Karolina Korwin Piotrowska doświadczyła mobbingu. "Na mieście zrobiono ze mnie histeryczkę"

Dziennikarka właśnie wydała zbiór rozmów z aktorami, którzy w szkole filmowej doznali wielu upokorzeń. Okazuje się, że Korwin Piotrowska poznała mobbing na własnej skórze. W najnowszym wywiadzie zdradziła, że nawet w dniu śmierci ojca pracowała w redakcji do nocy.

Karolina Korwin Piotrowska opowiedziała o swoich traumatycznych doświadczeniach w pracy
Karolina Korwin Piotrowska opowiedziała o swoich traumatycznych doświadczeniach w pracy
Źródło zdjęć: © AKPA

Gdy rok temu absolwentka łódzkiej Filmówki Anna Paliga publicznie powiedziała o skali przemocy fizycznej i psychicznej na uczelni, wielu aktorów wróciło wspomnieniami do własnych doświadczeń w czasów szkolnych. Przez wiele lat upokarzanie młodych studentów, przymuszanie ich do rozbieranych scen, czy nawet gryzienie ich i rzucanie w ludzi krzesłami uchodziło wykładowcom płazem. Po nagłośnieniu sprawy łódzka Filmówka wszczęła wewnętrzne śledztwo, które skończyło się kilkoma zwolnieniami oraz skierowaniem jednej sprawy do prokuratury.

Wkrótce do księgarń trafi książka Karoliny Korwin Piotorwskiej "Wszyscy wiedzieli" zbierająca szkolne traumatyczne historie aktorów. Okazuje się, że dziennikarka również na początku swojej drogi zawodowej trafiła na opresyjnego szefa w tygodniku "Gala".

- Weszłam w to. Ale szybko się zorientowałam, że praca nie powinna chyba tak wyglądać, że prezes wydawnictwa wparowuje do biura i wrzeszczy już od progu. (...) "Ty autystyczna polska świnio" – słyszała zarówno naczelna, jak i szeregowa korektorka. Mówił "polska", bo sam był Niemcem. Te wyzwiska, ale też podważanie kompetencji czy pokazy siły były na porządku dziennym, musieliśmy się podporządkować, bo inni przełożeni nie reagowali. Nie wiedziałam wtedy, jak to nazwać, nie było takiego pojęcia jak mobbing, ale czułam się jak w kolonii karnej, nie jak w pracy - powiedziała w wywiadzie dla "Wysokich obcasów".

Reakcją Korwin Piotrowskiej na nękanie w pracy była ucieczka w sen. Wyznała, że w tym czasie jej życie głównie ograniczało się do wyjścia do pracy, powrotu do domu i spaniu. W redakcji była przez siedem dni w tygodniu, nawet w dniu śmierci swojego taty.

- Kiedy umarł mój ojciec, siedziałam w redakcji od rana do 21. Do dziś pamiętam, że robiłam wtedy kolumnę "Najbardziej wpływowe Polki". Wytłumaczyłam sobie wówczas, że to nawet lepiej, że muszę pracować, bo przynajmniej nie siedzę w domu i nie płaczę. Dopiero po latach zrozumiałam, że właściwą reakcją byłoby powiedzenie: "Zmarł ci tata, idź do domu", zapytanie, czy czegoś nie potrzebuję. Przeżyłam dzięki koleżance z pokoju, Zuzannie. Skończyłam podpisywanie zdjęć, kolumny poszły do druku, wsiadłam w taksówkę, a w mieszkaniu uświadomiłam sobie: no, tata umarł - wspomina.

Podobne przykre wspomnienia ma Joanna Koroniewska, jedna z bohaterek książki Korwin Piotrowskiej, której mama umierała podczas przygotowań aktorki do spektaklu dyplomowego. Profesorka nie pozwoliła studentce opuścić prób i być przy umierającej samotnie w hospicjum matce.

Po tej sytuacji oraz nagłym odwołaniu wyjazdu na festiwal w Cannes, gdzie dziennikarka miała już zorganizowane wywiady z gwiazdami filmowymi, Korwin Piotrowska postanowiła odejść z pracy.

- Gdy się zwolniłam, spałam trzy doby. Budziłam się, wstawałam do toalety i kładłam dalej spać. Przez trzy miesiące miałam po kilka złotych dziennie na życie, nie byłam w stanie opłacić rachunków. (...) Po tym wszystkim się dowiedziałam, że na tak zwanym mieście zrobiono ze mnie histeryczkę, która zbyt emocjonalnie podchodzi do pracy. Ta łatka "histeryczki" długo się za mną ciągnęła - zdradziła.

Powrót do zdrowia zajął Karolinie Korwin Piotrowskiej kilka lat. Dziś jest w stanie mówić o tym, że przechodziła depresję. - Miałam silny epizod depresyjny, o którym nawet nie chcę opowiadać. Nieprzerobiona trauma potrafi się odbić ze zdwojoną siłą - dodała.

Autorka "Wszyscy wiedzieli" twierdzi, że szkoły filmowe przez lata funkcjonowały jak mafie i nawet zabierając się do prac nad książką słyszała od "życzliwych", że niektórzy przestaną podawać jej rękę. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, jak niektórzy wykładowcy bywają oporni na próbę sforsowania ich wypaczonych metod nauczania.

- Rozmawiam w książce z Moniką Klonowską, ekspertką od mobbingu, która w szkołach aktorskich prowadziła warsztaty z nieprzemocowej pracy i języka. I proszę sobie wyobrazić, że kobieta mająca oduczyć wykładowców stosowania metod, które upokarzają studentów, sama została przez nich zmobbowana! Próbowali minuta po minucie podważyć sens warsztatów, skompromitować cały pomysł. Słyszała: "Kim pani jest, żeby nas pouczać". Część uczestników prychała, śmiała się. Nigdy w pracy zawodowej się jej to nie zdarzyło - relacjonuje Korwin Piotrowska.

Źródło artykułu:WP Film
karolina korwin-piotrowskamobbingszkoła filmowa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)