Iwona Petry: Mówiono, że przeżyła załamanie. Prawda okazała się inna

Iwona Petry: Mówiono, że przeżyła załamanie. Prawda okazała się inna
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Od premiery minęło 20 lat

„Tandeta” i „bełkot” - takie słowa padały z ust krytyki pod adresem „Szamanki” Andrzeja Żuławskiego. Film, który swoją premierę miał dwadzieścia lat temu, w maju 1996 roku, wciąż budzi ogromne kontrowersje. I to nie tylko ze względu na scenariusz czy śmiałe sceny erotyczne.

Główną rolę powierzono Iwonie Petry – młodej i niedoświadczonej dziewczynie, która marzyła o aktorskiej karierze. Przyjmując angaż, pewnie nie spodziewała się, że jej występ wzbudzi tak ogromne emocje.

1 / 7

Czekała na swoją szansę

Obraz
© filmpolski.pl

Iwona Petrykowska – urodzona 28 maja 1975 roku w Warszawie – od dawna marzyła o graniu. Już jako licealistka zaczęła chodzić na przesłuchania i zapisała się na lekcje aktorstwa; zadebiutowała niewielką rólką w „Uprowadzeniu Agaty” w 1993 roku i od tamtej pory cierpliwie czekała na swoją szansę.

- Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego chciałam zostać aktorką, ale wiem, że chciałam – mówiła w wywiadzie do książki „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”.

Swoją szansę dostała jednak dopiero po trzech latach.

2 / 7

Spotkali się w kawiarni

Obraz
© East News

Andrzej Żuławski zauważył ją w jednej z warszawskich kawiarni – i z miejsca zachwycił się urodą Petrykowskiej.

Plotka głosi, że reżyser od razu wręczył jej scenariusz, a ona po kilku godzinach miała już w kieszeni podpisany kontrakt.

- Scenariusz dostałam znacznie później, kiedy już były podstawy, by sądzić, że rzeczywiście zagram tę rolę. Z tego, co wiem, tamto spotkanie odbyło się na początkowym etapie tworzenia filmu, więc podejrzewam, że scenariusz nawet jeszcze wtedy nie istniał – prostowała te informacje aktorka w książce „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”.

3 / 7

Skrócił jej nazwisko

Obraz
© East News

Rolę przyjęła bez wahania – wiedziała, że jest to dla niej ogromna szansa, która być może się już nie powtórzy. Nie zraził jej nawet mocny scenariusz.

- Wiedziałam, że takie propozycje zdarzają się rzadko – mówiła w książce „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”.

To Żuławski wpadł na pomysł, by skrócić jej nazwisko – i z Petrykowskiej zrobił „Petry”.

- Stwierdził, że moje panieńskie nazwisko, które wtedy nosiłam, jest za długie. Skrócenie miało nadać mu charakteru i wyrazistości, ale też było istotne pod kątem ewentualnej promocji międzynarodowej – tłumaczyła. - Film był koprodukcją francusko-polską.

4 / 7

''Media były bardzo agresywne''

Obraz
© Materiały prasowe

Petry nie kryła, że ta rola była dla niej niezwykle trudna, a film stanowił wielkie wyzwanie.

- Kiedy zaczynałam zdjęcia, miałam 20 lat – wspominała w „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”. - Wchodziłam więc na plan jako raczej naiwna dziewczyna, a kilka miesięcy później opuszczałam go jako doświadczona kobieta.

Przeżyła ogromny szok, kiedy zobaczyła, jak bezlitosne potrafią być media i branża filmowa. Film wzbudził wielkie kontrowersje, a tym samym rozpoczęła się wielka nagonka na Petry

- Byłam młoda i niedoświadczona, a media były wobec mnie bardzo agresywne – wspominała. - Nikogo nie interesowało, co czułam i myślałam, liczyła się tylko rola, którą zagrałam.

5 / 7

Tajemnicze zniknięcie

Obraz
© East News

A później Petry niespodziewanie „zniknęła”. Mówiono, że nie wytrzymała presji, że Żuławski ją wykorzystał – i schronienia szukała w klasztorze lub szpitalu psychiatrycznym. Okazało się jednak, że te soczyste plotki nie mają nic wspólnego z prawdą.

- Po zakończeniu zdjęć normalnie żyłam i funkcjonowałam, ale ponieważ nie działo się tutaj nic takiego, co wymagałoby mojej obecności, wyjechałam do Anglii – opowiadała w książce. - Później zresztą wróciłam, znów rozglądałam się za rolami, szukałam agencji. Te wszystkie informacje, że wymknęłam się karierze, były przesadzone.

Jeździła po świecie, uczyła się języków, pisała, pracowała jako modelka w Mediolanie i barmanka w Nowym Jorku.

- Chciałam tam trochę poprzebywać, zobaczyć, czy nie pojawi się jakaś szansa. To były takie moje młodzieńcze wojaże – dodawała.

6 / 7

''Szamanka'' wciąż jej ciąży

Obraz
© Playboy

Po kilku latach podróży wróciła na stałe do Polski. Nie ukrywała, że marzył się jej powrót przed kamery. W 1998 roku pozowała nawet do „Playboya” z nadzieją, że filmowcy sobie o niej przypomną. Na próżno – już dawno została zaszufladkowana i postrzegano ją wyłącznie przez pryzmat tej mrocznej roli.

Zatrudniła się w agencji aktorskiej, gdzie zajmowała się reklamą. I chodziła na castingi – niestety, bez większych rezultatów, udało jej się tylko pojawić gościnnie w serialach „Na dobre i na złe” i „Miasteczko”. Przyznaje, że propozycji aktorskich nie dostaje, a rola „Szamanki” wciąż jej ciąży.

7 / 7

''Żałuję...''

Obraz
© Forum Film

- Żałuję, że potem nic dużego w sensie aktorskim już się nie wydarzyło – mówiła w „Gdzie są gwiazdy z tamtych lat?”; ale też cieszy się, że miała swoje pięć minut. Teraz nie zależy jej na sławie i popularności.

- Czuję się zdecydowanie lepiej, gdy stoję z boku – dodawała. - Przeżyłam już falę wielkiego zainteresowania mediów, wiem, co się z tym wiąże, i zdaję sobie sprawę, że czasem im mniej wiadomo, tym lepiej.

Potwierdzeniem tych słów jest trwająca od lat nieobecność aktorki w mediach. Na próżno szukać ścianek, czerwonych dywanów, premier czy innych wydarzeń, w których brałaby udział pozwalając się sfotografować. 28 maja Iwona Petry skończyła 41 lat.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)