Emir Kusturica: Jestem zbyt niecierpliwy, żeby być politykiem
Najbardziej znany reżyser i scenarzysta bałkański, jeden z najsłynniejszych i najbardziej oryginalnych współczesnych twórców europejskich opowiada o swoim najnowszym filmie "Obiecaj mi".
Elżbieta Ciapara:Skąd wziął Pan pomysł na „Obiecaj mi“?
17.10.2008 17:20
Emir Kusturica: To był właściwie impuls. Od kilku lat mieszkam w idyllicznej scenerii mojej własnej wioski. Pomyślałem, że ciekawie byłoby zderzyć dwa różne światy – sielskiej wioski i wielkiego miasta. A ten pomysł z kolei prowadził mnie do głównego bohatera – niewinnego idealisty, który musi w tym mieście sprzedać krowę, kupić ikonę i znaleźć żonę. Uderzyło mnie, jak wiele rzeczy można zbudować wokół tej prostej intrygi.
Elżbieta Ciapara: Jakie jest przesłanie „Obiecaj mi“?
Nie podoba mi się moralny relatywizm, który obecnie obowiązuje. Kiedy w połowie lat 70. Scrosese nakręcił „Taksówkarza“ profesja sutenera skazywała o społeczny ostracyzm. Dzisiaj, kiedy wszystko kręci się wokół sukcesu i kasy, alfons może obracać się w tzw. wyższych sferach, bo jest człowiekiem sukcesu – a tylko to się dzisiaj liczy.
Jednak proszę nie myśleć, że zrobiłem „Obiecaj mi“, żeby przekazać światu jakąś wiadomość czy przesłanie. Do przekazywania wiadomości służy poczta elektroniczna, a nie kino. Robię filmy, które mają dostaczać emocji i pomagać widzom w docieraniu do najdalszych zakątków swojej duszy.
Elżbieta Ciapara:Kino jako terapia?
Emir Kusturica:Tak i to w stylu Dionizosa, greckiego boga urodzaju, religijnej ekstazy i… wina. Chcę, żeby oglądanie moich filmów dostarczało widzom rozrywki, ale także, żeby było dla nich formą catharsis, oczyszczenia.
Elżbieta Ciapara: Ważną rolę w „Obiecaj mi“ odgrywa muzyka.
Emir Kusturica: Od dawna obiecuję sobie, że nakręcę film bez muzyki. Właściwie za każdym razem, kiedy zaczynam prace nad kolejnym filmem, mówię sobie: „Emir, następny będzie bez muzyki“. Kiedyś wreszcie spełnię tą obietnicę, choć wiem, że nie będzie to dla mnie łatwe.
Elżbieta Ciapara: Często zabiera Pan głos w sprawach politycznych. Nie myślał Pan, żeby zająć się polityką?
Emir Kusturica: Gdybym zajął się polityką, robiłbym to w stylu Che Guevary. Dlatego nie zamierzam mieszać się w te sprawy. Jestem zbyt niecierpliwy, żeby być politykiem. Nie potrafiłbym zachowywać się w tzw. dyplomatyczny sposób. Nie potrafiłbym przestrzegać reguł obowiązujących w polityce. Lepiej sprawdziłbym się jako przywódca partyzantów.
Elżbieta Ciapara: Wspomniał Pan o swojej wiosce…
Emir Kusturica: Moja wioska to skrzyżowanie rosyjskiej wioski z miasteczkiem z Dzikiego Zachodu. Stawiam tam domy, które kupuję w różnych opuszczonych wioskach w Serbii. To miała być mała osada, ale w ciągu tych kilku lat bardzo się rozrosła, znacznie bardziej niż to sobie pierwotnie planowałem. Jest tam cerkiew, jest szkoła, jest nawet parlament, podziemna hala sportowa i oczywiście kino.
Elżbieta Ciapara: Większość ról w „Obiecaj mi“ powierzył Pan amatorom.
Emir Kusturica: Oczywiście kręcenie filmu z udziałem amatorów, a nie zawodowych aktorów wymaga innego sposobu pracy na planie. Ale jednocześńie ich udział gwarantuje pełną świeżość podejścia do tematu i pełną spontaniczność. Profesjonalni aktorzy grają lepiej, ale zbyt często popadają w rutynę.
Elżbieta Ciapara: A co z gwiazdami ekranu?
Emir Kusturica: Chętnie pracowałbym z hollywoodzkimi gwiazdami, takimi jak Brad Pitt. Problem w tym, że zostali zamienieni w maszynki do robienia pieniędzy i ich agenci nie chcą mieć do czynienia z kimś takim, jak ja.
Elżbieta Ciapara: Jaki ma Pan styl pracy na planie?
Emir Kusturica: Mam jeden sposób – tak bardzo angażuję się w kręcenie każdego filmu, tak bardzo cierpię, że ekipa, aktorzy, nawet zwierzęta zaczynają mi współczuć. Nie pozostaje im nic innego jak angażować się i cierpieć w takim samym stopniu, co ja.
Elżbieta CiaparaPana najbliższe plany?
Emir Kusturica: Zamierzam nakręcić w Meksyku biografię Pancho Villi. To będzie film w języku hiszpańskim.
Rozmawiała: Elżbieta Ciapara/"Film"