''Ja wam pokażę!'': Kulisy słynnej sceny z Grażyną Wolszczak
To z pewnością jedna z najgłośniejszych scen w polskim kinie ubiegłej dekady. W 2006 roku, kiedy na ekrany weszło „Ja wam pokażę!”, wszyscy mówili tylko o roznegliżowanej Grażynie Wolszczak paradującej na ekranie w seksownym body.
Postawiła tylko jeden warunek...
Pierwsza część przygód Judyty Kozłowskiej, "polskiej Bridget Jones", ściągnęła do kin ponad półtora miliona widzów. Nic więc dziwnego, że postanowiono nakręcić kontynuację.
Scenariusz Cezarego Harasimowicza przewidywał pikantną scenę z udziałem Wolszczak. Aktorka, prywatnie jego partnerka (więcej tutaj), nie miała oporów przed pokazaniem ciała na ekranie.
Postawiła tylko jeden warunek. Oczywiście los postanowił z aktorki zażartować.
Wymiana obsady
Scenariusz drugiej części filmu na podstawie bestselerowej prozy Katarzyny Grocholi był pisany z myślą o Danucie Stence (na zdjęciu), która w 2004 roku wcieliła się w przebojową Judytę.
W wyniku nieporozumienia z producentem Stenka i partnerujący jej Artur Żmijewski zostali wyrzuceni z obsady. Na ich miejsce zatrudnili Wolszczak i Pawła Deląga.
Z kolei Ryszarda Zatorskiego zastąpił na stołku reżyserskim jugosłowiański filmowiec Denis Delić, znany z występów w filmach Władysława Pasikowskiego.
Body zamiast fartuszka
Scenariusz zawiera scenę, w której Judyta, czekając na ukochanego, przyrządza na kolację steki.
Nie chcąc poplamić kreacji, staje przy kuchence w szpilkach, pończochach i seksownym body.
Kiedy mięso zaczyna się palić, Judyta wybiega na taras, drzwi się zatrzaskują, a na domiar złego zaczyna padać deszcz…
''Miałam tylko jeden warunek''
Kiedy Wolszczak brawurowo odgrywała tę scenę, miała 48 lat i ciało dwudziestolatki.
- Scena napisana była lekko i zabawnie, granie jej w swetrze nie miało sensu - tłumaczyła aktorka na łamach magazynu „Na czasie”. Był jednak pewien haczyk.
- Miałam tylko jeden warunek, że body będzie klasyczne. „Mają być pełne majtki, żadne stringi”. Kostiumografka obiecała, że tak będzie… - mówiła Wolszczak
Udusić kostiumografkę
Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że musi wystąpić we frywolnym body odsłaniającym pośladki.
- Załamałam się. Ale miałam do wyboru: albo udusić kostiumografkę, albo przerwać zdjęcia, albo założyć to, co przyszło i grać - zwierzała się Wolszczak na łamach czasopisma.
Oczywiście nie obyło się bez dubli – aktorka biegała kilka godzin w body na szpilkach, cały czas wciągając brzuch.
Kwiatki ratują sytuację
Do scen w deszczu zaangażowano strażaków, którzy oblewali roznegliżowaną Wolszczak strugami zimnej wody.
Film obejrzała dopiero na uroczystej premierze i mimo obaw odetchnęła z ulgą.
- Było ujęcie, które powinno w całej okazałości pokazać moje gołe pośladki, tymczasem Marcin Prokop sfilmował tę scenę tak, że cały czas delikatnie zasłaniały je stojące na stole kwiatki - wspomina aktorka w rozmowie w „Na czasie”. (gk/mn)