Jesteśmy marionetkami
Takeshi Kitano, jeden z czołowych współczesnych twórców japońskich, najbardziej znany z filmów obrazujących losy członków rodzimej yakuzy, tym razem uraczył nas poetycką i lekko odrealnioną opowieścią o miłości.
Historia składa się z trzech niezależnych od siebie wątków. Pierwszy i zarazem główny stanowią relacje młodego Matsumoto i jego byłej narzeczonej, Sawako. Choć zakochany, chłopak porzucił dziewczynę, uginając się pod presją rodziców i szefa, którzy zaplanowali mu inny związek, otwierający drzwi do szybkiego zawodowego sukcesu. Sawako nie umie się z tym pogodzić i po nieudanym samobójstwie popada w bezmyślny trans. Matsumoto, targany poczuciem winy, postanawia porzucić świetlaną karierę i podążyć za uczuciem, przemierzając kraj z ukochaną, połączony z nią czerwonym powrozem.
W tę przewodnią historię wpleciono drugi wątek, który jest opowieścią o samotnym, starzejącym się bossie yakuzy, który wspomina swoją dawną wybrankę, raczącą go w czasach biedy obiadami w parku. Kobietę tę przed laty zostawił, by oddać się zbrodniczemu, ale majętnemu życiu. Pewnego dnia bohater postanawia sprawdzić,czy jest szansa na odzyskanie dawnej miłości...
Bohaterką trzeciej opowieści jest zaś młodociana gwiazda pop i zakochany w niej do szaleństwa wielbiciel, który, gdy dziewczyna ulega wypadkowi, jest w stanie zrobić wszystko, by tylko być blisko niej i uświadomić jej, że nie wszystko jest stracone.
04.12.2006 18:07
Miłość to uczucie, które zamiast radości, często przynosi cierpienie, zdaje się przekonywać swoim filmem Kitano. I rzeczywiście, bohaterowie zdają się być niemal cały czas pogrążeni w smutku. Wszystko przez to, że zaprzepaścili swoje szanse na szczęście, głównie poprzez samolubne wybory, stawiające mieć ponad być. Kitano jest idealistą, który posługując się nawiązaniem do japońskiego teatru lalkowego Bunraku, przestrzega nas przed tym, byśmy nie stali się marionetkami w świecie rządzonym przez mamonę. Apeluje o rozważne i respektujące uczucia zarówno własne jak i innych osób obieranie życiowej drogi.
Lalki to film, który opiera się głównie na niemych metaforach, na barwnej symbolice, obrazach, które opowiadają historię w sposób bardziej znaczący niż słowa, milczeniu, w którym kryje się największa tragedia. Piękne są zdjęcia, autorstwa stałego współpracownika Kitano, Katsumiego Yanagishimy. Zachwycająca jest kolorystyka czterech pór roku ukazana w różnych miejscach kraju, który przemierzają Matsumoto i Sawako. Ich barwne kostiumy, nawiązujące do teatru i dalekie od ubrań żebraków, którymi się stali, zostały zaprojektowane przez najbardziej znanego japońskiego twórcę mody, Yohjiego Yamamoto. Ich charakter odrealnia całą historię, nadając jej ponadczasowy i uniwersalny wymiar i potęguje wrażenie, że oglądamy zmagania ludzkich kukiełek.
Nie można też zapomnieć o wspaniałej muzyce, o wzbudzającym ogromne emocje motywie przewodnim, towarzyszącym wędrówce głównych bohaterów. Potęguje on smutek płynący z opowiedzianych historii i sprawia, że odczuwamy go jeszcze długo po przeminięciu napisów końcowych. To jedna z najpiękniejszych melodii filmowych, jakie zdarzyło mi się usłyszeć w ostatnich latach w kinie.
Trzeba jednak przyznać, że film Kitano nie jest w stanie spodobać się szerokiej rzeszy odbiorców i to nie tylko dlatego, że nie jest jednakowo porywający we wszystkich fragmentach. Niektórym fanom talentu japońskiego twórcy, czy też w ogóle takiego typu kina, może wręcz wydać się nudny, a pozorna bezcelowość niemej wędrówki głównych bohaterów niejednego zirytuje. Momentami film wydaje się bowiem trwać niemal tak długo, jak kalendarzowy rok, w którym rozgrywa się akcja. Jeśli jednak jesteście cierpliwi i w kinie nade wszystko lubicie podziwiać obrazy, a ponadto chcecie w niekonwencjonalny sposób zostać przekonani o potędze wiecznej miłości, nie wolno Wam tego filmu przegapić.