Ewa Gawryluk należy do tych aktorek, które pomimo iż kochają swoją pracę, potrafią zachować wobec niej zdrowy dystans. Mówi, że po prostu lubi żyć i cieszyć się tym, co ma. Z uśmiechem opowiada zarówno o swojej pracy zawodowej, jak i o życiu prywatnym...
**
W życiu granej przez panią w serialu "Na Wspólnej" Ewy Hoffer ostatnio sporo się działo. Nie żałuje pani, że pikantny wątek z Michałem Lesieniem tak szybko został ucięty?**
Ależ bardzo! Ciężko jest ciągle grać kogoś, kto tylko służy dobrymi radami, a nie żyje własnym życiem. Pod tym względem wątek z Michałem Lesieniem był dla mnie jako aktorki bardzo ciekawy. Nareszcie w życiu Ewy coś się zaczęło dziać i ta postać mogła pokazać swoje emocje. No cóż, było fajnie, ale niestety krótko.
**
Pani bohaterka jest swoistym autorytetem w serialu, skoro inni bohaterowie proszą ją o rady i słuchają jej wskazówek...**
Nie wiem, z czego to wynika, bo na początku postać Ewy była bardzo skomplikowana. Kiedy pięć lat temu zaczynaliśmy kręcić serial to Ewa była kobietą samotną, po rozwodzie, z dorastającym synem i z jego pierwszymi problemami miłosnymi. Sama z resztą miała problem alkoholowy, z którego scenarzyści szybko zrezygnowali, a potem „zajadała stresy" lodami, po które Igor biegał do sklepu. No i oczywiście nałożył się jeszcze problem z pracą, dokuczał jej ciągły brak pieniędzy. Musiała kombinować, jak utrzymać siebie i dziecko. Sytuacja ustabilizowała się dopiero, kiedy Ewa wyszła za mąż za Romana Hoffera.
**
Czyli wcale nie było tak nudno...**
Na początku nie, później dopiero scenarzyści zrezygnowali z Ewy, jako postaci z ciekawą osobowością, ale tak właśnie wygląda granie w telenowelach. Nie wiemy, co nas spotka i kiedy...
**
Jak w życiu...**
Dokładnie tak, dlatego aktor z utęsknieniem patrzy w te literki i czeka, co mu napiszą scenarzyści.
**
Za czym teraz pani tęskni?**
No właśnie, żeby ta moja bohaterka mogła być kobietą, która się realizuje, ma swoje pragnienia, marzenia, życie - tego mi brakuje.
**
Ewa Nowak jest fryzjerką. Czy dzięki tej roli nauczyła się pani lepiej władać nożyczkami?**
Już wcześniej obcinałam włosy rodzinie, sąsiadom, czesałam koleżanki i to nigdy nie był dla mnie problem. Rola Ewy to przypadkowa zbieżność, bo proponując mi ją nie pytano mnie o moje zdolności fryzjerskie. A na planie nie mam możliwości pokazania swoich umiejętności fryzjerskich ze względy na duble (śmiech). Nie mogę nikomu obciąć włosów, bo później nie będzie można już tego powtórzyć, nie mogę używać suszarki, bo to przeszkadza w realizacji dźwięku. Najczęściej wszystko kończy się na lakierowaniu i na "dziękuję, zapraszam ponownie" (śmiech).
**
A prywatnie ma pani smykałkę do interesów? Próbowała pani kiedyś otworzyć własny biznes?**
Nie, na szczęście zawsze byłam zajęta w zawodzie, który wykonuję i który nadal lubię. Nigdy nie byłam do tego zmuszona i nie sądzę, żebym potrafiła dać sobie radę w biznesie. Jeżeli chce się wykonywać coś dobrze, to można poświęcić się tylko jednej pasji.
**
W takim razie aktorstwo to pani jedyna pasja?**
Zawód jest moją pasją, lubię go wykonywać, ale oprócz tego lubię też robić wiele innych rzeczy. Lubię po prostu żyć i cieszyć się tym, co mam, rodziną, dzieckiem... W pewnym sensie to też jest moja pasja. Natomiast aktorstwo jest zawodem, z którego się utrzymuję i zajmuje tylko pewną część mojego całego życia.
**
Czy to, że pani mąż też jest aktorem ułatwia życie?**
Tak, ponieważ nie trzeba mu za dużo tłumaczyć. Oboje wiemy, jak wygląda organizacja pracy na planie. Czasem coś się przedłuża, wtedy nie muszę do niego dzwonić co chwilę, i się tłumaczyć. Wiemy też, że jeśli teraz nie ma pieniędzy, to nie ma się czym stresować, bo może za miesiąc już będą. Aktor raz ma pracę, raz jej nie ma.
**
Skoro o pieniądzach mowa. Jest pani rozrzutna?**
Kiedy byłam "samotną aktorką" i zdarzyło mi się, że dostałam większy zastrzyk gotówki, a nie było na co zbierać, bo kredytów tak chętnie nie dawali i rat za domy się nie spłacało, to potrafiłam pójść do sklepu i nakupić wiele różnych, mniej lub bardziej przydatnych rzeczy. A teraz, kiedy mam własną rodzinę, dziecko, kredyty do spłacenia, jestem bardziej skrupulatna w wydawaniu pieniędzy. Zresztą już nie mam takiej potrzeby, aby zaszaleć i poprawić sobie humor zakupami.
**
Co w takim razie teraz poprawia pani humor?**
Perspektywa wyjazdu na narty. Mam jeszcze trzy miesiące na to, żeby gdzieś się wybrać. Pod tym względem ten zawód jest fajny. Nie musimy być codziennie od siódmej do piętnastej w pracy, czasem zdarza się tydzień wolnego i wtedy można gdzieś wyskoczyć. Obecnie humor poprawiłoby mi to, gdyby moje dziecko przestało chorować, bo właśnie złapało anginę.
**
Córka jeździ na nartach?**
Woli deskę.
**
A pani?**
Po raz pierwszy założyłam narty w roku 1991. Wtedy był inny styl jazdy, narty były długie i strasznie mnie to wkurzało. Zjeżdżałam z bardzo wysokich górek, ale powiem szczerze, że nie sprawiało mi to żadnej przyjemności, więc przestałam jeździć. Za namową męża wróciłam jakieś dwa lata temu na narty carvingowe, które są krótsze i przyjemniejsze w prowadzeniu. Wszystkim to polecam.
**
Ale to nie jedyny wasz sposób spędzania wolnego czasu?**
Mąż jest bardziej aktywny ode mnie - jeździ rowerem, nawet zimą, kiedy jest mróz. Ja w życiu nie dałabym się na to namówić (śmiech). Ponadto Waldek bardzo dobrze pływa, dzięki czemu i nasza córka też, bo często zabiera ją na basen. Chodzą również na łyżwy. Ja jestem z tych bardziej leniwych i wolę na przykład iść z Marysią do kina.
**
Wróćmy jeszcze do serialu "Na Wspólnej", który właśnie obchodzi swoje pięciolecie. Kiedy zaczynaliście, spodziewała się pani, że postać Ewy Nowak-Hoffer będzie istnieć aż tak długo?**
Nikt się chyba wtedy tego nie spodziewał. To była pierwsza telenowela, która miała ukazywać się na antenie pięć razy w tygodniu. Kiedy zobaczyłam pierwsze odcinki, byłam przerażona. Sposób realizacji był zupełnie inny niż w filmie. Było niesamowite tempo pracy, a ludzie nie byli przyzwyczajeni do niego, nic więc dziwnego, że pierwsze efekty nie były zadowalające. Ponadto na początku serial robiony był na licencji. Trzeba go było przetransferować na polskie realia, a to dodatkowo utrudniało sprawę. Pamiętam też, że roboczy tytuł brzmiał "Szara róg Radosnej". Kto by to w ogóle wypowiedział? (śmiech)
**
Obawiała się pani, że przez to szybkie tempo produkcji nie najlepiej zaprezentuje pani widzom swój warsztat aktorski?**
Nie było widzów na początku! (śmiech) Ludzie oglądali wtedy "Klan", "Złotopolskich" i "M jak miłość". Pamiętam, że leciały na nas straszne gromy i nie szczędzono nam słów krytyki. Byliśmy trochę przerażeni, ale nie poddawaliśmy się. Postanowiliśmy zaufać widzom, dać im czas. Każdy serial na początku przeżywa podobne problemy.
**
Po pięciu latach pracy można powiedzieć, że ekipa odniosła sukces...**
Teraz oglądalność jest bardzo wysoka i ludzie lubią ten serial. I o dziwo, przez pięć lat istnienia tej produkcji jest bardzo miła atmosfera. To nie jest żadna kokieteria. Nie ma afer, spięć, aktorzy zżyli się ze sobą...
**
Czego w takim razie możemy życzyć ekipie serialu z okazji jubileuszu?**
Wytrwałości i wielu dobrych pomysłów scenarzystów.
**
A pani prywatnie, czego możemy życzyć, bo pani też niedawno obchodziła urodziny?**
Czterdzieste... i jest dobrze. Żeby nie było gorzej - może nie jest to zbyt odkrywcze. Nie wiem, czy następnej czterdziestki mi życzyć, aż tak daleko nie wybiegam w przyszłość.
**
Dla kobiety czterdziesta rocznica urodzin, to dość magiczna liczba...**
Sami sobie te granice stawiamy. Powszechnie uważa się, że kobieta - zwłaszcza aktorka po czterdziestce - nic już w życiu nie osiągnie. Będę grała to, co scenarzyści wymyślą, chociaż żałuję, że sama nie umiem pisać scenariuszy, bo uważam, że wciąż jest za mało ról dla kobiet. Gdyby powstawała polska wersja serialu "Gotowe na wszystko", z wielką przyjemnością zagrałabym w nim.
**
W którą postać najchętniej by się pani wcieliła?**
Nie wiem, bo nie śledzę tego serialu, aż tak dokładnie. Obejrzałam parę odcinków i od razu, kiedy zobaczyłam kilka kobiet w jednym miejscu, pomyślałam: "No, to się musi dziać!"
**
W takim razie życzę pani takiej roli i bardzo dziękuje za rozmowę.**