Drużyna marzeń
[
06.07.2010 17:35
]( http://www.przekroj.pl ) Komediodramat „Boisko bezdomnych” ratuje dobre imię polskiego kina i polskiego futbolu. Adamik do PZPN!
Brawa należą się Kasi Adamik przede wszystkim za to, iż pokazała, że „da się”. Że można przemóc od lat rządzącą polskim kinem kuriozalną regułę, wedle której film robi się albo dla mas – więc bzdurny i o niczym – albo dla wyrafinowanych elit, czyli śmiertelnie poważny i o rzeczach wagi najwyższej (choć rzadko, niestety, wysokich lotów). „Boisko bezdomnych” dowodzi, że można inaczej. Jest bowiem filmem jak najbardziej komercyjnym. Mamy tu najgorętszego polskiego aktora Marcina Dorocińskiego w głównej roli, mamy prostą komediową konwencję i pozwalającą nam przeżyć katharsis historię człowieka, który stacza się na samo dno, by się z niego efektownie wydostać. Nic więc dziwnego, że Adamik wyjechała z festiwalu w Gdyni z nagrodą publiczności. Jednocześnie „Boisko bezdomnych” nie traktuje wcale o pierwszej miłości, samotności w sieci ani temu podobnych. Zajmuje się złamanym życiem Jacka Mroza, świetnie zapowiadającego się piłkarza, oraz kilku innych typów zamieszkujących zrujnowane i śmierdzące wnętrza Dworca
Centralnego. Oglądamy to, od czego w codziennym życiu odwracamy wzrok, jedni ze strachu, inni z pogardy. Odwracaliśmy od tego wzrok także w kinie, no bo – na Boga – ile smętnych opowieści o biedzie można znieść? Adamik jednak nie smęci. Każe swoim bohaterom wziąć się w garść i zafundowawszy im solidny piłkarski trening, wysyła na mistrzostwa świata bezdomnych. Jako futboliści chłopcy z dworca radzą sobie zresztą dużo lepiej niż nasza narodowa reprezentacja.
Oczywiście, że ten film jest naiwny i bajkowy. Że nie obywa się bez wpadek (finałowa scena, która mogłaby posłużyć za łzawy teledysk do hymnu narodowej reprezentacji). Że historie Księdza, Ministra, Kosmonauty czy Wariata są niemal podręcznikową receptą, jak przejść ze wzlotu do upadku i z powrotem (a na to chyba nie ma recepty, nieprawdaż?). Ale Adamik nie ukrywa wcale, że choć inspirowała ją notka prasowa o prawdziwych rozgrywkach bezdomnych, swoich bohaterów musiała na użytek filmu ubarwić. W końcu spędzając z matką, Agnieszką Holland, dnie i tygodnie na planach, chłonęła fikcyjny świat kina od dziecka. Zrozumiałe, że jest jej bliższy niż życiowe realia.