Iwona Bielska: Wilczyca skończyła 60 lat

Iwona Bielska: Wilczyca skończyła 60 lat
Źródło zdjęć: © EastNews
Grzegorz Kłos

Co działo się z nią potem? Jak aktorka wspomina pracę na planie?

We wrześniu tego roku Iwona Bielska skończyła 60 lat. Dzisiaj aktorka znana jest głownie z ról w licznych serialach – „Krew z krwi”, „Aida” czy „Przepis na życie”. Jednak w latach 80. była kojarzona przede wszystkim dzięki udziałowi w jednym z nielicznych udanych polskich horrorów.

Starsi widzowie na pewno ją pamiętają. Widoku upiornej, rozkładającej się zjawy z filmu Marka Piestraka, nie da się przecież tak łatwo zapomnieć.

„Wilczyca” stała się wielkim hitem, gromadząc w kinach ponad 2 mln widzów, a wcielająca się w nią Iwona Bielska zyskała zasłużony rozgłos. Duża w tym zasługa jej talentu, ale również niespotykanej urody.


1 / 8

Seksowna zjawa

Obraz
© Zespół Filmowy Silesia

Na srebrnym ekranie Iwona Bielska zadebiutowała już w 1978 roku w filmie „Próba ognia i wody” w reżyserii Włodzimierza Olszewskiego. Miała wtedy 26 lat, rok wcześniej ukończyła krakowską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną.

Przełom lat 70. i 80. był dla świeżo upieczonej aktorki niezwykle pracowity. Bielska dzieliła czas między teatr a plan filmowy.

Wystąpiła w kilku produkcjach (m.in. „Ćma” Tomasza Zygadło czy „W obronie własnej” Zbigniewa Kamińskiego), jednak przełom przyszedł dopiero w 1983 roku, kiedy przyjęła propozycję zagrania w horrorze „Wilczyca”.

2 / 8

''Wilczycę'' zobaczyło 2 mln Polaków

Obraz
© Zespół Filmowy Silesia

„Wilczyca” to dreszczowiec romantyczny wyreżyserowany przez Marka Piestraka, rozgrywający się tuż po powstaniu styczniowym.

To także jeden z nielicznych przedstawicieli polskiego kina grozy, które niestety od zawsze jest traktowane po macoszemu przez rodzimych filmowców. Jest to o tyle dziwne, dlatego że horror cieszy się sporym uznaniem wśród naszej publiczności.

Potwierdza to olbrzymia popularność „Wilczycy”, którą w samej Polsce obejrzało 2 mln widzów. Na rozgłosie wokół filmu zyskała również sama Bielska, stając się z dnia na dzień niezwykle popularna.

3 / 8

Nadal straszy?

Obraz
© Zespół Filmowy Silesia

„Wilczycę”* nazywa się niekiedy „polskim Hammerem”. Określenie pochodzi od brytyjskiej wytwórni filmowej Hammer Film Productions specjalizującej się *w gotyckich filmach grozy.

Reżyser Marek Piestrak, znany przede wszystkim jako twórca kultowej „Klątwy Doliny Węży” i „Testu Pilota Pirxa”, zdecydował się wykorzystać* postać kobiety-upiora, której jednak bliżej do zombie* z tanich włoskich produkcji gore niż, jak sugeruje tytuł, wilkołaka.

Za charakteryzację Iwony Bielskiej odpowiedzialne były Alicja Kozłowska i Maria Kolasa. Efekt, mimo upływu lat, w dalszym ciągu jest intrygujący, podobnie jak sam film - odkrywany na nowo przez kolejne pokolenia, niezrażone drwiącymi recenzjami krytyki.

4 / 8

Stan wojenny i śmierć w rodzinie

Obraz

W filmie Piestraka Iwona Bielska wcieliła się w dwie role - rozpustną Marynę Wosińską oraz Hrabinę Julię. Aktorka musiała również nosić na sobie przerażającą charakteryzację, ponieważ twórcy nie zdecydowali się na obsadzenie dublerki. Jak po latach Bielska wspomina pracę na planie?

- Jak myślę o *„Wilczycy”, to mam tysiące emocjonalnych wspomnień. Ten film kręciliśmy w 1981 roku, w zimie w Żerkowie – w takim pałacyku, do którego przyjeżdżał Mickiewicz. Wkrótce wybuchł stan wojenny, a 12 grudnia w naszej rodzinie wydarzyła się tragedia, bo umarła nasza babunia. Pamiętam jak w pełnej charakteryzacji zawieźli mnie do mieszkania babuni. Do dziś te dwa wydarzenia najbardziej kojarzą mi się z tym filmem – osobista tragedia i stan wojenny– tak *Bielska opowiedziała o swoich wspomnieniach w rozmowie z Faktem.

5 / 8

Dlaczego nie jest zadowolona z filmu?

Obraz
© Studio Filmowe Zodiak

Mimo niezbyt pochlebnych recenzji w prasie „Wilczyca” cieszyła się sporą popularnością z dwóch prostych powodów. Po pierwsze kino PRL-u było bardzo ubogie w filmy gatunkowe, więc każdy obraz nie będący produkcją nurtu moralnego niepokoju mógł liczyć na spore zainteresowanie.

Po drugie w filmie pojawiło się kilka scen erotycznych, a jak wiadomo nie ma lepszego połączenia niż seks i kino grozy. Jednak przez roznegliżowane ujęcia „Wilczyca” niezbyt dobrze zapisała się w pamięci artystki.

-Nie jestem z tego filmu zadowolona, przeżywałam ogromny stres związany z tym, że występowałam w scenach rozbieranych. Bardzo pomagał mi *Olo Łukaszewicz, ale i tak, jak dziś oglądam te sceny, to widzę, że można było zagrać to lepiej. Dużo bardziej zadowolona jestem z mojego kolejnego filmu „Ćma”* – przyznała się Bielska w rozmowie z Faktem.

6 / 8

Piękne ciało na srebrnym globie

Obraz
© Zespół Filmowy Pryzmat

Mimo że „Wilczyca” rozsławiła aktorkę, ta wolała poświęcić się pracy w teatrze, a na duży ekran powróciła dopiero cztery lata później w legendarnym „Na srebrnym globie” Andrzeja Żuławskiego, którego kręcenie zostało kilka lat wcześniej brutalnie przerwane przez władze PRL-u.

W „Na srebrnym globie” Bielska również pojawiła się w kilku sugestywnych scenach rozbieranych, pokazując swoje wyrzeźbione ciało.

W 2011 roku artystka wzięła udział w zdjęciach do serialu „Aida” Xawerego Żuławskiego. Jak sama mówi, przyjęła tę rolę również z uwagi na nazwisko reżysera.

7 / 8

Od kina wolała teatr

Obraz
© EastNews

Po latach nieobecności na dużym ekranie wróciła w 1995 roku świetną rolą w „Pułkowniku Kwiatkowskim” Kazimierza Kutza i znowu zniknęła grając sporadycznie raz na kilka lat.

Całą swoją energię poświęcała występowaniu na deskach teatru, zbierając bardzo pochlebne recenzje krytyków.

- Kocham teatr i jest on moją największą pasją. Mam też szczęście grać u najlepszych reżyserów. Wspaniałym przeżyciem jest też kontakt z publicznością- mówi Bielska, uznawana przez niektórych za najlepszą Lady Makbet w historii polskiej sceny.

W 2004 roku aktorka powróciła z hukiem na duży ekran w "Weselu" Wojciecha Smarzowskiego. Za tę rolę została wyróżniona nagrodą Orła.

8 / 8

Jest dość wybredna

Obraz
© newspix.pl

Obecnie aktorkę można zobaczyć przede wszystkim na małym ekranie. Bielskasama przyznaje, że dość długo zastanawia się przed przyjęciem roli i jest w tej kwestii dość wybredna. Dlaczego?

- Szczerze mówiąc, jest to dla mnie zawsze rozterka, bo ja nie bardzo toleruję płaskie role. Tymczasem w wielu polskich serialach powtarza się bez końca te same, nic nie znaczące zdania. Zgodziłam się zagrać w *„Przepisie na życie”, bo wydawało mi się, że jest to świetna okazja, aby pokazać inny, daleki od stereotypów obraz polskiego emeryta – takich zwariowanych, starszych ludzi, którzy nie tylko siedzą przed telewizorem, ale są aktywni i optymistyczni*- wyjaśniła swoje obiekcje artystka.

Na dużym ekranie mogliśmy podziwiać Iwonę Bielską jakiś czas temu w nagradzanym „Chrzcie” Marcina Wrony, a już niedługo zobaczymy ją w „Wałęsie” Andrzeja Wajdy. (gk/mf/mn)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)