''Ja wam pokażę!'': Kulisy słynnej sceny z Grażyną Wolszczak
03.12.2015 | aktual.: 22.03.2017 10:59
To z pewnością jedna z najgłośniejszych scen w polskim kinie ubiegłej dekady. W 2006 roku, kiedy na ekrany weszło „Ja wam pokażę!”, wszyscy mówili tylko o roznegliżowanej Grażynie Wolszczak paradującej na ekranie w seksownym body.
To z pewnością jedna z najgłośniejszych scen w polskim kinie ubiegłej dekady. W 2006 roku, kiedy na ekrany weszło „Ja wam pokażę!”, wszyscy mówili tylko o roznegliżowanej Grażynie Wolszczak paradującej na ekranie w seksownym body.
Pierwsza część przygód Judyty Kozłowskiej, "polskiej Bridget Jones", ściągnęła do kin ponad półtora miliona widzów. Nic więc dziwnego, że postanowiono nakręcić kontynuację.
Scenariusz Cezarego Harasimowicza przewidywał pikantną scenę z udziałem Wolszczak. Aktorka, prywatnie jego partnerka (więcej tutaj), nie miała oporów przed pokazaniem ciała na ekranie.
Postawiła tylko jeden warunek. Oczywiście los postanowił z aktorki zażartować.
Wymiana obsady
Scenariusz drugiej części filmu na podstawie bestselerowej prozy Katarzyny Grocholi był pisany z myślą o Danucie Stence (na zdjęciu), która w 2004 roku wcieliła się w przebojową Judytę.
W wyniku nieporozumienia z producentem Stenka i partnerujący jej Artur Żmijewski zostali wyrzuceni z obsady. Na ich miejsce zatrudnili Wolszczak i Pawła Deląga.
Z kolei Ryszarda Zatorskiego zastąpił na stołku reżyserskim jugosłowiański filmowiec Denis Delić, znany z występów w filmach Władysława Pasikowskiego.
Body zamiast fartuszka
Scenariusz zawiera scenę, w której Judyta, czekając na ukochanego, przyrządza na kolację steki.
Nie chcąc poplamić kreacji, staje przy kuchence w szpilkach, pończochach i seksownym body.
Kiedy mięso zaczyna się palić, Judyta wybiega na taras, drzwi się zatrzaskują, a na domiar złego zaczyna padać deszcz…
''Miałam tylko jeden warunek''
Kiedy Wolszczak brawurowo odgrywała tę scenę, miała 48 lat i ciało dwudziestolatki.
- Scena napisana była lekko i zabawnie, granie jej w swetrze nie miało sensu - tłumaczyła aktorka na łamach magazynu „Na czasie”. Był jednak pewien haczyk.
- Miałam tylko jeden warunek, że body będzie klasyczne. „Mają być pełne majtki, żadne stringi”. Kostiumografka obiecała, że tak będzie… - mówiła Wolszczak
Udusić kostiumografkę
Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że musi wystąpić we frywolnym body odsłaniającym pośladki.
- Załamałam się. Ale miałam do wyboru: albo udusić kostiumografkę, albo przerwać zdjęcia, albo założyć to, co przyszło i grać - zwierzała się Wolszczak na łamach czasopisma.
Oczywiście nie obyło się bez dubli – aktorka biegała kilka godzin w body na szpilkach, cały czas wciągając brzuch.
Kwiatki ratują sytuację
Do scen w deszczu zaangażowano strażaków, którzy oblewali roznegliżowaną Wolszczak strugami zimnej wody.
Film obejrzała dopiero na uroczystej premierze i mimo obaw odetchnęła z ulgą.
- Było ujęcie, które powinno w całej okazałości pokazać moje gołe pośladki, tymczasem Marcin Prokop sfilmował tę scenę tak, że cały czas delikatnie zasłaniały je stojące na stole kwiatki - wspomina aktorka w rozmowie w „Na czasie”. (gk/mn)