Humor, ironia, Praga. Po prostu czeski film
Polacy kochają Czechów i czeskie kino. Sukces filmów Petera Zelenki, Davida Ondricka, Jana Sveraka, Jana Hrebejka (a to tylko kilka nazwisk) dobitnie o tym świadczy. Kochamy specyficzny humor, szczyptę absurdu i czułość z jaką Czesi portretują swoich bohaterów i otaczający świat. Chcemy, by film właśnie w taki sposób o nas opowiadał: czuły, ciepły, ale też nie pozbawiony ironii i dystansu. Nie lubimy moralizowania, nachalnego pouczania. Wolimy, gdy wiedza o świecie i odpowiedź na pytania: „Jak żyć?”, „Co jest w życiu najważniejsze?” przychodzi do nas między filmowymi wierszami.
21.01.2008 11:31
Tak też jest w „Butelkach zwrotnych” Jana Sveráka – syna (reżyseria) i Zdenka Sveráka – ojca (scenariusz i główna rola). Można ten film traktować jako ostatni z trylogii rozpoczętej w 1991 roku „Szkołą podstawową” i uzupełnionej „Kolą” z roku 1996 (Oskar dla najlepszego filmu obcojęzycznego). Stawianie „Butelek…” w szeregu z tymi filmami może skłoni młodych fanów czeskiego kina do ich obejrzenia lub przypomnienia.
Ale „Butelki…” to oczywiście integralna i w pełni autonomiczna historia o tym, jak żyć pełnią życia mimo upływu lat, dotykających nas małych lub większych tragedii, jak cieszyć się drobnymi sukcesami i nie poddawać porażkom.
Josef Tkaloun jest sześćdziesięciopięcioletnim nauczycielem, który od lat stara się wprowadzać swoich uczniów w tajniki języka czeskiego. Od niedawna jednak na tych bardziej opornych ma oryginalny sposób: kiedy go zirytują wyżyma im na głowy mokrą gąbkę. Może jest to efekt załamania nerwowego, a może po prostu jedyna forma obrony własnej godności przed bezczelnymi uczniami?
Josef stara się nad tym nie zastanawiać. Po prostu rzuca pracę, która przestała mu sprawiać przyjemność. Można powiedzieć: co za głupota! Powinien zacisnąć zęby i dotrwać do emerytury! Ale za chwilę przekonamy się, że każdy by tak zrobił, tylko nie Josef.
On nie ma zamiaru się męczyć. Woli, by życie przynosiło mu radość. Dlatego nie będzie spędzał monotonnych dni ze swoją żoną na oglądaniu… prymitywnych telenowel. Nie zamierza też oddawać się leniwym spacerkom z osiedlowymi geriatykami. Najpierw zostaje rowerowym kurierem, a później zatrudnia się w punkcie skupu butelek znajdującym się na terenie ogromnego hipermarketu.
Radość daje mu nie tyle wykonywana praca, co kontakt z ludźmi, odgadywanie ich historii, a w końcu również wpływanie na ich życie. Josef niczym czeska wersja Amelii, nieco starsza i mniej urodziwa, postanawia uszczęśliwiać innych. Swego zmiennika swata z jedną zażywną wdówką, innemu koledze z pracy załatwia „korepetycje z matematyki”, a samotnej staruszce dostarcza zakupy do mieszkania.
Podobnie jak Amelia, skupiając się na uszczęśliwianiu innych, zapomina o najbliższych. A przecież córka (Tatiana Vilhelmová) właśnie rozwiodła się z mężem, który odszedł z atrakcyjną pielęgniarką. A żona (znakomita Daniela Kolarova) czuje się stara, nieatrakcyjna i nieciekawa dla swojego nadaktywnego męża. Sverakowie bardzo prawdziwie pokazują życie małżeństwa, które jest ze sobą od 40 lat: wzajemne wyrzuty, rodzinne złośliwości, brak porozumienia i bliskości. Jednocześnie zaś dają do zrozumienia, że pod tą skorupą kryją się ludzie wciąż w sobie zakochani, zazdrośni o siebie jak sztubacy i przerażeni perspektywą samotnego życia po śmierci żony czy męża.
Ciepły i niezwykle pozytywny film Sveraków pokazuje, że stary człowiek nie musi godzić się z losem „butelki zwrotnej”, która skończyła już swoją wędrówkę i teraz będzie odpoczywała w składziku. Nie musi poddawać się swojemu coraz słabszemu ciału, ponieważ wszystko co najważniejsze: seksualność, fantazje, chęć życia i radość z niego mamy w głowie. Nieważne więc ile liczymy sobie lat – najważniejsze by „chciało nam się chcieć”. A z tym wiek nie ma zupełnie nic wspólnego.