Tak wygląda wieczór alkoholika . "Alkohol był dla mnie jak smoczek"
Anthony Hopkins w autobiografii "We Did Ok, Kid" odsłania najmroczniejsze rozdziały swojego życia. Legendarny aktor opowiada o uzależnieniu, utracie bliskich i drodze do trzeźwości, która pozwoliła mu odzyskać spokój i na nowo odnaleźć sens.
Sir Anthony Hopkins, jeden z najwybitniejszych aktorów naszych czasów, zdobywca Oscara za rolę Hannibala Lectera w kultowym "Milczeniu owiec", w swojej najnowszej autobiografii "We Did Ok, Kid" odsłania mroczne kulisy swojego życia. W szczerym wyznaniu 87-letni aktor opowiada o walce z uzależnieniem od alkoholu, które niemal zniszczyło jego życie zawodowe i osobiste.
"To było straszne. Kiedyś byłem na scenie i nagle uświadomiłem sobie, że nie wiem, gdzie jestem ani dlaczego tam jestem. Dodawałem dziesięć minut do spektaklu, bo po prostu się gubiłem" – wyznał w rozmowie z Guardianem.
"Myślałem, że to mnie zabije"
Hopkins nie ukrywa, że picie alkoholu było dla niego normą – zarówno w rodzinie, jak i w środowisku teatralnym. W swojej książce wspomina o tym, jak nałóg wpędził go w spiralę autodestrukcji. "Kiedy dorastasz, to zdrowe, że chcesz się wyrwać, zbuntować i po prostu przetrwać. Myślałam, że to trochę zabawy. Ale pamiętam, jak pewnego dnia pomyślałam: 'Tak, tylko że to cię też zabije.'" – przyznaje szczerze.
"Wiedźmin". Serialowy Jaskier: "To, że Henry odszedł z serialu, nie oznacza, że odszedł z naszego życia"
Uzależnienie nie tylko wpłynęło na jego karierę, ale również na życie prywatne. Aktor otwarcie mówi o swoim największym żalu – rozpadzie małżeństwa z pierwszą żoną, Petronellą Barker, i rozłące z córką Abigail, która miała wówczas zaledwie rok. "To najsmutniejszy fakt w moim życiu i mój największy żal" – napisał w swojej autobiografii.
"Alkohol był moim smoczkiem"
W książce Hopkins opisuje, jak alkohol stał się dla niego ucieczką od depresji i życiowych problemów. "Wieczorami kupowałem butelki whisky i zabierałem je z powrotem do mieszkania. Moja depresja była bezgraniczna; alkohol był moim smoczkiem" – wspomina.
Jednak nałóg prowadził do coraz większych napięć w jego życiu osobistym. Relacja z pierwszą żoną szybko się pogorszyła, a wybuchowe kłótnie sprawiały, że aktor obawiał się o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny.
"Wszyscy mamy w sobie diabła"
Przełomowym momentem w życiu Hopkinsa była dramatyczna nocna jazda z Arizony do Beverly Hills, podczas której, jak sam przyznaje, mógł spowodować tragedię. "To śmiertelny sposób na życie, ponieważ nie dbałem o siebie. Mogłem zabić całą rodzinę... Wiedziałem, że potrzebuję pomocy, wiedziałem, że to koniec" – wyznaje.
Na szczęście aktor znalazł siłę, by zmienić swoje życie. Dzięki wsparciu programu 12 kroków w Los Angeles oraz pomocy swojego ówczesnego agenta, Hopkins rozpoczął drogę ku trzeźwości. Dziś, po niemal pięćdziesięciu latach bez alkoholu, dzieli się swoim doświadczeniem z innymi, zachęcając do szukania pomocy.
"Musisz przyznać, że jesteśmy niedoskonali. Nie jesteśmy święci. Wszyscy jesteśmy grzesznikami i świętymi, czy kimkolwiek jesteśmy" – mówił w rozmowie z "New York Times".
Inspiracja dla innych
W swojej książce Hopkins dedykuje szczególne miejsce swojej trzeciej żonie, Stelli, która pomogła mu odnaleźć stabilizację po burzliwych latach walki z nałogiem i osobistymi demonami. "Instynktownie wyczułem, jak zagrać Hannibala" – wspomina o swojej najsłynniejszej roli. "Mam w sobie diabła. Wszyscy mamy w sobie diabła. Wiem, co przeraża ludzi".
Autobiografia "We Did Ok, Kid", która ukaże się 4 listopada w USA, to nie tylko opowieść o blaskach i cieniach życia w Hollywood, ale także szczery obraz walki z uzależnieniem i poszukiwania wewnętrznego spokoju. Dla Hopkinsa to również sposób, by podzielić się swoją historią z milionami fanów na całym świecie i dać nadzieję tym, którzy zmagają się z podobnymi problemami.