Ewa Gawryluk: Brzydka, chuda, nieatrakcyjna. Trudne dzieciństwo seksbomby
05.01.2015 | aktual.: 22.03.2017 20:55
Kiedy była na studiach, Edward Dziewoński nazwał ją „Niagarą seksu”, profesorowie nie żałowali jej komplementów, a filmowcy zasypywali propozycjami ról, chcąc, by aktorka prezentowała na ekranie swoje wdzięki. Kilkanaście lat wcześniej chyba nikt nie przypuszczał, że Ewa Gawryluk, nieśmiała, zakompleksiona dziewczyna z prowincji, stanie się gwiazdą filmową.
Kiedy była na studiach, Edward Dziewoński nazwał ją „Niagarą seksu”, profesorowie nie żałowali jej komplementów, a filmowcy zasypywali propozycjami ról, chcąc, by aktorka prezentowała na ekranie swoje wdzięki.
Kilkanaście lat wcześniej chyba nikt nie przypuszczał, że Ewa Gawryluk, nieśmiała, zakompleksiona dziewczyna z prowincji, stanie się gwiazdą filmową. Nie miała żadnych znajomości, koneksji i, jak twierdzili złośliwi, ani odrobiny talentu.
W dzieciństwie drobna, chuda i płaska Ewa przypominała chłopca, więc nieustannie słyszała, że jest brzydka i nieatrakcyjna. Rówieśniczki znęcały się nad nią, a koledzy nie zwracali na dziewczynę najmniejszej uwagi. Dopiero po latach sytuacja uległa zmianie.
Mała modelka
Urodziła się 13 grudnia 1967 roku w Miastku, niewielkim miasteczku w województwie pomorskim.
Śmiała się, że karierę zaczęła dość wcześnie, bo już jako kilkulatka.
- Choć później wielokrotnie pracowałam jako modelka, absolutnie nie zwiększyło to moich szans u płci przeciwnej – dodawała.
''Gdzie tam ona ładna''
Gawryluk dorastała w przeświadczeniu, że jest brzydką i nieatrakcyjną dziewczynką. Rodzice nigdy jej nie rozpieszczali; nie chcieli, by córce do głowy uderzyła woda sodowa, więc traktowali ją bardzo krytycznie. I przez to mała Ewa nabawiła się ogromnych kompleksów.
- Kiedyś znajomy zagadnął moją mamę: „O, to młodsza córka? Jaka ładna”, a mama na to: „Gdzie tam ona ładna! Ta starsza to jest dopiero ładna”. Zabolało mnie – wspominała w wywiadzie dla „Gali”.
- Moja siostra rzeczywiście była ładniejsza, miała długie blond loki, a mnie ścinano włosy krótko. Nie nosiłam spódnic, bo byłam chuda. I inni się często mylili i mówili na mnie „synek”. Potem podsłuchałam, jak tata zwierzył się, że wolałby mieć chłopca.
''Byłam bita i gnębiona''
W szkole też nie czuła się dobrze. Była najmniejsza w całej klasie, więc niektórzy uczniowie uczynili z niej kozła ofiarnego.
- W pierwszej klasie ważyłam 16 kilogramów. To tyle co trzylatek. Pamiętam, że kiedyś nie mogłam dojść do domu, bo wiał tak silny wiatr, że nie mogłam się ruszać – opowiadała aktorka w „Show”. - Przez cztery lata koleżanki znęcały się nade mną. Byłam bita i gnębiona. Dopiero gdy podrosłam, wzięłam odwet. *- Byłam mała, wątła, w dodatku leworęczna i siłą zmuszano mnie do pisania prawą ręką. Cztery dziewczynki z klasy uwzięły się na mnie – dodawała w _Gali_. *- Czaiły się po lekcjach, przezywały, biły. Nikomu o tym nie mówiłam. Kiedy się wreszcie poskarżyłam, w obronie moich prześladowczyń stanęły siostry zakonne. Wtedy przestałam chodzić na religię.
''Aż osiem razy miałam zakładany gips''
- Byłam najmniejsza, ale umiałam już czytać* - mówiła w _Na żywo_. *- A dzieci nie lubią takich, co się wybijają. Istna masakra: nie dość, że małe, to jeszcze się mądrzy i wszystko wie. Nie lubiłam szkoły, bo nauczyciele nie zważali na takich, co umieją, więcej niż inni. Równali do średniej. Przez to miałam kiepski kontakt z rówieśnikami. Czułam się samotna i znudzona.
Doskonale Gawryluk odnalazła się za to w zajęciach pozalekcyjnych – była dzieckiem aktywnym i inteligentnym, które chętnie rozwijało swoje pasje.
- Należałam do kółka języka rosyjskiego, chemicznego, tanecznego i akrobatycznego, robiłam gazetkę szkolną i byłam harcerką. Na naukę zostawało niewiele czasu – opowiadała w „Show”.
Nie była też totalnym odludkiem – miała bliskie grono znajomych, z którymi „szalała”. Jak się okazuje – czasem aż za bardzo.
- Aż osiem razy miałam zakładany gips. Kiedy długo nie wracałam z podwórka albo znad jeziora, w domu już wiedzieli, że znowu sobie coś złamałam – dodawała.
Walka z kompleksami
W walce z nieśmiałością i kompleksami najbardziej pomogło jej aktorstwo. Aby realizować swoje marzenia, porzuciła bezpieczne i spokojne życie, a także, co okazało się znacznie trudniejsze, chłopaka. Wyjechała z Miastka.
- Na studia przyjęto mnie warunkowo jako pierwszą pod kreską. Przez pierwsze dwa lata wstydziłam się grać – wyznawała w „Gali”. - Co semestr byłam zagrożona i miałam poprawki. Ze stresu zaczęłam się objadać i niepostrzeżenie przytyłam. To był dramat, nie dość, że niezdolna, to jeszcze gruba!
''Ewcia, ty jesteś zdolna''
Wreszcie sytuacja się odmieniła. Jeszcze na studiach Gawryluk zagrała w „Wiatrakach z Ranley” Juliusza Janickiego i została dostrzeżona. Na scenie odnosiła coraz większe sukcesy, aż wreszcie i profesorowie, i widzowie mogli przekonać się o jej talencie.
- Dzięki szkole aktorskiej nauczyłam się, że nie muszę się wszystkim podobać, a moje ciało to moje narzędzie pracy. To mi dało duży komfort psychiczny – opowiadała w „Show”.
- Całkowicie zmieniłam wtedy swoje emploi. Grałam starsze kobiety z problemami. To wbrew pozorom pomogło mi uwierzyć w siebie – dodawała. - Wkrótce zagrałam u boku Tadeusza Łomnickiego. Powiedział mi: Ewcia, ty jesteś zdolna. Pamiętaj o tym". Nigdy tego nie zapomnę. (sm/gk)