Filmowe podsumowanie roku zza oceanu
30.12.2008 | aktual.: 22.03.2017 12:46
Amerykański TV Guide opublikował listę tego co w mijającym roku bawiło (nie tylko w pozytywnym znaczeniu) widzów za oceanem najbardziej.
**Amerykański TV Guide opublikował (i uzasadnił) listę tego co w mijającym roku najbardziej bawiło (nie tylko w pozytywnym znaczeniu) widzów za oceanem.
Przeczytacie tu o największych filmowych ryzykantach, najlepszych łotrach, najgorszych scenach seksu oraz najzabawniejszych komediach, których polskie premiery wciąż przed Nami!
Największy Blockbuster:
"Dark Knight"
Film o Batmanie jakiego zawsze pragnęliśmy. Napakowany akcją i dramaturgią spektakl, który na całym świecie zarobił prawie miliard dolarów.
Batman w skórze Christiana Bale’a to mężczyzna prostolinijny, żyjący w mieście wykańczanym przez przestępczość. Heath Ledger stworzył kreację przerażającą. W roli klowna siejącego postrach i obłęd wypadł genialnie!
Najzabawniejszy film:
Paul Rudd i Seann Williams Scott zabierają nas do cudownego świata, w którym obowiązują niecodzienne reguły. Tutaj wygrana w słownej potyczce jest ważniejsza niż zwycięstwo na korcie, a kokaina to tylko „coś” na obudzenie. Dynamiczny humor i szczypta chemii okraszona wyważoną dozą sprośności.
Najlepszy superbohater:
Batman
Bohater "Iron Mana", wynalazca Tony Stark nie był łatwym przeciwnikiem, ale to Batman jest tegorocznym zwycięzcą.
Stark i Bruce Wayne mają wiele wspólnego: inteligencję, dziedziczną fortunę i moc płynąca tylko z technologii. Jednak Batman jest mroczniejszy, konkretniejszy i tak realny jak tylko facet przebrany za nietoperza jest w stanie.
Największe zaskoczenie:
Po zwyczajnej i niewiele obiecującej kampanii reklamowej doczekaliśmy się premiery mądrego i bardzo rozśmieszającego filmu. Ta komedia zaskakuje doskonałymi postaciami: niedoświadczony w łóżku młody mąż Jacka McBrayera, „usmażony” instruktor surfingu Paul Rudd, czy Russell Brand jako kontrowersyjny artysta i kochanek. Wszyscy oni są doskonali, a przecież stanowią zaledwie tło dla głównego bohatera! Jego kreacji długo nie zapomnimy, podobnie jak musicalu o Drakuli...
Największy ryzykant:
Downey nie jest aktorem, który grywa samego siebie. W ciągu ostatnich 12 miesięcy wcielił się w dwóch bohaterów grających dwóch innych (super)bohaterów. Pierwszy to Tony Stark ukrywający, że po godzinach zmienia się w Iron Mana. Drugi to topowy aktor z "Jaj w tropikach", który operacyjnie zmienia się w czarnoskórego by lepiej wczuć się w rolę.
Dobrze jest widzieć Gwiazdora dla odmiany ryzykującego karierą zamiast własnym życiem. Zwłaszcza, że ryzyko to przynosi pozytywne efekty.
Najlepszy film akcji bez superbohatera:
"Quantum of Solace"
Nowy film z serii odciął się zupełnie od starego, zabawnego i zaopatrzonego w gadżety Bonada jakiego znaliśmy. „Quantum od Solace” zabrało agentowi 007 to przez co wszyscy fani myśleli, że fajnie jest być Bondem. Ta zmiana nie jest wadą filmu.
Najnowsza produkcja z Danielem Craigiem sprowadziła Bonda na ziemię i niemal go w niej pogrzebała.
Największe rozczarowanie:
"W sieci kłamstw"
Jak to się stało, że sam Ridley Scott mając na planie Leonardo DiCaprio i Russella Crowe’a nakręcił nic nie mówiący fajans?
Mimo wszystko wciąż mamy nadzieję, że DiCaprio zrewanżuje się w „Drodze do szczęścia”.
Najlepsza scena łóżkowa:
Sceny seksu są ostatnio w filmach nieznośnie poprawne, czyste, grzeczne, odpowiednio zmontowane i czuć w nich, że aktorzy tylko zachowują pozory. Dlatego bardzo dziękujemy Evie Mendes i Joaquinowi Phoenixowi za ekranowy seks wypełniony dekadencją, lubieżnymi dotykami, niezręcznymi odgłosami i "Heart of Glass" Blondie.
Najgorsza scena łóżkowa:
Elizabeth Banks była ucieleśnieniem miłości, ale niestety każda scena seksu, w której występuje Seth Rogen skazana jest na porażkę.
Gwiazdy, które się przebiły:
Może i wampiry nie mają odbić ale oczywiste jest, że Robert Pattison ("Zmierzch")
długo i wielokrotnie obserwował i ćwiczył przed lustrem swoje. Kat Denning natomiast świetnie wypadła w "Nick and Norah's Infinite Playlist" – a przecież zaczynała od małej roku w "40-letnim prawiczku".
Najlepszy łotr:
To co zostawił nam po sobie Heath Leder to prymitywny, pozbawiony empatii, ohydny ale i podatny na zranienia szubrawiec, pełen oryginalnych i ciągle powtarzających się gestów i tików. Nikt nie zastąpi Heatha Ledera.