RecenzjeDziewczyna z zasadami (na bakier)

Dziewczyna z zasadami (na bakier)

Zacznijmy od plotki. Krążą bowiem słuchy, że *François Ozon swój najnowszy film nakręcił w odwecie. Podobno twórcy "Młodej i pięknej" ością w gardle stanął "Sponsoring" – niedawna produkcja Małgośki Szumowskiej. Czy to prawda? Zupełnie bym się nie zdziwiła, bo niemal każdy element ostatnio wydanego na świat dzieła płodnego francuskiego artysty godzi w rytm i narrację polskiego filmu. Obie historie łączy tylko jeden wspólny mianownik – prostytucja młodych dziewcząt w Paryżu.*

Jeśli mielibyśmy kontynuować wstępne porównanie warto od razu ustawić odpowiednią perspektywę – ci, którym nie podobał się "Sponsoring", z "Młodej i pięknej" zapewne wyjdą zachwyceni, pełni nierozładowanego (semi-erotycznego) napięcia i niepewni własnych myśli. W głąb opowieści o pięknej i młodej Isabelle (Marine Vacth) nie wchodzimy śladami innej, pruderyjnej bohaterki. Wkraczamy w nią w pełni samodzielnie, bez pasów bezpieczeństwa, jedynie z głowami pękającymi od stereotypów i oczekiwań. Tych ostatnich Ozon nigdy nie zaspokoi. Zmusza nas tym samym do dwóch rzeczy – ciągłego siedzenia na krawędzi fotela i napawania się chwilą obecną. Obserwowania gestów i spojrzeń fascynującej efemerycznej dziewczyny do szpiku kości zepsutej (jak twierdzi jej matka) i nieprzeniknionej (jak powiedzieliby wszyscy inni). O
Isabelle nie wiemy prawie nic prócz tego, że pochodzi z dobrego domu, niczego jej w życiu nie brakuje, wakacje spędza nad morzem i od czasu do czasu prostytuuje się w mniej lub bardziej eleganckim entourage'u.

Możemy czuć się uprzywilejowani, bo dziewczyna zabiera nas ze sobą do każdego z pokoi hotelowych, w których uprawia seks z dwu- lub trzykrotnie starszymi od niej mężczyznami. Potem bierze prysznic, ściera z ust czerwoną szminkę, zakłada dżinsy i sweter, skórzaną torbę przerzuca przez ramię i metrem wraca do paryskiego mieszkania swoich rodziców. Jak przystało na nastolatkę jest skryta i nie pozwala zadać sobie niemal żadnego pytania. Ozon wygrywa z Szumowską tym, że nie stara się wyciągać z niej odpowiedzi ani szukać ich na własną rękę. Nie analizuje, nie błądzi w oszołomieniu i ekscytacji, tylko chłodnym okiem przygląda się rozwojowi sytuacji. Świat Isabelle wydaje się na pozór poukładany i to kolejna przeszkoda, by dotrzeć do sedna sprawy. Ani nam ani sobie Ozon nie pozwala na dokonywanie tymczasowych uproszczeń, szafowanie słowami i zbyt łatwe ocenianie. Filmowa rzeczywistość tonie w beżach, błękitach i bielach – barwach chłodnych, które
sugerują raczej emocjonalne zdystansowanie i intelektualną niemoc.

Pełna paradoksów Isabelle jest jak zjawa bardzo mocno stąpająca po ziemi; utkana z marzeń i domysłów, w istocie mocno zakorzeniona w historii (także kinematografii!). Isabelle mogłaby być córką Séverine (Catherine Deneuve) z "Piękności dnia" (1967) Luisa Buñuela. Naprawiałaby wówczas błędy swojej matki – żyła tym, czym jej piękna rodzicielka karmiła się tylko w snach – perwersyjnymi fantazjami. Nie zmienia to faktu, że Isabelle jest równocześnie dzieckiem swoich czasów. Dziewczyną, która wszystko może, nie ma się przed czym buntować ani przed czym uciekać. Liberalna rodzina dała jej wolność i dojrzewająca Isabelle postanowiła z niej zwyczajnie skorzystać. Może w życiu, w którym wszystko jest łatwe i seks ze stałym partnerem zawsze bezpieczny, spotkania z przypadkowymi mężczyznami wnoszą do niego odrobinę
zwyczajnej ekscytacji? Jeśli naprawdę, i na przekór Ozonowi chcielibyśmy usłyszeć odpowiedzi, których nie dostajemy podczas oglądania filmu, seans "Młodej i pięknej" powinniśmy poprzedzić lekturą opublikowanego na łamach brytyjskiego The Independent artykułu Yasmin Alibhai Brown zainicjowanego słowami: "Zdradzili ideały feminizmu, definiują życie przez pryzmat seksu i ciągle marudzą. Co jest nie tak z dzisiejszymi młodymi ludźmi?" Może znaleźlibyśmy w nim kilka sugestii.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)