Kim jest aktor grający ministra wojny w „Uchu Prezesa”? „Nasz serial spełnia funkcję wentyla bezpieczeństwa. Ludzie bardzo tego teraz potrzebują”
- Ludzie zaczepiają mnie na ulicy, cieszą się, bo „Ucho” sprawia im po prostu przyjemność. A przecież o to w tym wszystkim chodzi. To w końcu, do cholery, serial komediowy - mówi w rozmowie z WP aktor Wojciech Kalarus, który w serialu „Ucho Prezesa” wciela się w rolę ministra wojny.
Do obsady „Ucha Prezesa” Wojciech Kalarus trafił po „znajomości”. - Z chłopakami z kabaretu „Moralnego niepokoju”, czyli z Robertem Górskim i Mikołajem Cieślakiem, znam się od bardzo wielu lat. Ale nie łączy nas jakaś szczególna przyjaźń czy nawet zażyłe koleżeństwo. Po prostu znamy się i cenimy. I podejrzewam, że tworząc swój parapolityczny serial, pomyśleli, że warto by mnie zaprosić - tłumaczy aktor. Kiedy Kalarus usłyszał, kogo miałby zagrać, nie zastanawiał się ani sekundy.
- Po przeczytaniu scenariusza wiedziałem, że to będzie megahit, a serial czeka murowany sukces. I dlatego z radością przyjąłem ich propozycję.
Choć kilka lat temu w „Szymon Majewski Show” z powodzeniem wcielał się w postacie polskiej polityki i show-biznesu - m.in. Jana Rokitę czy Michała Wiśniewskiego - Kalarus stanowczo zaznacza, że tym razem kreacja ministra wojny nie ma absolutnie nic wspólnego z parodią. -* W przypadku „Ucha prezesa” nie ma mojej zgody, aby nazywać rolę Antoniego parodią. U Szymona Majewskiego były doklejane wąsy, przerysowana gestykulacja. A to jest rola, która po prostu opiera się na moim postrzeganiu ministra, na takiej znajomości jego osobowości, jaką mamy wszyscy. Nie pracowałem nad tym, aby opanować jego gesty, a jedyne, co podłapałem, to charakterystyczne spojrzenie.* Nie naśladuję go, ale gram tak, jak ja sobie go wyobrażam – tłumaczy Kalarus. Aktor podkreśla również, że jego praca nad rolą w „Uchu Prezesa” nie odbiegała w niczym od typowego przygotowania się do występu na scenie teatralnej czy ekranie.
- Przed ujęciem mamy kilka prób, ustalamy szczegóły i na tym polega przygotowanie. Nie chodzę do świątyń, nie modlę się, nie medytuję, nie mam spotkań z politykami, którzy by mi wyjaśnili, na czym to polega. W tworzeniu i kreowaniu postaci posługuję się przede wszystkim własną wyobraźnią i intuicją – zdradza Kalarus, dodając, że nawet nie oglądał wystąpień Antoniego Macierewicza, aby zbytnio się nie zasugerować jego sposobem bycia.
Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Antoni, zwany przez bohaterów serialu „Krokodylem”, stał się ogólnopolską sensacją. „Objawienie”, „mistrzostwo świata”, „genialna kreacja” – to tylko niektóre określenia, których nie szczędzą pod adresem Kalarusa internauci. Sam aktor nie kryje radości, że jego rola tak przypadła widzom do gustu i cieszy się, że ma ogromny odzew od publiczności. - To wszystko jest szalenie miłe. Człowiek pracuje tyle lat, gra różne rzeczy i nagle znajduje się w takiej sytuacji jak ta. W dodatku dowiaduje się, że robi wspaniałą robotę, przysługuje się jakimś celom. Nie wiem do końca jakim, ale to wszystko jest ujmujące. Ludzie zaczepiają mnie na ulicy, cieszą się, bo „Ucho” sprawia im po prostu przyjemność. A przecież o to w tym wszystkim chodzi. To w końcu, do cholery, serial komediowy.
Zdaniem Wojciecha Kalarusa negatywne opinie są również bardzo potrzebne, bo działają na artystę stymulująco, rozwijają go i motywują. Sam jednak przyznaje, że po występie w „Uchu Prezesa” nie spotkał się ani z negatywnymi reakcjami, ani tym bardziej agresją. Aktor nie obawia się również, że przez rolę w przyszłości mogą go spotkać przykre reperkusje. - Na tle artystycznym, ale również życiowym, nie mam powodów do wyrzutów sumienia. Więc nie uważam, abym robił coś niestosownego czy złego. W związku z tym żyję spokojnie. Człowiek wrażliwy i inteligentny wie, że ma do czynienia z satyrą, z modelem komediowym. Tylko ostatni idiota mógłby chcieć nazywać mnie kimś niegodnym, czy zrobić mi krzywdę za to, że gram Antoniego w „Uchu prezesa” – zaznacza aktor.
Oczywiście na ogromny sukces „Ucha Prezesa” złożyło się wiele czynników, m.in. pomysł, świetny scenariusz oraz kreacja aktorskie. W opinii Wojciecha Kalarusa źródeł popularności serialu należy upatrywać jeszcze gdzie indziej. - Ludzie mają dość wspólnych utarczek, brudnej gry oraz nienawiści, które są zarówno po jednej, jak i drugiej stronie życia politycznego. Oba obozy nie oszczędzają się wzajemnie i chyba wszyscy jesteśmy już tym zmęczeni. Widzowie, oglądając „Ucho Prezesa”, śmieją się z polityków i mogą w końcu dać ujść emocjom. Popatrzeć, jak ktoś satyrą utarł im nosa. Nasz serial spełnia klasyczną funkcję wentyla bezpieczeństwa. Teraz ludzie bardzo tego potrzebują, co właśnie potwierdza olbrzymi sukces „Ucha”.
Do tej pory postać Antoniego pojawiła się w odcinkach trzecim i dziewiątym. Możemy być jednak pewni, że minister wojny nie powiedział ostatniego słowa. - Gram rolę „gwiazdy systemu”, jak stwierdziła jedna z moich koleżanek. Dziś trudno sobie wyobrazić politykę PiS bez Antoniego Macierewicza. Więc dopóki minister będzie robił to, co robi, to powinienem mieć niedługo telefon od Roberta i producentów „Ucha”. I z radością przyjmę ich propozycję.
Wojciech Kalarus urodził się 12 grudnia 1968 roku w Będzinie. Jest absolwentem Studium Wokalno-Aktorskie im. Danuty Baduszkowej przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. W 1996 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Ludwika Solskiego w Krakowie. W ciągu swojej kariery był związany m.in. z Teatrem Rozmaitości w Warszawie, gdańskim Teatrem Wybrzeże czy Teatrem Powszechnym. Od 2008 roku jest aktorem warszawskiego Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego. Na koncie ma również wiele ról filmowych i telewizyjnych, m.in. w „Boisku bezdomnych”, serialu HBO „Pakt” czy „Moich córkach krowach”. W 2015 roku wyreżyserował polską wersją amerykańskiego serialu „Web Therapy”.