenie przed ósmą, świeża i pachnąca, gotowa do pracy – bo jej dzień zaczynał się zwykle o drugiej po południu.
Anne Chevalier zaczęła topić smutki w kieliszkach wódki i zatracać się w szaleństwach całonocnych zabaw.
Związek Reri i Bodo finalnie się rozpadł. Czy przez to Reri nie dożyła 65. urodzin?
Rozumiem uśmiech twój, królewno
Rozczarowana obrotem spraw Reri opuściła Polskę w drugiej połowie lat 30. Dzięki temu, kiedy w 1939 roku w Europie rozpętała się II wojna światowa, aktorka była już na polinezyjskiej wyspie Morea. Uniknęła ucieczek, ukrywania się i zsyłki do łagru, w którym pięć lat później z wycieńczenia i głodu zmarł Eugeniusz Bodo.
Reri nie miała o tym pojęcia. Podobno nie wiedziała o toczącej się wojnie, zsyłkach i obozach koncentracyjnych. Zdaje się, że resztę życia spędziła w wyspiarskiej gospodzie i w towarzystwie przygodnych mężczyzn rozpamiętywała najpiękniejsze chwile swojego życia. W miejscowym kinie setki razy oglądała "Tabu" i do końca życia zachowała zrobione w Polsce fotografie.
Ostatnim Polakiem, który miał z nią kontakt był słynny reporter i podróżnik, Lucjan Wolanowski. Podobno Reri niezwykle wzruszyła się na jego widok. Nadużywanie alkoholu negatywnie wpłynęło na jej urodę, ale nie odebrało jej wdzięku i subtelności. Sława nie sprawiła, że Reri stała się oziębłą uwodzicielką. Całe życie chciała być tylko kochaną – zupełnie jak w piosence –* "Bo z [Bodo] dobrze, bez [niego] źle, więc chcę być białą, by kochał mnie…"*