W filmie „Do szpiku kości” świat przedstawiony jest konsekwentnie odpychający. Nie chcielibyście zabłądzić w tamte rejony, nawet w celach turystycznych. Zamieszkują je ludzie brzydcy, okrutni, tępi. Odrażający, brudni, źli. Rządzący się własnymi, plemiennymi zasadami. To rzeczywistość jak z powieści Faulknera. Osobom, które miały nieszczęście się tu urodzić, pozostają dwa wyjścia: albo się bezwarunkowo przystosują i staną się takimi samymi potworami, albo uciekną stąd, gdzie pieprz rośnie. Bohaterka filmu, Ree (Jennifer Lawrence) jest – jak na ten świat – za ładna i za inteligentna. Desperacko poszukiwać będzie swego zaginionego ojca, doznając przy tym najprzeróżniejszych upokorzeń od tubylców, z ciężkim pobiciem włącznie. A jednak, w epilogu usiądzie na ganku z rodzeństwem i sentymentalnie trąci struny banjo.