Trwa ładowanie...
d3ler28
recenzja
29-07-2011 15:36

Kobiety też mają jaja!

d3ler28
d3ler28

Czekaliście na prawdziwą komedię? Na taką, na której głośno śmieje się w kinie? No to się doczekaliście. Na polskie ekrany właśnie weszły *„Druhny”! To nie jest kolejna grzeczna komedia, na którą dobrze jest zaprosić rodziców. O nie. Czy jest odważna? Jest. Czy są w niej żarty na granicy dobrego smaku? Zdecydowanie. Czy jest śmiesznie? Jak diabli!*

Zapowiadana jako kobieca wersja „Kac Vegas” komedia Paula Feiga (reżyser takich seriali, jak: „Bogaci bankruci”, „Biuro”, „Trawka”, „Rockefeller Plaza 30” czy „Siostra Jackie”) z rzekomym oryginałem wspólnego ma tyle, że też jest świetna. Co prawda tu również wątek przygotowań do ślubu spaja wszystkie pozostałe, ale generalnie na tym podobieństw koniec.

Trzydziestokilkuletnia Annie (Kristen Wiig) nie ma ostatnio dobrej passy. Jej piekarnia splajtowała, chłopak odszedł, pokręcone brytyjskie rodzeństwo współlokatorów staje się coraz bardziej irytujące, a nowy chłopak Ted (znany z serialu „Mad Men”* Jon Hamm*) to zwykła świnia – przystojny, ale świnia. Annie się jednak nie łamie, bo ma przyjaciółkę – Lilian (Maya Rudolph), nie jakąś tam „psiapsiółkę”, tylko prawdziwą kumpelę, taką, z którą można konie kraść. Kiedy więc Lilian planuje zamążpójście, to właśnie Annie zostaje jej druhną honorową. Teraz wystarczy tylko poznać (i polubić) pozostałe druhny, zorganizować imprezę zaręczynową, wieczór panieński, przymierzanie sukien… Sprawę dodatkowo komplikuje nowa znajoma
Lilian, absolutnie doskonała, piękna, bogata i zawsze taktowna Helen (Rose Byrne), która łokciami toruje sobie drogę do miana najlepszej przyjaciółki panny młodej. Jednym słowem, wszystko zaczyna się sypać.

Jak widać, fabuła nie jest jakoś szczególnie oryginalna. W czym więc tkwi siła „Druhen”?

d3ler28

Przede wszystkim w obsadzie. Kristen Wiig możemy kojarzyć z takich komedii, jak „Wpadka”, „Chłopaki też płaczą” czy „Adventureland”. W swoim najnowszym filmie jest tak naturalna, że z jej postacią utożsamić się jest nam niezwykle łatwo. Równie wiarygodnie wypada Maya Rudolph. Z kolei grubo (dosłownie) ciosana postać odgrywana przez Melissę McCarthy to niewyczerpane źródło może i lekko niesmacznych, ale za to przezabawnych żartów (motyw z zatruciem pokarmowym w trakcie przymierzania sukien, jej zwierzęcy pociąg do facetów albo ostatnia, wyświetlana już w trakcie napisów końcowych erotyczna scena z kanapką). W obsadzie nie zabrakło też dwóch charakterystycznych Brytyjczyków: Matta Lucasa z „Małej Brytanii” i Chrisa O'Dowda z „IT Crowd. Technicy-magicy”. Do tego dorzucić należy także
znakomite dialogi, pełne ciętych ripost i inteligentnych gierek słownych.

Pewne jest, że niektórzy widzowie opuszczą kino zniesmaczeni, zażenowani i oburzeni dosłownością pewnych scen. Wszyscy pozostali powinni w wielu momentach śmiać się autentycznym, szczerym śmiechem. I zdecydowanie nie trzeba być dziewczyną, żeby świetnie bawić się na „Druhnach”.

d3ler28
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ler28