Iwan Wyrypajew: Czuję się w Polsce u siebie© Forum

Iwan Wyrypajew: Czuję się w Polsce u siebie

Artur Zaborski
21 czerwca 2019

Miałem okazję spędzić sporo czasu z Dalajlamą. To przykład człowieka, który nosi rytualny strój, jest religijny i bogobojny, a przy tym bardzo otwarty. Znam wielu katolików, którzy są do niego podobni – mówi Iwan Wyrypajew, zadomowiony w Polsce rosyjski reżyser i aktor.

Artur Zaborski: Chodzisz do kościoła w Polsce?

Iwan Wyrypajew: Chodzę, ale nie do katolickiego, tylko prawosławnego, który znacząco się różni.

Czym?

- Nie ma w nim polityki, bo w Polsce prawosławie nie ma wpływu na władzę, jest od niej zupełnie odseparowane. Słyszałeś o jakimś skandalu związanym z kościołem prawosławnym nad Wisłą? Ja nie słyszałem. A dlaczego tak się dzieje? Bo nie są połączeni z władzą. Nikt Cerkwi nie wykorzystuje do politycznych celów. Inaczej jest z Kościołem katolickim, który jest na szczycie walki o przywództwo nad narodem, stał się społeczną organizacją. Tak nie może być. Ludzie, którzy krytykują Kościół jako instytucję, mają absolutną rację, popieram ich i domagam się z nimi zmian. W dzisiejszych czasach religia nie powinna być platformą ideologiczną, tylko praktyką duchową, taką samą jak joga.

Jak to joga?

Idę do kościoła nie po to, żeby rozmawiać o polityce, tylko żeby móc połączyć się z energią duchową. Nie chodzę przecież na jogę ze względów politycznych, tylko dla rozwoju duchowego właśnie. Wyobrażasz sobie, jak na koniec zajęć instruktorka mówi mi, na jaką partię mam zagłosować? Każdy, kto wykorzystuje ten rodzaj rytuału do celów politycznych, robi straszny błąd. To nigdy nie przyniesie niczego dobrego, a jedynie wojnę, agresję i zgubę.

A Cerkiew nie ma zakusów na władzę?

Na kazaniach w Polsce w ogóle nie porusza się takich tematów, bo duchowni się ich boją.

Wciąż jednak ponad 90 proc. Polaków deklaruje się jako katolicy.

Mam znajomych Polaków, którzy chodzą do kościoła dla pięknych chorałów i pieśni religijnych, a jeśli chcą porozmawiać z księdzem, to idą do zaprzyjaźnionego, od którego nie usłyszą nic na te-mat polityki. Po prostu nie chodzą do tych kościołów, w których księża do czegoś ludzi namawiają. Jeśli coś takiego by usłyszeli, to automatycznie by wstali i wyszli. Interesują się tylko i wyłącznie wiarą i duchowością, o której chcą słuchać i rozmawiać. Są w pełni skoncentrowani na Bogu. Sam mam dokładnie tak samo.

Obraz
© East News / Iwan Wyrypajew z Karoliną Gruszką | eastnews

Do czego ci więc religia?

Wiara i religia gwarantują porządek oraz dyscyplinę, one są człowiekowi niezbędne. Wierzący mają cel, przynajmniej konceptualny, filozoficzny, który porządkuje codzienność. Szczególnie widoczne to było dawniej, gdy świadomość religijna była powszechna. Zrytualizowane życie składało się z powtarzających się elementów, których przestrzeganie prowadziło do jasnego finału.

Wprowadzasz do swojego otoczenia porządek i dyscyplinę?

Jestem mężem i ojcem, który bardzo kocha swoje żonę i córkę. Nie wyobrażam sobie, żeby w moim domu mógł pojawić się chociaż cień agresji albo przemocy. Nigdy bym do czegoś takiego nie dopuścił. Ale jest u nas dyscyplina, która nie ma nic wspólnego z agresją ani jakąkolwiek formą siły czy narzucania czegoś. Wymagamy od siebie nawzajem, nie chcemy się popychać w stronę chaosu, tylko z niego wyciągać, na co pracujemy wspólnie, we trójkę. Nikt nic nikomu nie narzuca ani nikogo do niczego nie zmusza.

Na czym ta dyscyplina polega?

Poranki zaczynamy od wspólnego wyciszenia się. Dzień mamy ułożony według rozkładu. Są w nim stałe punkty. Nie jest tak, że wymagamy ich przestrzegania tylko od naszego dziecka. Od siebie tak samo. Dlatego spać też kładziemy się o stałej porze, nie opóźniamy tego w zależności od sytuacji. Żyjąc w ten sposób, chcemy uchronić z Karoliną naszą córkę.

Przed czym?

Współcześni politycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że kiedy ludzie nie mają celu i nie są zdyscyplinowani, można ich za pomocą banalnych chwytów przeciągnąć na swoją stronę. Dziś szczególnie brakuje nam równowagi, którą oferowała religia. Wprowadzała porządek, wytyczała kierunek, w którym należało się poruszać. Pokonywanie kolejnych etapów było niemal namacalne. Dzisiaj tego kierunku brakuje, co powoduje, że ludzie są zagubieni, nie wiedzą, dokąd zmierzają i stają się łatwym celem dla niebezpiecznych idei opartych na nienawiści. Nie chcę, żeby one kiedykolwiek zostały wtłoczone do głowy mojego dziecka.

Ale przecież sami mówiłeś, że religia coraz chętniej romansuje z polityką.

W samej religii nie ma niczego złego. Problemem staje się wykorzystywanie jej przez ludzi, którzy odbierają świat tylko i wyłącznie przez pryzmat swojej kultury i społeczeństwo na na obcych i swoich. Religia traci przez to swoją wartość. Miałem okazję poznać i spędzić sporo czasu z Dalajlamą. To przykład człowieka, który ciągle nosi rytualny strój, jest religijny i bogobojny, a przy tym bardzo otwarty. Znam wielu katolików, którzy są do niego podobni. Należy oddzielać religię od ich przedstawicieli, bez względu na to, jak trudne się to wydaje. Nie jestem obrońcą Kościoła, ale wśród moich znajomych – w tym księży katolickich – są naprawdę wspaniali, czyści, fantastyczni ludzie. Uważam, że trzeba nagłaśniać przypadki skandali z udziałem księży, ale warto też znaleźć miejsce dla rozmowy o przejawach dobra w Kościele. Chciałbym, żebyśmy nie tuszowali ani jednych, ani drugich.

Obraz
© ONS.pl / Iwan Wyrypajew podczas rozdania Paszportów Polityki

Nie boisz się komentować polskiej rzeczywistości jako Rosjanin, który się tu sprowadził?

Mieszkam w Polsce już dziesięć lat, nigdy nie spotkało mnie nic złego z powodu mojego pochodzenia. Kiedy w Polsce nasilały się ruchy nacjonalistyczne, niepokoiliśmy się z Karoliną, która też ma za sobą doświadczenie życia w Rosji, czy one się na nas odbiją. Tak się na szczęście nie stało i dalej mogę czuć się tu u siebie. Przestałem już siebie oddzielać od Polaków. Kiedy jestem w Rosji i mówię "u nas", mam na myśli Polskę. Lubię, jak ten kraj się rozwija, widzę, że dzieje się dużo dobrego, fajnie się tu czuję. Ale jestem człowiekiem, który zawsze chce widzieć dwie strony, dlatego nie mówię, że wszystko jest super.

Co nie jest?

Polska ma wciąż problem z otwartością i tolerancją, Polaków długo trzeba do siebie przekonywać. Ale jeśli czegoś mi tu najbardziej brakuje, to właśnie takiej nowoczesnej duchowości, która nie byłaby ani ślepa i konserwatywna, ani przesadnie neoliberalna. Ona jest najciekawsza w czasach Google'a, Facebooka i Instagrama, które dają nam namiastkę kontaktów międzyludzkich, a jednocześnie coraz bardziej je komplikują. Zawsze się zastanawiam, czy Mark Zuckerberg zadaje sobie pytanie, jak współcześni ludzie mają żyć ze sobą. I czy aplikacje, które nam proponuje, są efektem tych namysłów. Dużo o tym myślałem, kiedy pojechałem do Doliny Krzemowej.

W efekcie wyjazdu napisałeś sztukę "Irańska konferencja", która tych zagadnień dotyka.

To tam uświadomiłem sobie, jak wielki strach wywołuje rozwój technologiczny. Nie wiemy, w jaką stronę zmierza. A idzie do przodu za szybko, nie nadążamy za nim, jednocześnie niebezpiecznie odrywamy go od społecznego użytku. Media społecznościowe utrudniają nasze relacje z innymi, sztuczna inteligencja może zastąpić człowieka. Czy to tak ma wyglądać ewolucja? Wcześniej duchowość czy sens życia były dyskutowane na płaszczyźnie mistycznej, a teraz przenoszą się w sferę technologii. Coraz częściej stawiane są pytania o to, gdzie kończy się człowiek. Dotyczą np. zagadnień nowoczesnej medycyny, która oferuje sztuczne organy i części ciała. I tu rodzi się problem.

Jaki?

Łączy nas wszystkich biznes. Ale przy całej tej jedności mamy zupełnie różne światopoglądy i wartości. Więc chociaż z osiągnięć technologicznych chcemy korzystać wszyscy, to mamy do nich kompletnie różne podejście, często wykluczające się. I każdy chce narzucić swój światopogląd innym. Tak naprawdę walka we współczesnym świecie jest nie o ropę i nawet nie o politykę, tylko o wartości. Zanim świat stał się globalną wioską, mieliśmy swoje kraje, swoje narody, swoje kultury, które przenikały się w minimalny sposób. Dzisiaj jesteśmy niby razem, ale nie mamy pojęcia, jak ze sobą żyć. Ten stupor szczególnie widać w napięciach między Wschodem a Zachodem, które przybrały formę wieloletniej wojny.

Mamy szansę ją przetrwać?

Nie w formie, którą obecnie znamy. Weźmy naszą zachodnią kulturę. Ona już się podzieliła i za nic nie chce się połączyć. Mamy duchową część, która znajduje radykalne odpowiedzi przy pomocy Boga, i progresywnie liberalną, która nie oferuje żadnych odpowiedzi. A wręcz twierdzi, że tych odpowiedzi nie ma, bo nie da się ustalić, po co żyjemy ani kim jesteśmy.

Do której się skłaniasz?

To naprawdę głupie, że rozumna istota nie wie, kim jest ani po co żyje. To dwie najbardziej podstawowe kwestie. Dziwi mnie, że można żyć, nie mając w życiu żadnego celu. Ja bym tak nie potrafił. Myślę, że wiele osób też nie potrafi, dlatego religia, która cel oferuje, wciąż tak łatwo wygrywa ze światopoglądem neoliberalnym. Bo jego przedstawiciele wolą patrzeć na uciekających w stronę religii ludzi jako na gorszych od siebie. Czyli dokładnie tak samo, jak ludzie radykalnie wierzący patrzą na nich. I właśnie dlatego ta wojna o wartości prędko się nie skończy.

Sztuka "Irańska konferencja" trafi na afisz Teatru Dramatycznego w lipcu.

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (432)