"Takiej kobiety szukałem". Była młodsza od Jerzego Bińczyckiego o 17 lat i poprosiła o wywiad
Znany z literatury i ekranu profesor Wilczur został porzucony przez żonę, a następnie pobity, w wyniku czego stracił pamięć. Historia odzyskania pamięci i odnalezienia ukochanej córki jest "wałkowana" w polskiej telewizji w każdy świąteczny weekend. A jak wyglądało życie Jerzego Bińczyckiego, który wcielił się w postać ukochaną przez pokolenia Polaków?
W Święta Wielkanocne pięć różnych stacji telewizyjnych pokaże "Znachora" 11 razy. 31 lat temu Zygmunt Kałużyński stwierdził, że pisze recenzję tego filmu tylko po to, żeby zatrzymać ludzi w domach i oszczędzić im "góry przykrości" w kinie. Ostatecznie film obejrzało blisko 6,5 mln widzów. Najjaśniejszym jego punktem, co przyznał nawet zgryźliwy krytyk, była kreacja Jerzego Bińczyckiego.
On sam uważał się przede wszystkim za aktora teatralnego. Przyjął swoją pierwszą główną rolę w "Nocach i dniach", ale już po pierwszym dniu zdjęciowym chciał zrezygnować, bo "kamera go nie lubi". Gotów był nawet zapłacić z własnej kieszeni za zużytą taśmę.
Jak wspominali przyjaciele, to był cały on: uczciwy do bólu, w każdej sytuacji. Był też, co podkreślił Jerzy Stuhr, "niezwykle dowcipny i czasami w tym dowcipie złośliwy". Bińczycki lubił też psikusy.
- Binio na zewnątrz wydawał się spokojny, ale wewnątrz szalał. Miewał dziwne pomysły. Rozrabiali razem z moim byłym mężem Markiem Walczewskim. Takie dwa wariaty - opowiadała w "Dobrym Tygodniu" Anna Polony.
Aktor nie był kochliwy. Jego pierwszą żoną była koleżanka po fachu Elżbieta Will, z którą doczekał się córki Magdy.
- Małżeństwo to hazard. Mówi się: na całe życie, ale nie zawsze się to spełnia. Ludzie się rozstają. Ja też przeżyłem rozwód. [...] Nie wierzę w aktorskie małżeństwa, bo mają małe szanse na przetrwanie - wyznał w "Pani".
Bińczycki zbliżał się do czterdziestki, kiedy zgłosiła się niego Elżbieta Godorowska, studentka polonistyki, z prośbą o wywiad. Dzieliło ich 17 lat, ale od razu zakochali się w sobie i wkrótce zostali rodzicami Jasia.
- Takiej kobiety szukałem. Zarówno mnie, jak i jej zależało na tym, żeby mieć prawdziwy dom, rodzinę. Tego nam brakowało. Mimo różnych temperamentów i rytmów wewnętrznych nasze marzenia i wyobrażenia o domu gdzieś się spotkały. To układanie wspólnego życia było dla mnie czasem wielkiego renesansu - wspominał aktor.
Bińczycki skupił się na życiu rodzinnym i odkrył w sobie pasję ogrodnictwa. Na cztery miesiące przed śmiercią zgodził się zostać dyrektorem Teatru Starego. Z racji tej funkcji musiał wziąć udział w balu charytatywnym w Muzeum Narodowym.
- Tata wiązał muchę, widać było, że bardzo nie chce mu się wychodzić. Mruknął pod nosem, że wolałby malować płot w Karwieńskich Błotach, niż iść. Jednak poszli, a kiedy wrócili w nocy, spałem już. Mama obudziła mnie rano z informacją, że dzieje się coś złego, z ojcem nie ma kontaktu, nie reaguje - wspominał Jan Bińczycki w "Dzienniku Polskim".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odeszli w 2022 r. Pozostaną w naszej pamięci
Jerzy Bińczycki zmarł na zawał serca 2 października 1998 r.
- Zostawiłeś piękne oczy Elżbiety, w których trwogę potwierdza przepastne zdumienie, że może jednak zniknąłeś na zawsze. Zostawiłeś chłopięcy smutek Jaśka - powiedział nad grobem przyjaciela Jan Nowicki.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" szkalujemy "Johna Wicka 4", wychwalamy "Sukcesję" i zastanawiamy się, gdzie zniknął Jim Carrey (i co, do cholery, wywinął tym razem?). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.