Krzysztof Materna: Nie ma już powodów do narzekań
Szacunek i sympatia kolegów
Przez wiele lat do spółki z Tomaszem Mannem rozbawiał miliony telewidzów – choć jemu samemu nie zawsze było do śmiechu. Ojciec trzymał go krótko i w domu wprowadzał „terror”, co odcisnęło się potem piętnem na życiu dorastającego Krzysztofa Materny.
Przez wiele lat do spółki z Wojciechem Mannem rozbawiał miliony telewidzów – choć jemu samemu nie zawsze było do śmiechu. Ojciec trzymał go krótko i w domu wprowadzał „terror”, co odcisnęło się potem piętnem na życiu dorastającego Krzysztofa Materny.
Ze szkoły teatralnej wyleciał, bo nie przypadł do gustu jednemu z profesorów. A potem sam zrezygnował z dobrze zapowiadającej się kariery w mediach, zniesmaczony obecną „telewizją komercyjną”. Teraz jednak nie znajduje zbyt wielu powodów do narzekań. Ma u boku żonę – trzecią z kolei – która, jak twierdzi, jest dla niego nagrodą za wcześniejszą gehennę.
Cieszy się też szacunkiem i sympatią kolegów – w tym Karoliny Korwin-Piotrowskiej, którą, jak wieść niesie, uratował od samobójstwa.