Jerzy Duszyński: pierwszy amant powojennego kina
Zazdrość i błyskawiczna kariera
Utalentowany, charyzmatyczny, a do tego niezwykle przystojny – nic dziwnego, że Jerzy Duszyński błyskawicznie zrobił karierę na wielkim ekranie oraz na największych polskich scenach. Po „Skarbie” i „Zakazanych piosenkach” zyskał miano pierwszego amanta powojennego kina i nie było kobiety, której na jego widok nie zabiłoby szybciej serce.
On jednak uczuciem obdarzył „niezbyt piękną” koleżankę ze studiów, Hankę Bielicką, i uparł się, że zaciągnie ją do ołtarza.
href="http://film.wp.pl/jerzy-duszynski-pierwszy-amant-powojennego-kina-6025206492939393g">CZYTAJ DALEJ >>>
Studenckie zaloty
Bielicką poznał Duszyński na studiach – i choć był wówczas w związku, twierdził, że aktorka zupełnie zawróciła mu w głowie.
- Hania, jakbym się miał ożenić, to tylko z tobą – powtarzał niestrudzenie, choć początkowo Bielicka uparcie ignorowała jego zaloty.
Wreszcie jednak zaczęła ulegać urokowi kolegi.
- Ja byłam jego powiernicą – mówiła. – Myślałam nad jego słowami i dotarło do mnie, że jestem w nim zakochana. Ale nie dawałam po sobie poznać, co czuję.
''Takie pitu, pitu''
Zdanie zmieniła dopiero podczas wyjazdu do Wilna, kiedy zabrakło wolnych miejsc i okazało się, że ma dzielić pokój z Duszyńskim. Oburzona, zawołała:
- Ja z chłopcem w jednym pokoju!? Jestem z Łomży i nie wiem, jak wygląda mężczyzna! Najpierw trzeba iść do ślubu, wtedy razem zamieszkamy.
Na co Duszyński odparł:
- No to chodźmy.
Pobrali się w 1940 roku. Później, w wywiadzie dla Angory, Bielicka stwierdzi, że to, co ich łączyło, nie było nawet zauroczeniem.
- Takie pitu, pitu, piu, piu... - mówiła. - Myśmy się bardzo lubili, ale to nie była żadna miłość.
''Zdradził mnie już na trzeci dzień po ślubie''
Przyjęcie weselne zorganizowała im Hanka Ordonówna i jej mąż Michał Tyszkiewicz, ale młode małżeństwo niedługo cieszyło się beztroską. Oboje nie mieli stałego zajęcia; on musiał zająć się pracą w restauracji, ona przygrywała w knajpie na pianinie.
Poza tym, jak twierdziła Bielicka, Duszyński nie nadawał się do związku małżeńskiego.
- Myślę, że zdradził mnie już na trzeci dzień po ślubie. Jak wypił, to chodził na baby, wiedziałam o tym – wyznawała, dodając jednak, że sama nie była najlepszą żoną.
- Istniałam tylko od pasa w górę, a w dół to były zakazane rejony. U mnie głowa bardziej pracowała niż te doły.
Przyjacielskie małżeństwo
Mimo nieporozumień i zdrad Duszyńskiego, para żyła ze sobą przez trzynaście lat w przyjacielskich stosunkach.
– Nasze małżeństwo przetrwało tak długo, bo moja mama była w Jurku zakochana, dogadzała mu, rozpieszczała go. Powielała model z naszego domu rodzinnego, gdzie wokół mężczyzny się skakało, podtykało mu najlepsze kąski. A Jurkowi to się podobało. Ja nie byłam taka opiekuńcza jak moja mama, miałam w sobie więcej egoizmu – mówiła Bielicka.
Wreszcie małżonkowie zrozumieli, że ich drogi zupełnie się rozeszły.
- Coraz mniej się z Jurkiem rozumieliśmy, żyliśmy właściwie obok siebie. I tak to przyjacielskie małżeństwo trwało, aż stało się fikcją.
''Jurek był nieszczęśliwy''
Bielicka przyznawała, że na kryzys w ich małżeństwie wpłynęły także zawodowe niepowodzenia Duszyńskiego.
- Jurek był nieszczęśliwy, bo najpierw zrobili z niego gwiazdora filmowego, a później chcieli, żeby grał kierowców ciężarówek, a jeszcze później w ogóle go odsunęli, co spowodowało załamanie – mówiła w Angorze.
- Jerzy Duszyński wymagał od życia zupełnie czegoś innego niż ja, pędząca coraz wyżej i wyżej, na coraz większe estrady...
Ostatecznie to Bielicka zdecydowała się na rozwód, ale nie z powodu zdrad męża – sama zakochała się w innym mężczyźnie, Jerzym Baranowskim. Z Duszyńskim rozstała się w przyjacielskiej atmosferze i wspominała potem, że często żałowała tej decyzji.
''Za tydzień żenię się''
Bielicka i Duszyński po rozstaniu utrzymywali bliskie kontakty i aktorka myślała nawet, że niebawem się zejdą.
– Mama miała mi za złe rozwód, a mieszkaliśmy z Jurkiem w tej samej kamienicy. Zjeżdżam któregoś dnia w dół windą i spotykam go. Już otwieram usta, a on mówi: „Za tydzień żenię się”. Pomyślałam, że dobrze, że tym razem nie byłam wyrywna i nie chlapnęłam tej głupoty – śmiała się po latach.
Drugą żoną Duszyńskiego została kelnerka Helena Urbaniak. Kobieta pomogła mu się pozbierać i wspierała go, gdy przeżywał załamanie z powodu kolejnych niepowodzeń zawodowych. Pobrali się i niedługo potem na świat przyszedł ich syn Marcin.
Jerzy Duszyński (na zdjęciu w swoim ostatnim filmie, "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz) zmarł 24 lipca 1978 roku. (sm/mn)