Iwona Petry: Decyzji o współpracy z Żuławskim miała gorzko pożałować
28.05.2014 | aktual.: 10.04.2017 13:30
„Fekalia udające egzystencjalny traktat”, „tandeta”, „bełkot” – to tylko niektóre określenia, jakie padły pod adresem „Szamanki”. Film Andrzeja Żuławskiego to bez wątpienia jeden z najbardziej kontrowersyjnych i głośnych filmów lat 90., którego „zła sława”, mimo 17 lat jakie upłynęły od premiery, nadal wywołuje emocje i komentarze.
„Fekalia udające egzystencjalny traktat”, „tandeta”, „bełkot” – to tylko niektóre określenia, jakie padły pod adresem „Szamanki”. Film Andrzeja Żuławskiego to bez wątpienia jeden z najbardziej kontrowersyjnych i głośnych filmów lat 90., którego „zła sława”, mimo 17 lat jakie upłynęły od premiery, nadal wywołuje emocje i komentarze.
Atmosferę skandalu wokół filmu wzbudziły niezwykle śmiałe sceny erotyczne, zdaniem niektórych nawet ocierające się o pornografię, oraz sekwencje zawierające dawkę przemocy i masochizmu, niespotykaną dotąd w polskim kinie. Pojawiły się również głosy, że Andrzej Żuławski dopuścił się profanacji symboli religijnych.
Jednak największe kontrowersje są związane z odtwórczynią głównej roli, Iwoną Petry. Udział w filmie przypłaciła ciężką depresją i rozstrojeniem nerwowym, które zdaniem niektórych zniszczyły jej życie i uniemożliwiły dalszą karierę. 28 maja artystka skończyła 39 lat.
Wywołał skrajne emocje
„Szamanka”, jeden z ostatnich filmów w dotychczasowym dorobku Andrzeja Żuławskiego, na ekranach zadebiutował w maju 1996 roku. Scenariusz opowiada drastyczną historię związku między antropologiem Michałem (Bogusław Linda), a studentką AGH.
Przypadkowa znajomość przeradza się w płomienny, masochistyczny romans, który okazuje się zgubny dla każdej ze stron.
Podobnie jak większość filmów reżysera,„Szamanka” wywołała skrajne reakcje i pogłębiła przepaść między *Żuławskim a krytyką, szczególnie polską.*
''Ten seks jest przerażający''
Choć „Szamanka” obfituje w dosłowne, wręcz naturalistyczne sceny seksu, to zdaniem recenzenta Polityki „Najbardziej erotyczna scena w tym filmie to spust surówki w Hucie im. Sendzimira”.
Z kolei cytowany przez Gazetę Wyborczą seksuolog, profesor Mikołaj Kozakiewicz, stwierdził, że „Każdy ma taki seks, jaką ma kulturę. W tym filmie seks odarto z kultury. I ten seks jest przerażający”.
Mimo tych dość skrajnych opinii, nie da się zaprzeczyć, że Żuławski wraz ze scenarzystką, Manuelą Gretkowską przekroczyli pewne granice w sposobie ukazywania aktu płciowego w polskim kinie.
Seks, szczury i jedzenie mózgu
Zresztą liczne sceny współżycia między postaciami Lindy i Petry to niejedyne sekwencje, które wzbudziły protesty krytyki i widzów, ostentacyjnie opuszczających sale kinowe w trakcie seansów.
W „Szamance” seks zderzony jest z naturalistycznymi, wręcz graficznymi scenami przemocy, niemającymi odpowiedników w innych nadwiślańskich produkcjach.
Do najbardziej drastycznych należą te sekwencje, w których żywe szczury lądują w maszynce do mielenia mięsa oraz słynna scena, gdzie Petry konsumuje mózg Lindy prosto z czaszki uprzednio rozłupanej wielką… konserwą.
Z tego powodu udziału w filmie odmówiła Edyta Górniak. Z kolei Agencja Produkcji Filmowej i Teatralnej odrzuciła scenariusz, argumentując, że epatuje on niespotykanym okrucieństwem.
Pranie mózgu?
Wokół „Szamanki” zrobiło się również głośno za sprawą gry aktorskiej Iwony Petry. 20-latka została wypatrzona przez Żuławskiego w kawiarni na Nowym Świecie. Reżyser momentalnie stwierdził, że to idealna kandydatka do głównej roli.
Petry, która ze względów marketingowych skróciła swoje nazwisko (naprawdę nazywa się Petrykowska), zachwyciła zachodnich krytyków (film odniósł spory sukces we Włoszech) bardzo ekspresyjną, wręcz ekstatyczną grą z pogranicza histerii i szaleństwa, porównywaną przez niektórych do stylu Romy Schneider czy nawet Klausa Kinskiego.
Jej ekscentryczne zachowanie, niemal bezwarunkowe wcielenie się w postać, było wynikiem zajęć z terapeutką *Armel Sbraire.* Aktorkę wprowadzano w stan bliski transowi, wywołując u niej furię. Zostało to ostro skrytykowane przez psychologów i środowisko.
Linda odmawia komentarza
Również premiera „Szamanki” odbyła się w atmosferze skandalu.
Uroczysty pokaz miał miejsce w warszawskim kinie Wisła, na który nie przybyła ani Iwona Petry, ani Bogusław Linda. Aktor odmówił jakiegokolwiek komentarza na temat produkcji.
- Pan Linda nie będzie się wypowiadał na temat tego filmu. Milczenie w tej sprawie to najlepsza nauczka dla pana Żuławskiego, który kocha rozgłos – tak w imieniu aktora w wywiadzie dla Gazety Wyborczej skwitował całą sprawę adwokat Erwin Wencel.
Z kolei Petry utrzymywała później, że promocja „Szamanki” odbyła się za jej plecami, a producenci chętnie odwoływali się do erotyzmu i przemocy.
Tani chwyt marketingowy?
Jednak wymowny brak komentarza ze strony Bogusława Lindy to nic w porównaniu ze skandalem jaki rozpętał się wokół odtwórczyni głównej roli.
W prasie zaczęły pojawiać się pogłoski o fatalnym stanie zdrowia, w jaki popadła Iwona Petry. Prawdą jest, że aktorka po prostu zniknęła. Jeden z pracowników Film Plus, firmy współprodukującej obraz, przyznał również, że artystka nie odebrała części zakontraktowanej gaży.
W jej krakowskim mieszkaniu odzywała się tylko sekretarka. Plotki mówiły o jej pobycie w zakładzie zamkniętym, kampanii reklamowej mającej wywołać tanią sensację oraz domniemanej ucieczce do tybetańskiego klasztoru. Jak było naprawdę?
Ucieczka z Polski
Wykończona zdjęciami, nie potrafiąc odnaleźć się w świecie show-biznesu, Petry wyjechała.
Według jednych informacji na Daleki Wschód, wedle innych udała się do Anglii, Włoch, Francji, a następnie Nowego Jorku. Miała imać się różnych zajęć – pracować jako kelnerka, modelka, a nawet opiekunka do dzieci.
- Najwyraźniej nie byłam gotowa na sprostanie wizerunkowi wytworzonemu przez reżysera, producentów i media, więc udałam się w kilkuletnią podróż - przyznała.
Osiem lat po premierze „Szamanki” na łamach Gali Petry zdradziła, że krótko po premierze filmu dostała kilka propozycji ról, m.in. od Kazimierza Kutza, z których nie skorzystała. Większość z nich wymagała od niej rozbieranych scen, a na to już nie chciała się zgodzić.
Kto mówi prawdę?
Nieco inną wersję przedstawia reżyser. W rozmowie z Robertem Mazurkiem, redaktorem Dziennika, Andrzej Żuławski, zaprzeczył jakoby Petry doznała jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu.
- Polegało ono na tym (załamanie psychiczne – przyp. red.), że podróżowała po świecie z dzianym Anglikiem? Kiedy film był w Wenecji, to nie mogła przyjechać na festiwal, bo właśnie była z narzeczonym gdzieś tam. W Paryżu proponowano jej z mety pięć filmów! Ona wolała ich nie brać, nie wiem czemu. A ja się poczuwam do odpowiedzialności, bo jak ktoś u mnie zagra i to zagra dobrze...- tłumaczył filmowiec.
Życie po filmie
Mimo znalezienia się w centrum uwagi krytyki, mediów i publiczności Petry już nigdy nie pojawiła się na dużym ekranie.
Ostatni raz mogliśmy zobaczyć ją w jednym z odcinków seriali „Na dobre i na złe” oraz „Miasteczko”. W 2004 roku Petry zadebiutowała jako pisarka zbiorem opowiadań „Gabinet żółcieni” (czytaj recenzję).
Dwa lata później skończyła studia zaoczne na Uniwersytecie Warszawskim na kierunku historia sztuki. Od 1999 roku Petry jest żoną dziennikarza Marcina Źrałka, żyje z dala od fleszy, wiele lat temu przestała udzielać wywiadów. Przez jakiś czas współpracowała z kilkoma warszawskimi agencjami reklamowymi. Nic nie wskazuje, że jeszcze kiedyś zobaczymy ją na wielkim ekranie. (gk/mf)