"kRAJ": nasza polska frustracja. Ten film trzeba zobaczyć [RECENZJA]

Zdaje się, że modlitwa Polaka z "Dnia świra" wciąż cieszy się sporą popularnością. Zawiść i zazdrość w naszym narodzie mają się nieźle. Do tego dochodzi coraz większy poziom stresu i frustracji, który łatwo zaobserwować na ulicach czy w kolejkach do sklepowych kas. Jak rozładować to napięcie? Najlepiej śmiechem z polskich przywar podczas seansu nowego filmu Macieja Ślesickiego "kRAJ".

Krzysztof Stroiński jako policjant drogówki w filmie "kRAJ"
Krzysztof Stroiński jako policjant drogówki w filmie "kRAJ"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Jan Adamski

27.08.2021 12:05

Gdy kilka lat temu do kin trafiła argentyńska produkcja "Dzikie historie", z miejsca stała się światowym hitem. Zbiór nowel o sfrustrowanych bohaterach, którym w końcu puszczają nerwy, wydawał się być idealnym pomysłem na polską adaptację. Wszak na naszym podwórku nie brakuje historii zwaśnionych rodzin, sąsiadów czy po prostu nieznoszących się współobywateli. Od czasów "Samych swoich" czy "Dnia świra" Polakom przybyło powodów do waśni. Choć gatunek czarnej komedii nie jest zbyt popularny na polskim rynku filmowym, pracownicy oraz absolwenci Warszawskiej Szkoły Filmowej pod pieczą Macieja Ślesickiego podjęli się tego karkołomnego wyzwania. I to z niemałym powodzeniem. Już sam tytuł "kRAJ" jest zabawnym, ironicznym komentarzem do prezentowanej rzeczywistości.

Osobliwy policjant drogówki (Krzysztof Stroiński) uważa, że nie potrzeba III wojny światowej, aby wybić nasz naród. Zrobi to głupota, bo nie czytamy książek, przez co nie mamy wyobraźni, a najlepiej widać to po kierowcach BMW. Racjonalna strona funkcjonariusza prawa przegrywa jednak z demonami przeszłości. Pokusa samodzielnego wymierzenia sprawiedliwości wobec piratów drogowych jest zbyt silna i w końcu wygrywa.

Cierpliwości zabrakło też młodemu ojcu (Tomasz Włosok), który w roztargnieniu gubi noworodka w supermarkecie. W jednej chwili panika udziela mu się do tego stopnia, że jest w stanie zrobić wszystko, aby odzyskać syna. Ludzka znieczulica doprowadza go na skraj rozpaczy, a za nią czeka już tylko krwawa krucjata, która jest jedną z najbardziej efektownych scen w filmie. 

Tomasz Włosok w "kRAJU" zagrał sfrustrowanego ojca
Tomasz Włosok w "kRAJU" zagrał sfrustrowanego ojca © Materiały prasowe | Ossowska Marta

Twórcy "kRAJU" nie uciekli też od bieżących tematów społeczno-politycznych. Postanowiono jednak znacznie ograniczyć poziom frustracji, który na co dzień zapewnia nam polska polityka. Dla części widzów będzie to spora ulga, dla innych mankament produkcji. Jednak tym samym obrany przez filmowców kierunek wywołuje tylko zgodne i pogodne reakcje widowni zamiast podsycania podziałów społecznych, za co ekipie należą się spore brawa.

Trudno bowiem powstrzymać się od śmiechu podczas starcia zdesperowanych przedsiębiorców z kontrolerami skarbówki, bo "przecież urzędnicy to nie są ludzie". Albo podczas spotkania kuratorki galerii sztuki współczesnej z nowym dyrektorem, który rządowe posady zmienia równie często jak kochanki. Choć do niedawna pracował w Ministerstwie Rolnictwa, wizję artystyczną ma spójną - naród potrzebuje tylko sztuki ludowej. 

Na tle komediowych historii wyróżnia się nowela "Mieszkanie", która ma najbardziej dramatyczny wymiar. Zestresowane małżeństwo usilnie próbuje spłodzić potomka i odzyskać mieszkanie z rąk niepłacącej lokatorki. Wpadają na pomysł, jak uprzykrzyć życie samotnej matce z dzieckiem, ale rezultaty ich działania są zgoła odmienne. Patrząc na tę trójkę, nie sposób uciec od refleksji, że przez namnażające się każdego dnia małe powody do frustracji zaczynamy zapominać o tym, co najcenniejsze: uwadze, bliskości i czułości wobec drugiego człowieka.

Ślesicki i spółka postanowili dosłownie rozbroić widownię. I to nie tylko śmiechem, ale eskapistycznym finałem, w którym noworoczny pokaz fajerwerków, delikatnie mówiąc, wymyka się spod kontroli. Specjaliści od efektów specjalnych i charakteryzacji mieli przy "kRAJU" sporo pracy i śmiało można uznać, że fani wybuchów i krwawych jatek będą podczas seansu w siódmym niebie.

Trudno też uciec od myśli, że scenariusz produkcji skrywa sporo prawdy o Polakach. Chcemy dobrze, ale system jest zawsze przeciwko nam. My się staramy i urabiamy po łokcie, a inni dostają coś ot tak i tego nie doceniają albo co gorsza - bezczelnie się tym chwalą. I jak tu nie być sfrustrowanym?

Choć lekki ton opowieści najczęściej skłania do śmiechu, prowadzi też do gorzkich refleksji. Film zamyka scena, w której dwójka dzieci stoi w milczeniu przy płocie ze ściśniętymi pięściami niczym Kargul i Pawlak. Otaczają ich zgliszcza, a utrata rodzin i dobytku nie przyniosła im upragnionego katharsis, a jedynie wywołała narodziny gniewu i żalu, który z każdym dniem ich dorastania prawdopodobnie będzie narastał. Czy taka przyszłość czeka kolejne pokolenia Polaków? Warto się nad tym zastanowić opuszczając salę kinową.

Źródło artykułu:WP Film
krajfilmmaciej ślesicki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (45)