Dziś Maciej Kozłowski miałby ogromne szanse na pokonanie choroby. "Widać nie było mu pisane"
Gdyby żył, świętowałby 60. urodziny
Chociaż grywał zazwyczaj bohaterów negatywnych, gangsterów czy ludzi z marginesu, prywatnie był jednym z najserdeczniejszych ludzi w całej branży. Dla każdego miał dobre słowo, angażował się w rozliczne kampanie charytatywne, zwłaszcza te na rzecz zwierząt.
Gdy brał udział w akcji zorganizowanej przez Radosława Pazurę i chciał oddać krew, dowiedział się, że jest chory - miał wirusa HCV. Chociaż natychmiast poddał się leczeniu i ani na chwilę nie tracił nadziei, że uda mu się wyzdrowieć, przegrał walkę z chorobą.
- Ósmego września Maciek skończyłby sześćdziesiątkę. Siedem lat nie ma go już ze mną. Fizycznie, bo duchem jest wciąż obecny. Postęp medycyny w tym czasie każe sądzić, że dziś miałby ogromne szanse pokonać wirusa HCV - mówiła jego żona Agnieszka w "Życiu na gorąco". - Ale widać nie było mu pisane.